Inicjatywa w kierunku usunięcia matematyki z matury wypłynęła w dużej mierze na skutek skarg uczniów i rodziców. Drugim istotnym viralem, który powstał na tej kanwie i krąży po sieci, jest wypowiedź młodego chłopaka wygłoszona w Sejmie. Narzeka on, że nie może zdać matury z matematyki, i mówi, że przez matematykę nie pójdzie na studia i będzie kopać rowy.
Zupełnie tak, jakby każdy musiał iść na studia, a nie potrzebowalibyśmy osób od kopania rowów. W dodatku dzisiaj kopanie rowów może się odbywać, a wręcz często się odbywa, np. za pomocą koparko-ładowarki, często wartej więcej niż nowy mercedes, a kierowca koparko-ładowarki z uprawnieniami ma potencjał na większe zarobki niż wielu absolwentów masowych studiów. Nie chcę więc straszyć naszego bohatera, ale już wkrótce może być dużo więcej chętnych do kopania rowów, niż mu się wydaje, i wcale może mu nie być tak łatwo znaleźć zatrudnienie w tej branży.
Dlaczego matura z matematyki jest ważna?
Zostawmy jednak tę dygresję i zastanówmy się nad faktyczną ideą stojącą od zawsze za nauką matematyki. W nauce matematyki nigdy nie chodziło, a przynajmniej nigdy nie powinno chodzić, o nauczenie do perfekcji stosowania cotangensa albo tangensa. Tak samo jak na języku polskim w nauce czytania, wbrew pozorom nigdy nie chodziło nauczycielom o odróżnianie liter jako cel sam w sobie. Po to odróżniamy litery, żeby nauczyć się na ich podstawie czytać, a sama umiejętność czytania otwiera nam drogę do komunikacji w świecie.
Matematyka natomiast ma nas obdarować nie mniej ważnymi umiejętnościami: stosowania logiki, umiejętności rozwiązywania problemów i myślenia przyczynowo-skutkowego. Są to umiejętności, które mają przełożenie na całą naszą życiową postawę. Różnica jest tylko taka, że o ile potrafimy w sposób dość prostego związku przyczynowo-skutkowego dostrzec korzyści płynące z umiejętności czytania, o tyle już nie dostrzegamy wpływu nauki matematyki na funkcjonowanie naszych neuronów i tego, jak nauka matematyki sprzyja w praktyce nauce wszystkiego innego. Naukowcy z wydziału psychologii eksperymentalnej na Uniwersytecie Oksfordzkim w Wielkiej Brytanii kilka lat temu przebadali grupę nastolatków uczących się okresowo matematyki.
Wynik ich badań nie pozostawił wątpliwości, że matematyka pozostaje tym dla mózgu, czym siłownia dla mięśni. Już w trakcie badań szybko ujawniono np., iż nauka matematyki wytwarzała w mózgu większe stężenie kwasu gamma-aminomasłowego. Pełni on bardzo ważną rolę, gdyż nadaje mózgowi plastyczność. Jego wysokość odpowiada za istotne funkcje poznawcze, rozumowanie, pamięć, umiejętność uczenia się. Wpływ matematyki na nasz umysł nie pozostaje więc tylko publicystycznym zaklęciem, ale przebadanym biologicznie faktem. Może dlatego swego czasu Jan Śniadecki pisał intuicyjnie, że matematyka jest królową nauk.
Poziom nauki matematyki w Polsce spada
Ostatnie duże i obszerne badania nad poziomem nauki matematyki przeprowadziła Najwyższa Izba Kontroli w swym raporcie „Matematyka do poprawy”. Statystyka z raportu dotyczy uczniów z lat 2015–2017. Wynika z niej, że aż 42 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych kontrolowanych przez NIK miało na świadectwie z matematyki tylko ocenę dopuszczającą. Czyli co drugi polski uczeń ledwo zdał do następnej klasy z matematyki.
W społeczeństwie, które, bazując jeszcze na obecnym trendzie i sile pokolenia milenialsów, słynie na całym świecie z wysokiego poziomu inżynierów, informatyków, programistów, niemalże co drugi licealista ma problemy ze zdaniem z matematyki. Jednocześnie według raportu NIK tylko ok. 1–2 proc. uczniów ma ocenę celującą z matematyki. To, iż obecni polscy nastolatkowie wciąż plasują się w mocnej średniej w rankingach OECD na tle Europy, świadczyć może tylko o upadku nauki w całej Europie jako takiej. To jednak nie znaczy, że należy równać w dół.
Do GROM-u trafiali tylko wykształceni
W latach 90. poziom życia w Polsce był dramatycznie niski, a bieda i bezrobocie powszechne. Wciąż jednak cechowaliśmy się wysokim poziomem nauczania podstawowego i średniego. W tych właśnie latach Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w związku z potrzebą realizacji pierwszych polskich misji wojskowych na modłę zachodnią podjęło próbę stworzenia polskiej jednostki specjalnej, którą dzisiaj znamy pod nazwą Grom, a która swego czasu uchodziła za jedną z najlepszych na świecie.
Późniejszy generał Sławomir Petelicki w jednym z wywiadów opowiadał po latach o tym, jak dokonując wraz z zespołem pierwszej selekcji do jednostki, odrzucał od razu ludzi z CV i listami motywacyjnymi, które zawierały błędy ortograficzne albo były bardzo nieskładnie napisane. Dotyczyło to także ludzi, którzy wg naszego szablonowego myślenia spełnialiby kryteria wyszkolonego żołnierza. Wyszkolonych wszechstronnie specjalistów sztuk walki, ludzi o biografiach strzelców, medyków, żołnierzy. Generał Petelicki wychodził jednak z założenia, że jeżeli ktoś nie potrafił utrwalić norm kulturowych, dzięki którym wie, kiedy napisać „u” bądź „ó”, to tym bardziej nie będzie w stanie odnaleźć się w jego jednostce, w której wprowadzone będą najnowsze trendy sztuki operacyjnej i realizowane zadania wymagające multitaskingu.
Nikt go wówczas nie pytał, czy odrzucając całkiem niezłe kandydatury, nie popełnia błędów. Generał stawiał swoim żołnierzom duże wymogi dotyczące kultury osobistej, inteligencji i zdolności komunikacyjnych. Czy umiejętność walki wręcz albo celnego strzelania wymaga też składnego pisania? Okazało się, że dla generała Petelickiego tak. I to właśnie podejście maksymalizacji, a nie minimalizacji oczekiwań przyniosło tej jednostce sukces. I tak jest do dzisiaj, bo minimum średnie wykształcenie, a preferowane wyższe, to wciąż obowiązujący standard w Gromie.
Nasz stosunek do nauki widać po stosunku do matematyki
Bo z wykształceniem powinno się wiązać nie tylko posiadanie prostych technicznych umiejętności i rozeznanie pewnych wyuczonych faktów, lecz także reprezentowanie życiowej postawy. Owszem, w czasach powszechnego dostępu do wiedzy i sztucznej inteligencji uczenie się wszystkiego i niczego pozbawione jest sensu, a polska szkoła musi przejść głęboką reformę, bo pozostaje szkołą z minionego wieku. Jest to jednak temat na inny artykuł. Jednak jeżeli zaczniemy debatę o reformie szkolnictwa od zniesienia obowiązkowej matematyki, zaczniemy od najgorszego możliwego kierunku.
Nasz stosunek do matematyki pozostaje wypadkową naszego stosunku do nauki w ogóle. I przy takim podejściu nie wróży nam to dobrze. Skoro generał Petelicki mógł oczekiwać od żołnierzy Gromu umiejętności jezykowych, to my wymagajmy od przyszłych studentów minimalnego poziomu znajomości matematyki, zamiast zadawać pytania, czy każdy student musi umieć liczyć. ©℗
W nauce matematyki nigdy nie chodziło, a przynajmniej nigdy nie powinno było chodzić, o nauczenie do perfekcji stosowania cotangensa albo tangensa. Jest ona tym dla mózgu, czym siłownia dla mięśni