Niska przepustowość internetu w salach lekcyjnych, przestarzałe urządzenia albo w ogóle brak wystarczającej liczby komputerów. To technologiczny obraz polskiej szkoły wyłaniający się z najnowszego badania – mówi Rafał Lew-Starowicz, wiceprezes Fundacji EdTech Poland

W grudniu Fundacja EdTech Poland wykonała diagnozę technologii informacyjno-komunikacyjnych w szkołach podstawowych. Jaka była jej geneza?

ikona lupy />
Rafał Lew-Starowicz, wiceprezes Fundacji EdTech Poland / Fot. materiały prasowe

Celem badania było poznanie aktualnego stanu wyposażenia szkół podstawowych w sprzęt komputerowy oraz infrastrukturę sieciową, w związku z planowanymi przez rząd inwestycjami m.in. w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Jednym słowem – chcieliśmy poznać potrzeby placówek oświatowych w tym zakresie. Oprócz tego badanie miało pomóc w określeniu kolejnych obszarów, wymagających analizy. Mamy bowiem w planach kolejne diagnozy, ale najpierw musimy dowiedzieć się, jakie dokładnie tematy wymagają pogłębienia. Dlatego, przy po okazji badań, pytaliśmy szkoły m.in. o to, z jakich aplikacji do prowadzenia lekcji korzystają.

Jak zostało przeprowadzone badanie, ile szkół wzięło w nim udział?

Zostało przeprowadzone metodą CAWI, w oparciu o zestandaryzowany kwestionariusz. Został on wysłany do 1 tys. placówek. Zebraliśmy odpowiedzi od ponad 150 szkół. W próbie tej znalazły się szkoły ze wszystkich województw i typów miejscowości. Dodam, że termin na przesłanie odpowiedzi był krótki. Badanie ankietowe było prowadzone od 1 do 12 grudnia.

Co braliście pod uwagę, badając wyposażenie szkół?

Braliśmy pod uwagę przede wszystkim możliwości, jakie istnieją dla jednoczesnej pracy online uczniów z kilku klas, relację posiadanego przez szkoły sprzętu do możliwości, jakie daje tzw. praca w chmurze. Wygląda na to, że inwestycje w ramach KPO są bardzo potrzebne dla transformacji cyfrowej szkół. Bez dodatkowego wsparcia nie da się realizować procesu kształcenia z pomocą nowych technologii.

Jak wypadło badanie? Czy wyniki są dla pana zaskoczeniem?

Uzyskaliśmy potwierdzenie otrzymywanych informacji ze szkół, że istnieją bardzo poważne problemy z korzystaniem z internetu poza salą informatyczną i sekretariatem szkoły. Nie przypuszczaliśmy, że jest aż tak źle. Zaledwie 20 proc. przedstawicieli badanych szkół stwierdza, że nie doświadcza problemów z przepustowością internetu. Większość natomiast deklaruje, że rzeczywista szybkość jest niższa niż 100 Mbp/s. Do tego 7 proc. wspomina, że wynosi ona w ich placówce mniej niż 50 Mbp/s. Wyposażenie szkół w sprzęt komputerowy jest także niewystarczające, co wyraża się nie tylko w dostępie do niego, lecz także wieku i jego możliwości wykorzystania do pracy zdalnej. Ponad połowa zasobu komputerów w polskich szkołach, 61 proc., to sprzęt co najmniej pięcioletni, którego funkcje mogą się okazać niewystarczające do sprawnej realizacji zadań edukacyjnych. W 26 proc. badanych placówkach – znajdujących się głównie na obszarach wiejskich i w miastach do 20 tys. mieszkańców – komputery starsze niż pięć lat stanowią więcej niż trzy czwarte zasobu.

Co to oznacza?

To pokazuje, że choć Ogólnopolska Sieć Edukacyjna, program publicznej sieci telekomunikacyjnej, dający szkołom w całej Polsce możliwość podłączenia szybkiego, bezpłatnego i bezpiecznego internetu działa od pięciu lat, to ciągle są duże braki w tym zakresie. Niska przepustowość internetu i przestarzały sprzęt przekładają się natomiast na sposób wykorzystania tych narzędzi. Służą do odtwarzania filmów, a nie kreatywnego działania, pracy w zespołach. A przypomnę, że coraz częściej mówi się o wykorzystaniu sztucznej inteligencji w edukacji, wirtualnych laboratoriach. To natomiast wciąż pieśń przyszłości. Bo jak wybiegać tak daleko w przyszłość, skoro w większości szkół z internetu w tym samym czasie mogą korzystać uczniowie tylko jednej klasy? Poza tym Ministerstwo Edukacji i Nauki wydało 360 mln zł na zintegrowaną platformę edukacyjną Zpe.gov.pl, zawierającą materiały pomocne w nauce, z której dziś mało kto może w pełni skorzystać. To tworzy z kolei nierówności między placówkami w nauce dzieci.

Jaki zatem obraz polskiej szkoły wyłania się z badania?

Stan infrastruktury sieciowej w szkole odbiega od stanu infrastruktury w przeciętnym gospodarstwie domowym czy firmie. W częściej niż w co drugiej szkole komputery z dostępem do internetu są dostępne dla uczniów wyłącznie w pracowniach informatycznych. Mimo dużej dostępność Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej (OSE) – szerokopasmowego internetu doprowadzonego do budynku szkoły – w mniej więcej co trzeciej badanej szkole liczba punktów dostępu nie pozwala na upowszechnienie pracy w chmurze w więcej niż dwóch oddziałach klasowych naraz.

Czy widać zróżnicowanie regionalne w tym zakresie?

W szkołach zlokalizowanych na obszarach wiejskich, mających zwykle mniej uczniów, jeden komputer przypada średnio na cztery osoby, w miastach do 50 tys. mieszkańców – na cztery–sześć, a w miastach powyżej 50 tys. na osiem osób. Istnieją duże dysproporcje w dostępności sieci dla użytkowników. W 10 proc. szkół, głównie wiejskich, znajduje się zaledwie jeden punkt dostępu przypadający średnio na 215 użytkowników. Dla porównania znam firmy, w których punkt dostępu przypada na pięciu użytkowników. W małych miastach do 50 tys. mieszkańców średnia liczba punktów dostępu na szkołę wynosi 3, ich dostępność mierzona liczbą potencjalnych użytkowników stanowi zaś 165. Można więc mówić o wykluczeniu cyfrowym wielu placówek. OSE miało to wyrównać, ale ciągle się to nie udało, bo zabrakło kolejnych inwestycji wewnątrz placówek.

Czego więc brakuje, a czego nie w polskich szkołach?

Dzięki takim programom MEiN jak Laboratorium Przyszłości, Aktywna Tablica, środkom unijnym z Regionalnych Programów Operacyjnych, Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa, polepszyła się sytuacja względem 2017 r., z którym porównywaliśmy zebrane dane. Jest więcej monitorów interaktywnych drukarek 3D, robotów, okularów VR i innych pomocy dydaktycznych. Niewątpliwie pandemia przyczyniła się także do zwiększenia liczby sprzętu komputerowego dostępnego dla uczniów. Problem jednak jest widoczny w zakresie korzystania z internetu i wspólnej pracy uczniów w środowisku wirtualnym. Jest więc lepiej, ale ciągle nie doskonale. Co oznacza, że jest wiele pracy do wykonania. I tak, jak już wspomniałem, rozwój projektów opartych na AI, wykonywanie doświadczeń w wirtualnych laboratoriach czy udostępnianie plików o dużych objętościach, wysokiej rozdzielczości to niestety pieśń przyszłości, a nie rzeczywistość. Choć tak powinno być.

Czy zatem polskie szkoły są dobrze czy wciąż słabo wyposażone? Co to oznacza dla pracy placówek i samych uczniów?

Na tle innych krajów choćby Niemiec, Hiszpanii czy Francji można powiedzieć, że i tak sytuacja nie jest zła, ale lepiej porównywać się np. z Estonią czy Japonią. My jednak powinniśmy dążyć do osiągnięcia pewnego standardu w skali całego kraju. Tak, aby szanse edukacyjne zwiększać tam, gdzie występują duże różnice w dostępie do technologii informacyjno-komunikacyjnych. Wciąż występuje duże zróżnicowanie pod tym względem. Według danych NASK, na koniec 2022 r. z usług OSE korzystało 20 210 szkół, z tego zaledwie 591 korzysta z usług
o wyższej przepustowości. Każda szkoła ma prawo skorzystać z usługi o przepustowości większej niż 100 Mbp/s, wykupując taką opcję. Gwarantowana przez państwo szybkość internetu to 100Mbp/s.

Jakie są najpilniejsze inwestycje w zakresie technologii do przeprowadzenia?

Sprzęt komputerowy, tak aby nie było już kuriozalnej sytuacji, że nauczyciele korzystają z prywatnego. W przeciętnym zakładzie pracy standardem jest wyposażenie pracownika w stację roboczą. Choćby ze względów bezpieczeństwa danych, ubezpieczenia, przynoszenie własnego komputera jest niewskazane. Nieodzowne są inwestycje w infrastrukturę sieciową wewnątrz szkoły, aby w każdej sali lekcyjnej można było korzystać np. z e-materiałów online i nie przerywało ciągle połączenia internetowego.

Czy wymaga to dużych nakładów?

Niestety, nakłady finansowe potrzebne do transformacji cyfrowej szkół są gigantyczne. Dla zobrazowania, nowe komputery tylko dla czwartoklasistów i nauczycieli szkół podstawowych to w skali kraju 3 mld zł. Ten wydatek przewidziano w KPO. Ważne jest tutaj osiągnięcie korelacji z inwestycjami organów prowadzących szkoły i dobry przepływ informacji, aby można było optymalnie zaplanować wydatki kilkuletnie. Kolejne 2 mld zł w ramach KPO przewidziano na infrastrukturę sieciową. W sumie więc mowa o 5 mld zł, które mogą trafić do polskich szkół podstawowych. Choć to dużo, to jednak ciągle mało, patrząc na faktyczne potrzeby. Poza tym ta kwota nie załatwia problemu w tym zakresie, z jakim borykają się szkoły średnie. Tu sytuacja wygląda jeszcze gorzej.

Co pan w związku z tym rekomenduje?

Opracowanie standardu dla polskich szkół, który byłby drogowskazem, do czego dążymy. Kolejna sprawa to pokazanie, jakich pieniędzy można oczekiwać na wykonanie zadania i skąd będą pochodziły. Wreszcie potrzebne jest współdziałanie wszystkich stron – rządowej, samorządowej, dyrektora szkoły. Tylko wtedy będzie można zaplanować dobrze zakres potrzebnych zmian, bez ryzyka, że niektóre z nich się powielą, bo będą realizowane na różnych szczeblach, o czym każda ze stron nie ma pojęcia. Na razie natomiast marszałkowie realizują działania w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych, państwo opracowuje swoje programy, a organy prowadzące, samorządy planują własne wydatki na poprawę standardu szkół.

Rozm. PO