Uczestnicy debaty DGP starali się też odpowiedzieć na inne pytania, np. dlaczego państwo dotuje badania nad pokemonami, zamiast dopłacać do tych nad innowacyjnymi lekami. Albo dlaczego badacze są podobni do małp i wolą mieć 100 proc. z niczego niż 1 proc. z miliarda złotych?
Uczestnicy debaty DGP starali się też odpowiedzieć na inne pytania, np. dlaczego państwo dotuje badania nad pokemonami, zamiast dopłacać do tych nad innowacyjnymi lekami. Albo dlaczego badacze są podobni do małp i wolą mieć 100 proc. z niczego niż 1 proc. z miliarda złotych?
/>
/>
/>
/>
/>
/>
/>
Parlament kończy pracę nad pierwszą ustawą o innowacyjności, która przewiduje zmiany dla przedsiębiorców i naukowców, a jej celem jest zachęcenie ich do współpracy. Jednocześnie w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego finiszują prace nad projektem drugiej ustawy o innowacyjności. Co powinno się w nim znaleźć?
dr Piotr Dardziński W pierwszej ustawie o innowacyjności zaproponowaliśmy zmiany, które nie budziły większych kontrowersji. Wśród najważniejszych są ulgi podatkowe, wydłużenie listy kosztów kwalifikowanych, które będzie mógł odpisać przedsiębiorca inwestujący w badania i rozwój oraz wydłużenie okresu na dokonywanie tych odpisów. Jednak to jest jedynie pierwszy element większej strategii. Zakończyliśmy już konsultacje środowiskowe. Dzięki nim zgromadziliśmy już ponad 300 uwag, które są punktem wyjścia do projektu tzw. drugiej ustawy o innowacyjności. Wnioski są dla nas zaskakujące. Głównym problemem, na który wskazują wszyscy, jest system prawny, ale równocześnie okazuje się, że w tej następnej ustawie znowelizujemy zaledwie 15 ustaw, a więc niedużo. Uwagi po pierwsze dotyczą kwestii związanych z konstrukcją spółki, dlatego planujemy utworzenie ich kolejnego typu, tzw. przedsiębiorstw innowacyjnych. Po drugie wskazywane są kwestie związane z opodatkowaniem – przedsiębiorcy domagają się większych ulg na innowacyjność. W ich ocenie odpisy powinny wynosić nawet 200 proc. To jest oczywiście nierealne. Ale wydaje mi się, że przy dobrej koniunkturze jest szansa, żeby w kolejnej ustawie zrobić krok naprzód, czyli dołożyć kolejne 50 proc. do już proponowanych w pierwszej ustawie o innowacyjności 50 proc. To wszystko będzie jednak zależało od ministra finansów, ale nie od jego woli czy chęci, ale kondycji budżetu państwa. Reasumując, w białej księdze, która powstała na podstawie przesłanych uwag, wyliczyliśmy ok. 50 problemów, które wskazali nam przedsiębiorcy, naukowcy, inwestorzy, a także administracja państwa. Teraz są one konsultowane z innymi ministerstwami. Okazuje się, że współpracę biznesu z nauką poza problemami stricte prawnymi utrudnia kapitał ludzki. Ciekawą konkluzją konsultacji jest to, że rozwiązania, które musimy wprowadzić, w dużo większym stopniu dotyczą zmian miękkich, a nie ustawowych. Przykładowo przedsiębiorcy oczekują wsparcia w nawiązaniu współpracy ze szkołami wyższymi, więc musimy mieć ludzi, którzy są brokerami innowacji. Inaczej mówiąc, materia ustawowa zaczyna się wyczerpywać, teraz pozostaje kwestia, abyśmy zmiany w przepisach umieli stosować.
Bartłomiej Morzycki Zgadzam się, że kapitał ludzki to jeden z głównych problemów. Trzeba zachęcać rektorów, by zaczęli kształcić kadry będące w stanie rozmawiać i kooperować z przedsiębiorcami. Nie da się bowiem wszystkiego zapisać w ustawie. Chociaż prawo jest podstawą, bo tworzy ramy do funkcjonowania całego systemu służącego innowacyjności, to tutaj najważniejszy jest skutek tych zmian, oddziaływanie na ludzi. Na to, w jaki sposób uczelnie czy jednostki badawczo-rozwojowe będą w stanie współpracować z firmami. Naszym zdaniem sektor naukowy jest wciąż zbyt pasywny w kontakcie z przedsiębiorcami. Jeżeli już do niego dochodzi, to inicjuje go firma. W pewnym stopniu nie może to dziwić, bo to przedsiębiorca ma cel biznesowy, wie, czego chce, ma bardzo konkretne zapotrzebowanie. Natomiast bardzo rzadko albo wcale nie dostajemy pytań czy zaproszeń do współpracy z drugiej strony. Wydaje się, że na uczelniach wciąż zdecydowaną większość stanowią wykładowcy, czyli ludzie, którzy całe życie kształcili i będą kształcić kadry, a nie naukowcy. Brakuje pasjonatów nauki, którzy widzieliby swoją obecność na uczelni jako szansę na dojście do innowacji, wynalazku. Tym bardziej że współpraca szkół wyższych z firmami może układać się na różnych płaszczyznach. Nie chodzi przecież tylko o to, aby przedsiębiorca zlecał badania sektorowi naukowemu, ale także by uczestniczył w kształceniu kadr. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, aby dana firma była np. opiekunem kierunku studiów czy konkretnych studentów. Powiem więcej, mamy już studenta, który kończy właśnie pracę inżynierską we współpracy z naszą firmą. Niestety to pierwszy tego typu przypadek. Tymczasem w innych rozwiniętych krajach Europy taka praktyka jest powszechna. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii co roku wiele osób kończy studia, korzystając z zasobów danego przedsiębiorcy. Myślę, że sukces tej ustawy będzie warunkowało przełamanie bariery mentalnościowej.
dr Piotr Dardziński Nad tym już pracujemy. Właśnie przedstawiliśmy projekt nowelizacji ustawy o stopniach i tytule naukowym, w którym proponujemy możliwość uzyskiwania doktoratów, a nawet habilitacji za pracę nad wynalazkiem w przedsiębiorstwie. Taka osoba będzie pracowała w firmie, ale jednocześnie będzie miała opiekuna naukowego na uczelni. Dodatkowo naukowiec będzie otrzymywał stypendium na pracę nad wdrożeniami.
Marek Kowalski Ale na uczelniach jest jeszcze kwestia dystrybucji środków na badania naukowe. Czasami jest problem z tym, aby pieniądze na ich realizację trafiły do właściwej jednostki, która miałaby się zająć innowacją. Niestety obecnie są one rozproszone po wszystkich wydziałach, w efekcie ten właściwy nie jest do końca zainteresowany podjęciem prac, bo na zrealizowanie badań otrzymał za mało pieniędzy.
prof. Wojciech Bal Niedostosowanie uczelnianych procedur w kontekście współpracy z przedsiębiorcami jest gigantycznym problemem. Znam przypadek, kiedy prawo wewnętrzne na uczelni uniemożliwiło podjęcie jakiejkolwiek wspólnej inicjatywy z przemysłem. Niestety „zdolności” administracji uczelnianej w tym zakresie są niebywałe. To wszystko było i jest jednak spowodowane panicznym lękiem przed instytucjami kontrolnymi (typu urząd skarbowy). Przy realizacji dużych projektów kontrolerzy nie wyjdą z instytucji, póki czegoś nie znajdą. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że ich premia kwartalna zależy od tego, czy są skuteczni, czyli potrafią wskazać niedociągnięcia w realizacji projektu.
Przykładowo kiedyś unieważniono nam przetarg tylko dlatego, że w jego warunkach wpisaliśmy wymóg, by stolarz, który wykona nam stół pod 200-kilogramowy aparat, miał siedzibę swojej firmy w Warszawie. Wprowadziliśmy taki warunek, aby wykonawca w razie pękania stołu mógł szybko przyjechać i go naprawić, aby warte kilka milionów złotych urządzenie nie spadło na podłogę.
Michał Dżoga Mamy w koalicji silną reprezentację z firm IT. Wiele z nich nie korzysta z ulgi na innowacyjność, która już jest dostępna, bo obawiają się, że prowadzone przez nich prace nie będą uznane za badawczo-rozwojowe. Tym problemem zajmujemy się w ramach koalicji. Chcemy mieć pewność, że przepis będzie doprecyzowany, z jednej strony bezpieczny dla firm, z drugiej nienadużywany przez nie.
Marek Kowalski Największą barierą dla przedsiębiorców są bariery prawne. Powstaje pytanie, w jakim kierunku pójdą zmiany i jak głęboko. Mamy ustawy źle przygotowane, zwłaszcza te związane z rozliczaniem, w efekcie w dużej mierze opierają się na interpretacjach. A przedsiębiorcy obawiają się najbardziej niepewnego prawa. Najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa otoczenia prawnego, w innym przypadku przedsiębiorcy będą bali się inwestować.
dr Piotr Dardziński Możemy wprowadzić ulgi, ale pytanie brzmi, czy przedsiębiorcy nie zobaczą w korzystaniu z nich zbyt dużo ryzyka. Praktyka zależy bowiem od tego, jak do danej sprawy podejdzie urząd kontroli skarbowej. I na tym możemy się wywrócić. Chociaż Ministerstwo Finansów zapewnia jednak, że jeżeli będą jakieś problemy, będzie reagować.
Arkadiusz Kuich W zeszłym roku zostały zmienione przepisy prawa podatkowego dotyczące CIT w zakresie zastosowania zwolnienia podatkowego do sprzedaży udziałów lub akcji. Ustawa pozwala funduszom venture capital nie płacić podatku dochodowego, oczywiście pod pewnymi warunkami. Ciekawe jest to, że w branży VC rzadko kto w ogóle wie, że takie przepisy istnieją. A jeśli nawet, to firmy z nich nie korzystają, gdyż obawiają się urzędów skarbowych – czy będą one uwzględniać tego typu zwolnienia. Wystosowałem do Ministerstwa Finansów prośbę o interpretację i otrzymaliśmy odpowiedź, zgodnie z którą jak najbardziej możemy korzystać z tej ulgi.
Z tego wynika, że Ministerstwo Nauki, nowelizując przepisy, robi kawał dobrej roboty, ale jak się okazuje, nikomu niepotrzebnej. Powód? Przedsiębiorcy obawiają się skorzystać z ulg, aby nie narazić się przypadkiem fiskusowi.
dr Piotr Dardziński Nasza praca może stać się bezsensowna, jeżeli nie przełożymy rozwiązań prawnych na rzeczywistość. I wszyscy widzimy to ryzyko. Tak jak do tej pory skoncentrowaliśmy się na legislacji i obie strony mówiły, co zmienić w przepisie, tak teraz przejdziemy z legislacji do praktyki. Mam nadzieję, że urzędy skarbowe będą się zachowywały w racjonalny sposób. Oczywiście na pewno pojawią się problemy, ale musimy się nauczyć je rozwiązywać.
Marek Kowalski Stworzenie prawa to jest dopiero 50 proc. sukcesu, a dobre praktyki idące w ślad za tym prawem to jest drugie 50 proc. To, jak będą formowane dobre praktyki i jak będą one przekazywane, to jest rola nas wszystkich przy tym stole.
Arkadiusz Kuich Nie wystarczy zapisać w ustawie, że Polska ma być krajem innowacyjnym. Trzeba to jeszcze wdrożyć.
dr Krzysztof Drabikowski Zgadza się, ale chciałbym podkreślić, że zadaniem naukowca nie jest być innowacyjnym, ale ma się on skupić na odkrywaniu nowych rozwiązań. Dopiero jak je odkryje, to może wyjdzie z tego coś innowacyjnego. I taki sposób myślenia jest w różnych miejscach na świecie, w których pracowałem poza Polską. W każdej instytucji naukowej jest osoba, która czyta wszystkie publikacje, chodzi na wykłady i zastanawia się, czy dane odkrycie czy wynalazek do czegoś się przydadzą. Innowacyjność jest bowiem efektem ubocznym pracy naukowców. Badacze muszą mieć zapewniony spokój i w miarę dobre warunki, czyli finansowanie. Nie można zmusić naukowca do innowacyjności.
prof. Wojciech Bal Są dwa poziomy innowacyjności – płytki i głęboki. Kolega mówił o innowacyjności głębokiej, takiej, która generuje prawdziwy postęp. Ale jest jeszcze innowacyjność płytka. I to jest coś, co się robi w firmach, czyli poprawia się i usprawnia procesy. Aby nastąpił realny postęp, potrzebna jest jednak innowacyjność głęboka. Doskonałymi przykładami są wynalazki Einsteina. Jeden z nich jest używany w każdej windzie, a drugi w reaktorach atomowych używanych w łodziach podwodnych. Ale Einstein nie pracował na zamówienie innowacyjności, tylko korzystał ze swobody twórczej, wymyślał nowe rzeczy. Jedna przydała się po 20 latach, inna po 50.
dr Piotr Dardziński Naszą intencją nie jest przerabianie naukowców w przedsiębiorców i na odwrót. To byłaby najgłupsza rzecz, jaką moglibyśmy zrobić. Dla mnie wszystkie badania są innowacyjne, ale nie każda innowacja jest użytkowa, czyli stosowalna. Wszystko, z czym styka się naukowiec, jest nowe. Tylko nikt z nas nie jest w stanie powiedzieć, czy będzie to użyteczne już teraz czy może za 50 lub 100 lat.
Michał Dżoga Problemem jest też przepływ informacji między firmami a uczelniami o wynalazkach z potencjałem na komercjalizację. Przydałby się sprawnie działający system, w którym przedsiębiorca mógłby sprawdzić, czy poszukiwana przez niego innowacja jest np. na Politechnice Częstochowskiej czy Warszawskiej. Niestety obecnie centra transferu technologii mają różne systemy informacji, które nie są ze sobą powiązane. Problem ten szczególnie dotyka mniejszych i średnich firm, gdzie nie ma dużych zespołów zajmujących się wdrażaniem innowacji.
prof. Wojciech Bal Kolejna sprawa to finanse. Korelacja między nakładami na badania podstawowe i wynalazkami jest oczywista. Statystyka pokazuje, że jeżeli są one sensowne, to wynalazki się pojawiają, jeżeli nakładów nie ma albo są nieadekwatne do potrzeb, nie ma też co liczyć na nowości.
Bartłomiej Morzycki Musimy też pamiętać, że Polska bierze udział w globalnej konkurencji o przyciąganie wartościowych inwestycji. My nie ścigamy się już tylko ze Słowacją, Węgrami czy Turcją, ale z Singapurem, Brazylią, Japonią itd. W krajach, które dają lepsze zachęty, ulgi, czy tworzą lepszy klimat do przyciągania tego typu inwestycji, tam będą inwestowane środki w badania i rozwój. Być może jedna firma skorzysta z tych ulg, a druga nie – pewnie nawet większość z nich ostatecznie nie skorzysta, ale na etapie decyzji to może być coś, co przesądzi na rzecz Polski. Życzyłbym tego panu ministrowi, żeby też taki skutek ta ustawa przyniosła.
Michał Dżoga Znane są przypadki, gdy międzynarodowe firmy zostały zachęcone na etapie negocjacji do umiejscowienia inwestycji w danym kraju, jednak w dłuższej perspektywie obiecane warunki nie zostały spełnione. Polska może na tym wygrać, jednak należy pamiętać, że w przypadku działalności badawczo-rozwojowej konkurencja między krajami jest globalna, a nie w obrębie kilku państw ościennych.
Arkadiusz Kuich Obserwujemy, jakie rozwiązania są stosowane w Wielkiej Brytanii, aby zachęcić przedsiębiorców do inwestowania w badania naukowe. Tam jest bardzo ciekawa propozycja ulg podatkowych – kwoty, które zostały zainwestowane w start-upy przez osoby fizyczne, można odliczyć od podatku. Dobrze też by się stało, aby w Polsce wróciła możliwość zakładania spółek komandytowo-akcyjnych, które nie musiałyby płacić podatku dochodowego.
dr Piotr Dardziński Nad wprowadzeniem przedsiębiorstw innowacyjnych pracujemy właśnie w nowej ustawie. Jednak to, jakie ulgi będziemy mogli zaproponować, zależy od Ministerstwa Finansów. Tymczasem ono właśnie sprawdza, czy z obecnych rozwiązań przedsiębiorcy korzystają. Będziemy w niezręcznej sytuacji, gdy się okaże, że nie ma chętnych, wówczas bowiem resort finansów zapyta nas o sens przyznawania wsparcia. W tym miejscu więc zaapeluje do przedsiębiorców – korzystajcie z ulg.
A czy są bariery między naukowcami a biznesem?
Arkadiusz Kuich Ostatnio byłem na spotkaniu z naukowcami. Rozmawialiśmy o pewnym projekcie, który chcieliśmy uruchomić. Padło pytanie, jak szybko ma być on zrealizowany. Odpowiedziałem, że jak najszybciej. Na to naukowcy zaproponowali trzy lata. Dla mnie jako dla przedstawiciela biznesu „jak najszybciej” znaczy pojutrze. Ten przykład niestety pokazuje, że naukowcy nie rozumieją biznesu, a biznes naukowców. Dlatego chcemy rozpocząć serię warsztatów dla studentów, doktorantów, może i profesorów, na temat tego, czego potrzebuje biznes od naukowców. Możliwe, że w tym kierunku powinniśmy pójść i stworzyć taki program na szerszą skalę, np. wprowadzić obowiązkowy przedmiot uczący podstaw biznesu we wszystkich szkołach wyższych.
prof. Wojciech Bal Dla naukowców problemem jest jednak znalezienie inwestorów. Może nie dla branż inżynieryjnych, elektronicznych, informatycznych, ale już dla np. nauk biomedycznych, które reprezentuję, jest to istotny problem. W Polsce bowiem przemysł biotechnologiczny, farmaceutyczny prawie nie istnieje. Niegdysiejszy potencjał został przez błędne decyzje praktycznie unicestwiony. Jeżeli nie zostanie on świadomie odbudowany, jeśli np. chcielibyśmy wyspecjalizować się jedynie w naukach inżynieryjnych, to wówczas kształcenie w dziedzinach przyrodniczych można skasować, bo będziemy kształcić naukowców, którzy pracę znajdą jedynie za granicą. Jeżeli chodzi o takie nauki, jak chemia, biologia, farmacja, biotechnologia, to zasadniczo już teraz kształcimy ludzi dla innych państw, tj. Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Szwecji.
dr Krzysztof Drabikowski Problemem jest to, że polscy naukowcy nie mają środków na prowadzenie badań. Bo jeśli mają pomysł na wynalazek i chcą otrzymać wsparcie z Narodowego Centrum Nauki (NCN), to każdy projekt, który może okazać się użyteczny, jest odrzucany, bo to ta instytucja nie przyznaje środków na wdrożenia. Z kolei projekt, aby mógł zostać sfinansowany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), czyli instytucję, która zajmuje się wdrożeniami, musi być już lepiej przygotowany. W efekcie naukowcy często nie mogą nic zaoferować przedsiębiorcom, bo mają jedynie odkrycie, a to za mało dla biznesu. Tymczasem nie mają pieniędzy na to, aby odkrycie przemienić w wynalazek. To jest to wąskie gardło.
dr Piotr Dardziński To tzw. dolina śmierci. Rzeczywiście jest problem z wykorzystaniem przez biznes projektów, które są dopiero odkryciem, a jeszcze nie wynalazkiem. Jednak przyznam szczerze, że ja się jej mniej boję. Wystarczy przeznaczyć pieniądze właśnie na ten etap prac badawczych. Widzę wąskie gardło gdzie indziej – to moment, gdy po np. 15 latach pracy mamy już gotowy produkt. Wówczas bowiem pojawia się problem, jak zbudować model biznesowy, który potrafi wprowadzić ten wynalazek na rynek, i to nie tylko na nasz, ale także globalny.
dr Krzysztof Drabikowski To akurat nie jest dla mnie problem.
dr Piotr Dardziński To dobrze. To ja rozwiążę pierwszy problem, a pan drugi.
dr Krzysztof Drabikowski W momencie, kiedy mam już wynalazek gotowy do sprzedaży, w moim przypadku lek, firma chętnie go kupi. Tyle że zagraniczna.
dr Piotr Dardziński Ale my nie chcemy pracować 15 lat nad lekiem tylko po to, żeby go sprzedać zagranicznej firmie.
dr Krzysztof Drabikowski Dlaczego nie? Jak nie ma polskiego przemysłu farmaceutycznego, to jest to jedyne sensowne wyjście.
dr Piotr Dardziński Zdecydowanie w większym stopniu chcielibyśmy zbudować polski przemysł farmaceutyczny, który w przeszłości został zbyt pochopnie porzucony. Teraz trzeba go odbudować, choćby po to, żeby móc wzmocnić swoją pozycję negocjacyjną w prowadzeniu polityki lekowej. Minister zdrowia w kwalifikacjach dotyczących wyboru leków do refundacji zamierza wprowadzić w tym zakresie dość istotne zmiany. Otóż zgodnie z projektem na listę refundacyjną łatwiej trafią leki, które będą produkowane w Polsce.
dr Krzysztof Drabikowski A ja najbardziej obawiam się o wydatkowanie pieniędzy na badania. Konkretnie chodzi mi o rodzaj projektów dofinansowanych przez państwo. Oczywiście nasz rynek specjalizuje się w grach, ale przeznaczanie pieniędzy na pokemony jest moim zdaniem przesadą. Państwo nie powinno finansować tego rynku.
prof. Wojciech Bal Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, jest prosta. Koszty takich badań są zdecydowanie niższe.
dr Piotr Dardziński Proszę państwa, fundusze na gry też muszą istnieć. W NCBiR jest im dedykowany jeden program, w którym alokacja wynosi 80 mln zł. Nie bez znaczenia jest to, że mamy polskie firmy, które w tym sektorze dobrze się rozwijają. Jeżeli udało się nam zdobyć ten przyczółek, a rozrywka jest dużym rynkiem na świecie, to mimo że nie jest to tak istotne jak badania np. dla farmacji, bo one często decydują o życiu lub śmierci, nie możemy z tego rezygnować.
dr Krzysztof Drabikowski Panie ministrze, na badania nad pokemonami, rząd przeznacza 80 mln zł. Tymczasem cały fundusz w NCN to ok. 800 mln zł, i to na wszystkie badania podstawowe z każdej dziedziny od fizyki kwantowej po historię.
dr Piotr Dardziński Tak, ale branża gier przynosi realne dochody i płaci podatki.
prof. Wojciech Bal Mam nadzieję, że instytucje finansujące rozwój nie będą brały branży informatycznej za wzór i punkt odniesienia, ponieważ jest ona na skraju spektrum branż pod względem np. kosztów prowadzenia badań czy czasu realizacji projektów.
dr Krzysztof Drabikowski Dla naukowców dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby uczelnie czy instytuty Polskiej Akademii Nauk mogły się starać o pieniądze na prowadzenie własnych spółek, w ramach których prowadziliby swoje badania naukowe.
dr Piotr Dardziński Ale, żeby założyć spółkę, wystarczy mieć kilka tysięcy złotych.
dr Krzysztof Drabikowski Tak, ale już nie na jej prowadzenie.
dr Piotr Dardziński W takim razie trzeba szukać inwestora.
dr Krzysztof Drabikowski Ale szukanie inwestora na tym etapie jest za wczesne. Dużo łatwiej jest sprzedać mu wynalazek, a nie odkrycie. Ponadto problemem dla naukowców jest także to, że jeżeli nawet znajdzie takiego inwestora, to ten chce np. 80 proc. własności spółki.
Arkadiusz Kuich Tylko?
dr Krzysztof Drabikowski Aż tyle. Normalnie na świecie w przypadku mojej branży jest to ok. 30 proc. Tymczasem przy kolejnych fazach finansowania udział polskiego naukowca jeszcze spada. Zostaje mu realnie 1 proc. To się po prostu nie opłaca.
Arkadiusz Kuich Ale nie opłaca się mieć czego, 100 proc. z niczego, czy 1 proc. z miliarda złotych?
dr Krzysztof Drabikowski Uczciwie? Nie opłaca się mieć 1 proc. z miliarda. Jest to wbrew ludzkiemu poczuciu sprawiedliwości. Z eksperymentów Fransa de Waala wynika, że jeżeli są dwie grupy małp, które pracują tak samo, a jedne są wynagradzane winogronami, a drugie ogórkami, to te drugie, widząc to, rzucają ogórkami w prowadzącego badanie. Uważają bowiem tego typu postępowanie za nieuczciwe.
Arkadiusz Kuich To, co pan powiedział, jest kwintesencją tej debaty. Przy tym stole widać, że brakuje porozumienia między naukowcem, który prowadzi badania i tak rozumuje jak pan, a biznesmenem, który ma zainwestować swoje pieniądze w te badania.
dr Piotr Dardziński Ministerstwo nie jest w tej dyskusji stroną i nie może nic zrobić.
dr Krzysztof Drabikowski Może. Mianowicie tak, jak już wspomniałem, powinno dać naukowcom pieniądze na założenie i prowadzenie spółki.
dr Piotr Dardziński A co naukowcy zrobią z efektem tych badań? Otóż schowają do szuflady, bo nie znają się na robieniu biznesu. Dlatego potrzebny jest im inwestor.
dr Krzysztof Drabikowski Co zrobią? Nawet jeżeli 95 proc. środków z budżetu pójdzie w gwizdek, czyli na nieudane eksperymenty, a pozostałe 5 proc. coś da. Naukowiec, mając już wynalazek, a nie odkrycie, ma dużo lepszą pozycję do negocjacji z inwestorem.
Arkadiusz Kuich Obecnie jednak zdarza się tak, że przychodzi do nas naukowiec i w ogóle boi się powiedzieć, jaki ma pomysł. Wychodzi z założenia, że mu go ukradnę – pobiegnę i zacznę robić leki. Dlatego dobrze by było, aby naukowcy mieli chociaż podstawową wiedzę o tym, jak nawiązać współpracę z inwestorem.
dr Piotr Dardziński Bez zaufania niewiele da się zrobić. Ale mam poczucie, że inwestorzy dojrzewają, stają się coraz mniej drapieżni, dojrzewają też naukowcy i instytucje. My możemy jedynie ten proces maksymalnie przyśpieszać. Bo mamy mało czasu, żeby dogonić świat.
Marek Kowalski Przydałoby się też jeszcze do tego dołożyć zaufanie do państwa. Wtedy byłoby idealnie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama