W sobotę pod hasłem "Nie dla chaosu w szkole" protestować w Warszawie zamierzają nauczyciele, rodzice, samorządowcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych i eksperci. Domagać się będą zaniechania zapowiedzianej reformy edukacji. Według głównego organizatora manifestacji - Związku Nauczycielstwa Polskiego - spodziewanych jest ok. 50 tys. osób.
Zgodnie z przyjętymi przez rząd projektami ustaw Prawo Oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo Oświatowe w miejsce obecnie istniejących szkół mają zostać wprowadzone: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane. Zmiany miałyby rozpocząć się od roku szkolnego 2017/2018. Projekty ustaw zmieniających strukturę szkół są już w Sejmie, czekają na rozpatrzenie.
Minister edukacji poproszona przez PAP o komentarz do zapowiedzianej demonstracji, powiedziała: "Staram się rozmawiać na ten temat z wszystkimi środowiskami i systematyzować dyskusje na ten temat. Szanuję prawo do protestowania, ale konsekwentnie będę zapraszać do rozmów".
Zaznaczyła, że kiedy o reformie wypowiadają się związkowcy i eksperci, to krytykują tylko wygaszanie gimnazjów. "A ja mówię o konsolidacji, o usankcjonowaniu tego, co już się wydarzyło, gdyż większość gimnazjów już teraz jest w zespołach ze szkołami podstawowymi" - powiedziała.
Przypomniała, że jeśli chodzi o inne elementy reformy, czyli licea ogólnokształcące i szkoły zawodowe to w zasadzie wszyscy się z nimi zgadzają. "To wszystko jest przemyślane, wydyskutowane na debatach" - powiedziała.
Pytana, co powie rodzicom, którzy się boją, że ich dzieci stracą w wyniku reformy, zwłaszcza rodzicom pierwszych roczników nią objętych, odpowiedziała, że "ci uczniowie tylko zyskają". "Będą tymi, którzy będą mieli szansę być w prawdziwym 4-letnim liceum, które przygotuje ich do kształcenia przez całe życie, do studiowania na wysokim poziomie. Ci, którzy trafią do 5-letniego technikum, będą mieli możliwość bycia w prawdziwej szkole zawodowej związanej z pracodawcą. Tam też będą mogli uzyskać maturę" - powiedziała.
"Cała nasza kampania informacyjna jest teraz nakierowana na uspokojenie rodziców. Niepokój odczuwa się wtedy, kiedy nie do końca się wie, jak to wszystko przebiegnie. Dlatego do każdej szkoły trafiają już pakiety informacyjne na temat reformy. Dyrektor, nauczyciel będzie miał obowiązek nie tylko wywiesić plakat, ale również udostępnić broszurę z informacją. W Ministerstwie Edukacji Narodowej uruchomione są telefony, pod które można zadzwonić. Jest uruchomiona strona, można za jej pośrednictwem wysłać pytania. Na każde pytanie udzielamy odpowiedzi. Chcemy przekonać rodziców, że nie mają się czego obawiać" - podkreśliła.
Poinformowała, że w czwartek odbyło się pierwsze spotkanie z wydawcami edukacyjnymi. "Jest gotowa podstawa programowa dla klas I-III szkoły podstawowej. Tak jak deklarowaliśmy, jest bardzo nowoczesna - obok czytania, są podstawy programowania i gry w szachy. Efekty swojej pracy pokazywali też już językowcy i informatycy. Do końca listopada jest jeszcze 12 dni. Kończymy pracę nad podstawą programową" - zapewniła minister.
Poinformowała także, że "jest już także jakby finał dyskusji o ramówkach". Chodzi o ramowe plany nauczania, z których wynika, ile godzin nauczania każdego przedmiotu jest przewidziane na każdym poziomie nauczania, z nich wynika liczba zajęć, jaką mają uczniowie i wymiar godzin pracy nauczycieli poszczególnych przedmiotów w danej szkole. "Po raz pierwszy robią je eksperci piszący podstawę programową. Nie będzie już takiej sytuacji, że trzeba ją realizować w krótszym czasie, niż to zostało zaplanowane" - zaznaczyła.
"Jednym słowem jesteśmy przygotowani. Jesteśmy też przygotowani finansowo" - podkreśliła minister.
"Szczególnie chcemy zadbać o tych uczniów, którzy zostaną w szkołach podstawowych. Bywamy w szkołach, rozmawiamy z uczniami klas VI, dzieci chcą zostać w szkole. Rodzice - mam nadzieję, że jak dotrze do nich informacja - uspokoją się" - powiedziała. "Wczoraj miałam spotkania z burmistrzami kilku dzielnic. Są gotowi. Nie przewidują żadnych zwolnień nauczycieli. Będą raczej zmniejszać obwody szkół, dążąc do jednozmianowości. Myślę, że o takiej szkole - mniejszej, jednozmianowej, bezpiecznej - myślą też rodzice" - dodała.
Zapewniła, że spokojni mogą być także rodzice dwóch roczników, które będą się w 2019 r. równocześnie ubiegać się o przyjęcie do szkół ponadpodstawowych. Chodzi o uczniów, którzy wówczas skończą 8-letnią szkołę podstawową i uczniów z ostatniego rocznika gimnazjalistów.
"Uspakajam rodziców. Odsyłam ich do uzasadnienia projektu ustawy Prawo Oświatowe, do naszej strony internetowej, do naszych wyliczeń. Przeanalizowaliśmy sytuację wszystkich szkół ponadgimnazjalnych, jeśli chodzi o pomieszczenia. Mamy taką możliwość dzięki Systemowi Informacji Oświatowej. Widzimy każdą klasę, każde pomieszczenie. Jest dramatyczny niż demograficzny. Jeszcze sześć lat temu jeden rocznik w pierwszej klasie szkoły ponadgimnazjalnej to było 700 tys. osób, w 2019 r. jeden rocznik uczniów w tym wieku to 350 tys., czyli o połowę mniej. W związku z tym nie ma żadnego zagrożenia, jeśli chodzi o szkoły ponadpodstawowe" - powiedziała Zalewska.
Pytana, jak będzie wyglądała rekrutacja do tych szkół ponadpodstawowych, do których już teraz się trudno dostać ze względu na duża liczbę chętnych, powiedziała: "Młodzież z tych dwóch roczników nie będzie rywalizować między sobą. Będzie osobna rekrutacja dla uczniów po III klasie gimnazjów, a osobna po VIII klasie szkoły podstawowej. Dla każdej z tych grup będzie przygotowana odpowiednia liczba miejsc".
"Sześć lat temu, gdy rocznik był dwukrotnie większy, poradzono sobie z rekrutacją. Dobra szkoła, dobre liceum, które ma wielu chętnych, będzie miało dwa lata, by przygotować się, być może rozwinąć swoją działalność. Apeluję do samorządowców, jeśli mają takie szkoły, by wspierali je, łącznie ze wsparciem lokalowym" - dodała.