Sytuacja finansowa na uczelniach wyższych jest zła - zgadzają się zarówno przedstawiciele ministerstwa jak i środowiska naukowego. Wynagrodzenia nie tylko nie nadążają za inflacją i minimalnym wynagrodzeniem, ale także nie spełniają wymogów, jakie same przed sobą postawili kilka lat temu ministrowie. W Sejmie posłowie, wiceminister edukacji i nauki oraz przedstawiciele środowiska podsumowali sytuację finansową szkolnictwa wyższego.
Komisja o zmianach w finansowaniu polskiej nauki
Wiceminister Edukacji i Nauki Wojciech Murdzek przedstawił informację na temat planowanych przez ministerstwo zmian w finansowaniu polskiej nauki. Jak podkreślił, MEiN przeznaczyło w tym roku dodatkowe 136 mln złotych dla uczelni zawodowych, a w kolejce czeka 150 mln dla uczelni akademickich.
Wcześniej rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. dr hab. Jacek Popiel uzasadniał, że te kwoty są niewystarczające. W przypadku samego tylko Uniwersytetu Jagiellońskiego zwiększenie kosztów opłat za prąd będzie bowiem wynosiło 154 miliony złotych. W 2021 roku uczelnia zapłaciła za energię 26 mln złotych, a szacunek na 2023 rok zakłada 181 mln złotych.
Jednak zdaniem wiceministra, przedstawiane kwoty, dotyczące zwiększenia nakładów finansowych uczelni na koszty prądu, są już nieaktualne ze względu na uchwaloną ustawę o maksymalnych cenach prądu, która obejmuje także uniwersytety i instytuty badawcze. - Podwyżki kosztów funkcjonowania będą, ale nie będą tak dotkliwe, a rząd nie może ich wszystkich wziąć na siebie – argumentował Murdzek.
Przypomniał także, że MEiN jest w stałym kontakcie ze stroną społeczną, z którą ustalono trzy filary poprawy sytuacji na uczelniach. Pierwszy z nich zakładałby podwyżki wynagrodzeń rzędu 17 proc, które wyrównałyby straty wynikające z rosnącej inflacji. Drugi to podwyżka wynagrodzenia profesora do trzykrotności pensji minimalnej. Jak podkreślił wiceminister, środowisko naukowe zdaje się być zgodne co do tego, że należy utrzymać zapisany w ustawie system określania wynagrodzeń na uczelniach, który zakłada, że pensje pozostałych pracowników naukowych są pochodną pensji profesora.
Ustalenia z reformy Gowina nieaktualne
Do tej części wystąpienia wiceministra szeroko odwołał się Janusz Szczerba, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki ZNP, przypominając ustalenia jakie zapadły podczas procedowania reformy Gowina, która zmieniła system funkcjonowania szkolnictwa wyższego. Padały wówczas deklaracje ze strony ministerstwa, że bez zwiększenia nakładów finansowych reforma szkolnictwa wyższego się nie powiedzie. - Ustaliliśmy jako związek zawodowy, a ówczesny minister nauki zgodził się z tymi ustaleniami, że minimalne wynagrodzenie profesora za pracę będzie wynosiło trzykrotność pensji minimalnej. W 2018 roku tak było. Przelicznik ten wynosił 3,08 - mówił Szczerba. W kolejnych latach ministerstwo odeszło od niego. Obecnie, wyliczał Szczerba, wynosi 2,13, a zmiany o jakich mówił wiceminister Murdzek choć nominalnie zakładają wzrost wynagrodzeń, to w odniesieniu do tego przelicznika oznaczają spadek do dwukrotności wynagrodzenia minimalnego profesora w odniesieniu do wynagrodzenia minimalnego. - Ustawa narzuciła pewne wymagania pracownikom naukowym, strona społeczna się na to zgodziła, ale pod warunkiem osiągania określonych wynagrodzeń - przypomniał Szczerba.
W odpowiedzi na pojawiające się problemy z finansowaniem nauki już w 2019 roku, strona społeczna wnosiła o ustalenie podwyżek w kolejnych latach (2019,2020 i 2021) o 9 proc., co miało zagwarantować osiągnięcie celu określonego w 2018 roku. – Tak się również nie stało – powiedział Szczerba. - Nadal upominamy się o to, żeby jeszcze w 2022 roku MEiN przyznało w sumie 20 proc. podwyżki. Wtedy zostaną zrekompensowane obietnice rządu, a przypominamy, że te ustalenia dotyczyły sytuacji sprzed inflacji 17,2 proc. - podsumował.
Nakłady na naukę powiązane z PKB
Trzeci filar, o którym mówił Murdzek zakłada kierunkowe dążenie do powiązania nakładów na naukę z procentem PKB, jak ma to miejsce w przypadku ochrony zdrowia czy obrony narodowej. Celem długofalowym ma być 3 proc. PKB, a celem pośrednim – 1,7 proc. PKB. Jak podkreślał później rektor Politechniki Śląskiej prof. dr hab. inż. Arkadiusz Mężyk oraz przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Rada Ministrów w lipcu przyjęła dokument Polityka Naukowa Państwa, który jasno określa jej cele i założenia. Rząd deklaruje w tym dokumencie, że chce zwiększania atrakcyjności sektora nauki, że jej celem powinno być ciągłe pozyskiwanie młodych talentów i nakierowanie na rozwój międzynarodowy, a to można osiągać tylko przez realne zwiększanie finansowania. Tymczasem jak wynika z danych KRASP w 2021 roku 38 proc. uczelni w Polsce wygenerowało stratę finansową, a w 2022 roku odsetek ten przekroczy 60 proc.
Duże wątpliwości budziły przedstawione przez wiceministra dane dotyczące średniego wynagrodzenia na uczelniach. Jego zdaniem, jak wynika z danych przedstawionych przez uczelni,e wynoszą one w przypadku profesora 13 tysięcy złotych brutto, profesora uczelni 10,6 tysiąca, adiunkta 8,1 tysiąca, a asystenta 5,1 tysiąca. Jednocześnie średnia zasadnicza to odpowiednio 8 tysięcy, 6,3 tysiąca, 5,1 tysiąca i 2,5 tysiąca. Z zapisów ustawy i rozporządzenia wynika, że jest to odpowiednio: 6410 zł brutto, 5320,30 zł brutto, 4 679,30 zł brutto i 3 205 zł brutto.
Wszyscy uczestnicy, którzy zabierali w tej sprawie głos podkreślali, że na ich uczelniach taka średnia jest nieosiągalna. Dodatkowo, jak podkreślał dr hab. Marek Kisilowski podwyżka 4,4 proc. nie została przyznana w 2022 roku, ale w ostatnim kwartale 2022 roku, a kolejna – 7,8 proc. nie zostanie przyznana w 2023 roku, ale od maja 2023 roku. A dodatkowo bez zmian w rozporządzeniu, mówił, nie ma żadnej gwarancji, że pieniądze ze zwiększonej subwencji zostaną przekazane na wynagrodzenia.
Wiceminister zadeklarował także, że rozporządzenie regulujące podwyżki i minimalne wynagrodzenie profesora jest już gotowe.