Nieprawidłowości związane z procedurą konkursową na wolne stanowiska szefów szkół, a także brak niezależności skutecznie zniechęcają nauczycieli do ubiegania się o tę posadę. Najczęściej jedyny kandydat już wcześniej jest wstępnie zaakceptowany przez samorząd i kuratorium.
Nieprawidłowości związane z procedurą konkursową na wolne stanowiska szefów szkół, a także brak niezależności skutecznie zniechęcają nauczycieli do ubiegania się o tę posadę. Najczęściej jedyny kandydat już wcześniej jest wstępnie zaakceptowany przez samorząd i kuratorium.
Ministerstwo Edukacji i Nauki nie odniosło się do pytań DGP, czy zamierza podjąć kolejne próby w kierunku zmian w procedurze wyboru dyrektorów. Zdaniem ekspertów zmiany są niezbędne, bo inaczej problemy z obsadzaniem tych stanowisk będą się tylko pogłębiać.
Ciągłe modyfikacje przepisów i obowiązek konsultowania niemal wszystkiego z organem prowadzącym, którym najczęściej jest gmina, sprawiają, że nie ma chętnych, którzy chcieliby przystąpić do konkursu.
- Jeszcze przed dekadą o jedno stanowisko dyrektorskie ubiegało się średnio pięć osób. Oczywiście część tych naborów już była rozstrzygnięta na zasadach porozumienia wójta, prezydenta miasta z kuratorem. Niemniej ci, którzy dobrze się zaprezentowali, mieli szanse w przyszłości przy szukaniu kandydatów na kolejne stanowiska kierownicze w oświacie. Obecnie w samym Radomiu na sześć stanowisk dyrektorskich nie zgłosiła się żadna osoba. Podobnie jest w podmiejskich miejscowościach - mówi Izabela Leśniewska, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
- Najczęściej pojawia się jeden kandydat, rzadko jest kontrkandydat. Co ciekawe, osoby, które czasowo pełniły obowiązki dyrektora, nie stawiają się do konkursu. Obecnie są bardzo obciążeni pracą spowodowaną ciągle pojawiającymi się nowymi regulacjami prawnymi - podkreśla Leśniewska.
Eksperci i sami szefowie placówek oświatowych przyznają, że obecnie praca na tym stanowisku jest bardzo ograniczona w zakresie podejmowania decyzji.
- W naszej placówce pod koniec ubiegłego roku szkolnego brakowało pieniędzy i nie mieliśmy nawet na przysłowiowy papier toaletowy. Dodatkowo kiedyś mogliśmy sami decydować o wydawaniu pieniędzy na wsparcie dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności, a teraz musimy konsultować każdą złotówkę z samorządem - podkreśla Izabela Leśniewska.
Według niej chętni na takie stanowisko mogą się ponownie pojawić, pod warunkiem że będą mieć zagwarantowaną autonomię i swobodę podejmowania decyzji również w zakresie posiadanych środków.
Także procedury naboru często są słabym punktem samorządów. Tomasz Malicki, były już dyrektor jednego z najlepszych liceów w Krakowie, nie został ponownie wybrany w konkursie. Zaskarżył całą procedurę do sądu administracyjnego, który nakazał powtórzenie konkursu. Takich przykładów jest więcej i występują najczęściej wtedy, kiedy organy prowadzące chcą na siłę forsować na to stanowisko swoich kandydatów.
Od 15 lutego nowym dyrektorem w Zespole Szkół Leśnych w Biłgoraju został Adam Przytuła. Z uwagi na to, że ta placówka podlega Ministerstwu Klimatu i Środowiska, konkurs był przeprowadzony w tym resorcie. Do konkursu nie zgłosił się kontrkandydat, a cały jego przebieg budził poważne wątpliwości proceduralne. Jeden z członków komisji konkursowej, przedstawiciel związków zawodowych, zarzucił jednak przewodniczącemu, że do udziału w konkursie nie zostało zaproszone Forum Związków Zawodowych. Poza tym kandydat na dyrektora odpowiedzi na pytania organu prowadzącego i nadzorującego placówkę odczytywał z kartki. Dodatkowo pojawiły się zarzuty braku tajności głosowania nad wyborem kandydata. Wniosek o unieważnienie konkursu nie został uwzględniony.
- W trakcie konkursu wyraziłem swoją dezaprobatę wobec kandydata, który odczytywał odpowiedzi na zadane pytania przez przedstawicieli ministerstwa. Na moje pytania nie był już w stanie odpowiedzieć, co bardzo podaje w wątpliwość posiadaną przez niego wiedzę i kompetencje do zajmowania tego stanowiska - mówi Andrzej Antolak, członek komisji konkursowej z NSZZ „Solidarność”.
- Drugim powodem do unieważnienia konkursu jest brak zapewnienia pełnej tajności głosowania. Nie było urny, a każdy praktycznie mógł widzieć, jak głosują inni. Mam wrażenie, że ten kandydat na siłę był namaszczony na to stanowisko z nadania politycznego - dodaje.
Organ prowadzący cały czas broni wyłonionego kandydata.
Maciej Szmit, zastępca dyrektora departamentu leśnictwa i łowiectwa Ministerstwa Klimatu i Środowiska, nie dopatrzył się nieprawidłowości w procedurze tajnego głosowania. Zaznaczył też, że przepisy dotyczące konkursów na dyrektorów nie ograniczają uczestnikom możliwości korzystania z materiałów. Sprawę skomentował Adam Przytuła, nowy dyrektor wspomnianej placówki.
- Nie byłem członkiem komisji, więc trudno mi się odnieść do tych zarzutów. Z kolei to, że czytałem z kartki odpowiedzi na pytania, jest przecież dopuszczalne, bo każdy może przygotować się do odpowiedzi pisemnie. Zarzucanie mi, że jestem z nadania politycznego, jest dla mnie pomówieniem - przekonywał Adam Przytuła.
Beata Aranowska, dyrektor Zespołu Szkół nr 127 w Warszawie, w rozmowie z DGP przyznała, że najprawdopodobniej nie będzie się ubiegać o kolejną kadencję. Jej zdaniem szef placówki jednoosobowo odpowiada niemal za wszystko - począwszy od papieru toaletowego, na bezpieczeństwie uczniów i pracowników skończywszy. Co ciekawe, jej wynagrodzenie na tym stanowisku wynosi 6 tys. zł, a wśród nauczycieli są osoby, które z dodatkowymi godzinami pracy zarabiają więcej. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama