Chcemy, żeby organizacje pozarządowe pokazały, czego będą uczyć w szkole. To się nie podoba rewolucjonistom, którzy przeszli z kulturową rewolucją gender przez uczelnie, ośrodki kultury i chcieli przejść przez szkoły, a my im stawiamy tamę - powiedział w środę minister MEiN Przemysław Czarnek.

Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek w środę na antenie telewizji Republika skomentował ustawę regulującą prowadzenie zajęć w przedszkolach i szkołach przez organizacje i stowarzyszenia. "Zimą uchwaliliśmy ustawę o zmianie prawa oświatowego, zgodnie z którą dawaliśmy dużo więcej uprawnień wszystkim, nie tylko radzie rodziców, jeśli chodzi o decydowanie o tym, czy do szkół mogą wchodzić organizacje pozarządowe i jakie" - wyjaśnił minister.

Dodał, że nowe uprawnienia otrzymał też kurator oświaty. „Po to, aby jako organ nadzoru pedagogicznego mógł kontrolować treści, które organizacje pozarządowe, zwłaszcza w wielkich miastach, przekazują naszym dzieciom" - wskazał.

Ustawę na początku marca zawetował prezydent Andrzej Duda. „Pan prezydent od razu powiedział, że nie jest to kwestia braku chęci poparcia tych przepisów, tylko okoliczności. To był początek marca, początek wojny w Ukrainie, ustawa o obronie kraju, potrzebna była jedność w tym temacie i pan prezydent chciał odsunąć spory wokół tej ustawy oświatowej na później" - powiedział minister.

"Ostatecznie został wypracowany kompromis z panem prezydentem oraz kształt ustawy, który trafił do laski marszałkowskiej, wczoraj rozpoczęło się pierwsze czytanie w sejmowej komisji Edukacji Nauki Młodzieży i podobny krzyk do wcześniejszego" - dodał.

Zdaniem szefa resortu organizacje, które wchodzą do szkół, to są "głównie genderowskie organizacje, które chcą robić wodę z mózgu dzieciom i mówić o 50 iluś tam płciach, o możliwości wyboru płci kulturowej i społecznej, czyli tej gender, przez co później dzieci mają mnóstwo problemów psychicznych i tożsamościowych".

"My chcemy, żeby te organizacje - zanim zaczną uczyć w szkole - pokazały, czego będą uczyć, materiały, treść lekcji, po to, żeby rodzice świadomie mogli podjąć decyzję o tym, czy puszczą dzieci na lekcje, czy nie. I żeby kurator, jako organ nadzoru pedagogicznego, mógł zablokować organizacje, które gorszą dzieci" - powiedział.

W opinii ministra "nie podoba się to rewolucjonistom, którzy przeszli z tą kulturową i seksualną rewolucją gender przez uczelnie, ośrodki kultury i chcieli przejść przez szkoły, a my im tu stawiamy tamę".

Minister Czarnek skomentował też przepisy dotyczące edukacji domowej, jako dodatkowe do ustawy oświatowej. "Te przepisy są po to, aby uszczelnić system. Wówczas, kiedy uchwaliliśmy przepisy, zgodnie z którymi podnosimy finansowanie edukacji domowej do 80 procent wskaźnika z 0,8 do 0,6, znieśliśmy także rejonizację. Spowodowało to (zwiększenie liczby - red.) szkół w chmurze, które mają po kilkanaście tysięcy uczniów, przy czym nie ma to nic wspólnego z edukacją domową, ponieważ egzaminy prowadzone są w sposób zdalny, bez kontroli kuratora" - powiedział.

Wskazał, że "edukacja domowa jest edukacją, którą rodzice mogą sobie wybrać i to ma być edukacja domowa, a nie edukacja stadionowa". "Jak słyszę, że egzaminy takiej szkoły w chmurze mają być na stadionie narodowym, to co to ma wspólnego z edukacją domową? Nie róbmy sobie żartów ze szkoły" - podkreślił.

Zdaniem szefa resortu, egzaminy klasyfikacyjne muszą mieć formę stacjonarną. "Cóż to za egzaminy zdalne, to zupełnie niepoważnie. O terminie takiego egzaminu i miejscu trzeba będzie poinformować kuratora, żeby ewentualnie mógł wizytator sprawdzić, czy egzamin odbywa się prawidłowo i na jakim poziomie" - stwierdził.

"Chcemy, aby do edukacji domowej zapisywać dzieci w okresie rekrutacyjnym, czyli od 1 lipca do 21 września, a nie w każdej chwili w ciągu roku, bo to komplikuje sprawy rozliczeń finansowych" - powiedział.

Poruszył też kwestię rejonizacji edukacji domowej. "Chcemy wrócić do rejonizacji, ale dwóch województw. Dzieci mogą być przypisane w edukacji domowej do szkoły na terenie województwa, w którym mieszkają, bądź sąsiedniego, żeby ukrócić patologię, że dziecko z Białegostoku czy Suwałk jest w szkole w Katowicach. Jak ono ma później dojechać na egzamin stacjonarny?" - zapytał.

"Te trzy rzeczy w żaden sposób nie przeszkadzają edukatorom domowym, są uzgodnione ze środowiskiem edukacji domowej i eliminują nadużycia, które się pojawiły w ciągu ostatniego półtora roku" - podsumował minister Czarnek.(PAP)

Autorka: Agnieszka Gorczyca

ag/ mir/