Przyspieszony kurs polskiego musi wystarczyć cudzoziemcowi, by studiować w naszym języku. Jakość kształcenia obcokrajowców pozostawia wiele do życzenia.
– Są szkoły, które przyjmują masowo cudzoziemców, nie dokonując należytej weryfikacji poziomu tych studentów – mówił na komisji śledczej w sprawie afery wizowej Maciej Kowalski, były radca Ambasady RP w Dakarze, obecnie konsul w Tunisie.
Nie chodzi o to, że szkoły nie przeprowadzają egzaminów wstępnych dla cudzoziemców.
– Nie sprawdzają w żaden sposób kwalifikacji tych studentów, nie są w stanie sprawdzić, czy kandydat naprawdę ukończył szkołę średnią, czy zdobył licencjat w danym państwie – mówił z kolei Mateusz Reszczyk, wicekonsul Polski w Indiach.
Zbędna znajomość języka
Aby dostać się na uczelnię w Polsce i studiować po polsku, nie trzeba dobrze znać polskiego. Przed rozpoczęciem roku akademickiego szkoła wyższa zorganizuje bowiem kurs – 60 godzin. A dla mniej zaawansowanych w znajomości języka – 120 godzin nauki powinno wystarczyć. Tak wynika z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Akademii Nauk Stosowanych Wincentego Pola w Lublinie. To chyba najbardziej międzynarodowa uczelnia w Polsce. Aż 72 proc. jej studentów to obcokrajowcy. W 2022 r. studiowało na niej 2153 cudzoziemców, w tym 467 osób z Ukrainy. Uczelnia wiedzie jednak prym w kształceniu studentów z Zimbabwe. Aż 1276 osób z tego kraju wybrało na swoją Alma Mater właśnie tę akademię w Lublinie. Szkoła prowadzi cztery kierunki w języku angielskim, reszta jest po polsku. Przed zrekrutowaniem kandydata uczelnia sprawdza więc jego znajomość polskiego. Rozmowę można odbyć przez internet. Wymagana jest kamera wideo. Na pytania dotyczące tego, czy 120-godzinne kursy językowe w wystarczający sposób przygotowują do studiów, uczelnia nie odpowiada.
Studia online
Wątpliwości co do jakości kształcenia dotyczą też oferowanej przez niektóre uczelnie nauki online. – W związku z faktem, że pierwszy semestr można zaliczyć online, niestety część studentów kończy studia na tym etapie – mówi dr hab. Wojciech Duczmal, prorektor ds. finansów i rozwoju w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu. Między innymi w ten sposób tłumaczy, dlaczego większość osób spoza UE studiujących na tej uczelni to studenci pierwszego roku.
Ministerstwo stoi na stanowisku, że studia online przez cały semestr nie są legalne.
– Studia mogą być prowadzone maksymalnie w 50 proc. zdalnie. Nie może być tak, że uczelnia na początku prowadzi wyłącznie zajęcia online, a potem dopiero stacjonarnie – powiedział podczas wywiadu dla DGP Dariusz Wieczorek, minister nauki. Jednak można mieć wątpliwości co do tego, jak interpretować przepisy. Zgodnie z par. 13 rozporządzenia w sprawie studiów (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 2787 ze zm.) liczba punktów ECTS, jaka może być uzyskana w ramach kształcenia z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość, nie może być większa niż 50 proc. liczby punktów ECTS koniecznej do ukończenia studiów na danym poziomie – w przypadku studiów o profilu praktycznym. W rozporządzeniu nie ma jednak mowy o tym, jaka część zajęć w semestrze może być prowadzona online.
Praktyki przy pieczarkach
Na posiedzeniu komisji ds. afery wizowej pojawiły się też wątpliwości co do tego, jakie aktywności są podejmowane przez studentów w ramach praktyk.
– Jest słynna szkoła wyższa eurogospodarki im. Alcide De Gasperi z Józefowa, która była znana z tego, że przyjmowała studentów i jeździli oni w ramach praktyk na zbieranie pieczarek – mówił Mateusz Reszczyk.
Szkoła organizowaniu takich praktyk zaprzecza. – Możemy się domyślać, że pan konsul Reszczyk miał na myśli wypowiedź studenta w trakcie wywiadu wizowego o możliwej do podjęcia w Polsce pracy dorywczej w trakcie studiów – mówi Marta Bojaruniec, pełnomocnik rektora ds. studiów zagranicznych w Wyższej Szkole Gospodarki Euroregionalnej im. Alcide De Gasperi w Józefowie. I dodaje, że uczelnia regularnie przechodzi wizytacje Państwowej Komisji Akredytacyjnej (PKA), która nigdy nie miała uwag do prawidłowości realizowanych przez studentów praktyk studenckich.
Problem w tym, że możliwości kontrolne PKA są ograniczone.
– PKA nie jest organem nadzorczym nad uczelniami. Funkcję taką sprawuje minister nauki na podstawie art. 426 ust. 1 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Zgodnie z art. 427 ust. 1 ustawy minister może żądać informacji i wyjaśnień od uczelni, a także dokonywać kontroli ich działalności w zakresie zgodności działania z przepisami prawa – mówi prof. Janusz Uriasz, przewodniczący PKA. I podkreśla, że komisja, sprawdza jakość kształcenia w zakresie wyznaczonym przez szczegółowe kryteria oceny programowej, a także kryteria recenzowania wniosków o pozwolenie na utworzenie studiów na określonym kierunku, poziomie i profilu. Ocena ta jest dokonywana niezależnie od poziomu, trybu czy języka prowadzonego kształcenia. Komisja nie ocenia kierunków studiów pod kątem danego aspektu, jak np. poziom kształcenia wybranej grupy studentów – cudzoziemców.
Akademią z Józefowa w 2019 r. interesował się rzecznik praw obywatelskich. Stwierdził jednak, że szkoła nie narusza praw i wolności obywatelskich. Także minister nauki uznał, że nie ma potrzeby podjęcia działań nadzorczych wobec tej uczelni.
Eksperci ze środowiska akademickiego wskazują na powiązania rodzinne rektor dr hab. Magdaleny Sitek. Jest córką założyciela uczelni. Jej mąż to prof. Bronisław Sitek, prezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa w latach 2013–2015. W zeszłym roku został powołany przez ministra nauki Przemysława Czarnka na przewodniczącego Rady Doskonałości Naukowej.
Obecny minister nauki Dariusz Wieczorek dopytywany o tę sprawę twierdzi, że jej nie zna.
Trudno udowodnić
Resort może wyciągnąć konsekwencje wobec uczelni, które nierzetelnie kształcą zagranicznych studentów. – Uczelniom grozi przeprowadzenie kontroli przez ministerstwo, wezwanie do zaprzestania naruszania przepisów prawa, a w razie niezrealizowania wezwania – zawieszenie rekrutacji na kolejny rok akademicki. Minister może też, obok nałożenia kary pieniężnej, nakazać zaprzestanie prowadzenia studiów – wyjaśnia prof. Hubert Izdebski z Uniwersytetu SWPS.
W praktyce może być jednak trudno cokolwiek udowodnić uczelniom. – Wystarczy, że skrzętnie wszystko dokumentowały. Student musi mieć teczkę, a w niej kopię świadectwa ukończenia szkoły, informacje o obecności, choćby online, na zajęciach. Zarówno student, jak i uczelnia muszą przestrzegać regulaminu studiów. Każda sprawa powinna być rozpatrywana indywidualnie – mówi prof. Hubert Izdebski. ©℗