- Wynagrodzenia asystentów na uczelni są niższe niż kasjerów w supermarketach czy wykwalifikowanych robotników. Najzdolniejsi absolwenci prawa będą zatem podejmowali pracę w kancelariach, a nie na uczelni - mówi Prof. dr hab. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Pandemia, wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny, inflacja… praktycznie co roku zaskakuje nas kolejny kryzys. Jak kształcić prawników w tak zmieniającej się rzeczywistości?

Prawo się zmienia, bo zmienia się otaczająca nas rzeczywistość, chociaż trzeba przyznać, że tempo i zakres zmian w prawie polskim nie daje się tym uzasadnić (czego przykładem mogą być zmiany prawa podatkowego). To stanowi wyzwanie dla nauki prawa i dla dydaktyki. Pojawiają się wciąż nowe sfery życia, które prawo reguluje. Gdy ja studiowałem, nie uczono nas prawa handlowego, prawa europejskiego, prawa antymonopolowego, postępowania arbitrażowego itd.

Coraz bardziej rozbudowane są regulacje z zakresu takich gałęzi prawa jak np. prawo własności intelektualnej, prawo nowych technologii, zwalczania terroryzmu. Nie sposób, by student w trakcie studiów zapoznał się z tymi wszystkimi regulacjami. Wydaje się, że rozwiązaniem jest pozostawienie wyboru studentom, jak to czynimy na moim wydziale, na pewną specjalizację, a zarazem skoncentrowanie się na fundamentach prawa, na przedstawieniu podstawowych konstrukcji, nauczenie studentów korzystania z różnych metod wykładni i krytycznej analizy prezentowanych poglądów.

Prawnicy dzisiaj muszą bardzo szybko reagować na pojawiające się nowości. Czy profil kandydata kierunku prawo uległ zmianie w ciągu ostatnich kilku lat?

Z pewnością kandydaci na przyszłych prawników powinni umieć się uczyć a jednocześnie wykazywać się samodyscypliną. Gdy dyskutowaliśmy, czy wskazywać przedmioty, z których ocena na maturze brana jest pod uwagę w trakcie naboru na studia prawnicze, prezentowałem stanowisko, że nie należy ograniczać się do tradycyjnych przedmiotów jak historia lub WOS. W trakcie studiów na prawie w niewielkim bowiem stopniu bazujemy na wiedzy, którą studenci zdobyli w szkole średniej. Znacznie ważniejsze są: umiejętność krytycznego i logicznego myślenia, selekcji informacji czy analizy poglądów.Także takie cechy jak systematyczność, dokładność, kreatywność, konsekwencja w działaniu, to cechy przydatne w nauce prawa i wykonywaniu zawodu prawnika. Sądzę, że nierzadko student, który miał doskonałe wyniki w matematyce, będzie lepszym prawnikiem, niż ten, który dobrze opanował historię.

Czego powinny zatem uczyć uczelnie prowadzące studia prawnicze?

Na moim wydziale podjęliśmy próbę określenia, jaką wiedzę, umiejętności i kompetencje powinien mieć prawnik w 2030 r. Nie wiem, czy nasza diagnoza się sprawdzi, lecz w przyszłości w coraz większym stopniu o sukcesie w zawodzie prawnika będą decydowały kompetencje miękkie, umiejętność krytycznego myślenia, współpracy w grupie, komunikacji niż wiedza. Za kilka lat zadania w zakresie analizy orzecznictwa czy literatury będą realizowane przez narzędzie oparte na sztucznej inteligencji. Zrobią to znacznie szybciej i dokładniej niż człowiek. Zmieni się więc rola prawnika. Następować będzie także coraz większa specjalizacja, bo nikt już dzisiaj nie jest w stanie znać, choćby pobieżnie, w równym stopniu regulacji z zakresu prawa pracy, prawa medycznego, telekomunikacyjnego czy rynków finansowych.Zarazem prawnik specjalizujący się w jakiejś gałęzi prawa musi wiedzieć, jakie związki zachodzą między poszczególnymi regulacjami z zakresu różnych gałęzi prawa. Musimy zatem przejść na uczenie problemowe, uczyć analizy przypadków. Na WPiA UJ wprowadzamy więc nowe formy zajęć, warsztaty, tutoring czy zajęcia projektowe. W tym roku zaoferowaliśmy przedmiot nazwany „Szkoła krytycznej analizy prawa”, którego celem jest podniesienie kompetencji argumentacyjnych, pogłębienie wiedzy i erudycji prawniczej studentów przez studentów piątego roku.

Zmienia się nie tylko sposób kształcenia studentów, ale też zarządzania uczelnią. Przed jakimi wyzwaniami stoją wydziały prawa?

Dwa najważniejsze wyzwania w mojej ocenie to: spadek nakładów na naukę, co odbija się niekorzystnie na finansach wydziałów przy stale rosnących kosztach, zarówno osobowych jak i kosztach utrzymania infrastruktury oraz brak rotacji kadry dydaktycznej i zamknięcie uczelni na młodych, zdolnych ludzi. Gdy chodzi o finanse, większość pieniędzy przeznaczanych jest na wynagrodzenia i utrzymanie budynków. Na prowadzenie badań naukowych, np. zakup literatury, baz danych, wyjazdy na konferencje naukowe i staże badawcze, nie wystarcza środków. Prowadzenie badań naukowych staje się coraz większym luksusem.

Uregulowania, które zapewniły stabilizację zatrudnienia na uczelniach (brak konieczności uzyskiwania kolejnych stopni naukowych w określonym czasie, możliwość pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego) spowodowały, że tworzy się luka pokoleniowa. Na moim wydziale są już katedry, w których nie ma asystentów i niewielu jest adiunktów z doktoratem. Średnia wieku pracowników wzrasta. Zatrudnienie młodych ludzi, po studiach doktoranckich, jest coraztrudniejsze. Także ze względu na brak środków. Zresztą praca na uczelni staje się coraz mniej atrakcyjna z powodu wysokości wynagrodzeń. Wynagrodzenia asystentów na uczelni są niższe niż kasjerów w supermarketach czy wykwalifikowanych robotników. Najzdolniejsi absolwenci prawa będą zatem podejmowali pracę w kancelariach, a nie na uczelni.

Poprzedni rok upłynął pod znakiem ewaluacji jakości działalności naukowej. Jak pan – jako prawnik – ocenia jej przebieg?

Uważam, że zasadniczą wadą zeszłorocznej ewaluacji były zmiany przepisów, według których była przeprowadza, w trakcie okresu oceny. Skandaliczne były zmiany wykazu czasopism dokonywane pod sam koniec okresu ewaluacji z mocą wsteczną bez wystarczającego uzasadnienia. Przepisy pozwalały także na manipulację np. w zakresie liczby pracowników podlegających ewaluacji, co mogło wpływać na wynik. Przykładem nietransparentności procedury ewaluacji był fakt, że uchwały podejmowane przez Komisję Ewaluacji Nauki nie były jawne, a na ich podstawie minister wydawał swoje decyzje. Gdy niezwłocznie po otrzymaniu decyzji ewaluacyjnej w trybie dostępu do informacji publicznej zwróciłem się o ich udostępnienie, ministerstwo przedłużyło czas na ich przekazanie i otrzymałem je dwóch dni po upływie terminu do złożenia odwołania. Nie sądzę, że był to przypadek.

A jako dziekan, czy tak przyznane oceny można uznać za sprawiedliwe?

Algorytm, według którego przeprowadzano ewaluację zwiększał szanse małych jednostek, w których liczba osób zaliczonych do tzw. liczby N była mniejsza. Statystycznie więc łatwiej im było osiągnąć dobry wynik. Zaskakujący – przynajmniej w naukach prawnych - jest także rozdźwięk między wynikami w kryterium pierwszym i trzecim. Uczelnie, które w kryterium pierwszym, czyli opartym na publikacjach, miały dobry wynik, miały relatywnie słaby wynik w kryterium trzecim, czyli oddziaływaniu na otoczenie społeczno-gospodarcze. Mój wydział w kryterium pierwszym osiągnął słaby wynik, miał jednak najlepszy wynik w kryterium trzecim. Różnica między UJ a drugą najlepszą jednostką w tym kryterium to było prawie 30 pkt.

Jaka zatem powinna być kolejna ewaluacja, aby uniknąć tych błędów?

Przede wszystkim zasady kolejnej ewaluacji powinny być znane na początku okresu podlegającego ocenie i nie mogą być zmieniane. Należałoby także ustalić, czemu ma służyć ewaluacja. Obecnie od wyników ewaluacji zależy nie tylko wielkość subwencji, lecz także prawo do nadawania stopni naukowych, prowadzenia studiów i studiów doktoranckich czy nawet status akademicki uczelni. Tylko mam wątpliwości, czy sposób przeprowadzenia ewaluacji i stosowane kryteria są adekwatne. Choćby wielkość środków przyznanych na finansowanie projektów. Skoro – jak obecnie wielu uważa – wyniki konkursów NCN to swoista loteria ze względu na niewystarczającą wysokość środków przeznaczonych na finansowanie badań, to czy wielkość środków przyznanych jednostce w ramach projektów powinna decydować o wyniku ewaluacji? Zarazem trzeba przyznać, że system oceniania projektów przez NCN jest znacznie lepszy niż w innych konkursach np. organizowanych przez ministerstwa czy NCBiR. Poza tym mając na uwadze duże zróżnicowanie prowadzenia badań naukowych nawet w ramach jednej dziedziny nauki, czy stosowane kryteria nie powinny być bardziej zróżnicowane. Od dawna podnosi się także postulat, aby nie oceniać w taki sam sposób uczelni i instytutów badawczych, w których nie prowadzi się działalności dydaktycznej lub jedynie w bardzo ograniczonym zakresie (szkoły doktorskie). Jeżeli nauczyciele akademiccy mają obowiązek prowadzenia zajęć dydaktycznych, nierzadko w wymiarze przekraczającym pensum, to nie mogą poświęcić tyle samo czasu na badania co osoby zatrudnione w instytutach badawczych.

Rozmawiała Urszula Mirowska-Łoskot