To ostatnie miesiące, gdy do ogrzewania domów w Krakowie będzie można używać węgla bądź drewna. Od 1 września będzie obowiązywał całkowity zakaz stosowania paliw stałych. Władze miasta chcą bezpośrednio dotrzeć do tych, którzy powinni jeszcze zlikwidować piece.

"Cały czas prowadzimy działania informacyjne. Straż Miejska i zespoły doradców nawet kilka razy w roku odwiedzają właścicieli nieruchomości, w których są piece węglowe. Nie planujmy w najbliższych miesiącach jakiejś wielkiej, ogólnej kampanii. Zależy nam na bezpośrednim dotarciu do osób, które takie paleniska powinny zlikwidować" – mówił PAP pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. czystego powietrza Paweł Ścigalski.

Podkreślił, że piece węglowe pozostały tam, gdzie są problemy własnościowe, spadkowe, techniczne. Dodał, że miasto będzie przygotowywać procedury prowadzenia kontroli po 1 września 2019 r.

Według danych Urzędu Miasta w Krakowie w 2019 r. może funkcjonować jeszcze ok. 5 tys. pieców węglowych. Gmina od kilku lat wspierała finansowo mieszkańców, którzy wymieniali piece węglowe na bardziej ekologiczne źródła ciepła lub decydowali się na podłączenie do miejskiej sieci ciepłowniczej.

W pierwszych latach działania tego programu można było otrzymać zwrot nawet do 100 proc. poniesionych kosztów, w 2017 r. maksymalna dotacja wyniosła do 80 proc. kosztów, w 2018 r. - do 60 proc. Po 1 stycznia mieszkańcy zainteresowani likwidacją palenisk węglowych powinni zabiegać poprzez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska o środki z programów rządowych.

Od 2013 r. mieszkańcy złożyli ponad 18 tys. wniosków o dotacje do likwidacji pieców. Najwięcej 7 tys. 384 w 2016 r. Był to ostatni rok, w którym złożenie wniosku dawało szansę na zwrot do 100 proc. poniesionych kosztów. W ramach udzielanych przez gminę dotacji w 2016 r. zlikwidowano 4 tys. 242 pieców i kotłów węglowych, a w 2017 r. 6 tys. 71. W 2018 r. wniosków było ok. 1,3 tys. – nie wiadomo jeszcze, ile palenisk będzie zlikwidowanych.

"Ważne jest to, żeby mieszkańcy mieli świadomość, że termin wprowadzenia zakazu – 1 września nie będzie zmieniony, a Straż Miejska będzie do kwestii przestrzegania przepisów podchodzić rygorystycznie" - mówił Ścigalski. Dodał, że trzeba liczyć się z tym, że po 1 września wciąż będzie działać w mieście ok. 2 tys. palenisk węglowych.

Kary mogą być dotkliwe. Ci, którzy po 1 września nadal będą ogrzewać domy i mieszkania węglem czy drewnem mogą się spodziewać 500 zł mandatu, a jeśli sprawa trafi do sądu – 5 tys. zł grzywny.

Jak zauważył Ścigalski efekt wprowadzenia zakazu używania paliw stałych będzie można ocenić dopiero po 2-3 latach czyli ok. 2021-22 r. "Trzeba pamiętać o specyficznym położeniu Krakowa, warunkach pogodowych i o tym, że w gminach ościennych wymiana pieców przebiega znacznie wolniej. Uważam, że bez restrykcyjnego zakazu nie poradzilibyśmy sobie z zanieczyszczeniem powietrza. Już teraz z każdym rokiem widać, że liczba dni w roku, w których normy zanieczyszczeń są przekroczenie, zmniejsza się" - powiedział pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. jakości powietrza.

Sejmik województwa przyjął tzw. uchwałę antysmogową dla Krakowa w połowie stycznia 2016 r. Na jej mocy wprowadzony zostanie od 1 września 2019 na obszarze Krakowa całkowity zakaz palenia węglem, drewnem i innymi paliwami stałymi w kotłach, piecach i kominkach. Jako dopuszczalne do stosowania wskazane zostały paliwa gazowe oraz lekki olej opałowy. (PAP)

Małgorzata Wosion-Czoba

wos/ drag/