O taką zmianę przepisów wystąpił do ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka prezydent Krakowa. Uważa, że do liceów i techników dostają się również osoby ze słabymi wynikami. Jak wskazuje w liście, do którego dotarł DGP, uczniowie ci, przyjęci mimo niskiej punktacji, często mają problemy z ukończeniem edukacji pomimo wsparcia ze strony szkoły i różnych form pomocy psychologiczno-pedagogicznej.

„Uzyskanie postulowanego uprawnienia pozwoli jednostkom samorządu terytorialnego na kształtowanie w większym niż obecnie stopniu proporcji liczby uczniów kształcących się w poszczególnych typach szkół ponadpodstawowych” – przekonuje w piśmie do MEiN prezydent Jacek Majchrowski.

Rynek pracy czeka na absolwentów branżówek

Więcej uczniów trafiałoby wówczas do szkół branżowych, których absolwentów potrzebuje rynek pracy, a które często wybierane są dopiero w ostateczności.
– O tych kwestiach rozmawiamy od jakiegoś czasu w środowisku samorządowym. Chodzi nam o wprowadzenie rozwiązań systemowych. Dzisiejszy system edukacji jest drożny i nie zamyka nikomu drogi do dalszego kształcenia, więc osoby, które trafiłyby do szkół branżowych, mogłyby dalej się kształcić, zdawać maturę i podjąć studia. Natomiast nie marnowałyby tych kilku lat w liceum, ale w tym czasie mogłyby zdobyć zawód i zadbać o swoją przyszłość – podkreśla Marek Wójcik, sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST).

Nowe uprawnienia: limit punktów do liceum

Zgodnie z propozycją samorządowców chodzi o wprowadzenie zmian w rozdziale 6 ustawy z 14 grudnia 2016 r. – Prawo oświatowe (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1082 ze zm.), który określa zasady rekrutowania m.in. do szkół publicznych. Prezydent Krakowa postuluje dodanie do niego regulacji umożliwiających określanie przez organ prowadzący szkołę publiczną minimalnego limitu punktów uzyskiwanych przez kandydatów, uprawniającego do ubiegania się o przyjęcie do technikum i liceum ogólnokształcącego. Wskazuje, że brak takiego uprawnienia powoduje, że często do tych szkół przyjmowani są uczniowie, którzy potem nie radzą sobie z nauką i kończą kształcenie, nie przystępując do egzaminu maturalnego albo nie zdając go, czy też zaliczając go na bardzo niskim poziomie. Podobnie jest z egzaminami zawodowymi w technikach. Jak przekonuje Jacek Majchrowski, te osoby nie mają szans na kontynuowanie nauki na studiach i często zostają bez kwalifikacji zawodowych lub z niskimi kompetencjami.
Podobne spostrzeżenia ma Marek Wójcik. – Obecnie niestety zdarza się, że do liceum są przyjmowane osoby, których punktacja z egzaminów wynosi 10–20 pkt. Robimy krzywdę tym dzieciom, które potem męczą się w liceum, kiedy mogłyby w tym czasie nabywać interesujące je umiejętności zawodowe, a potem zarabiać nawet kilka razy więcej niż osoba po studiach, która kształciła się na kierunku, po którym trudno znaleźć pracę – wskazuje. Podkreśla, że te kwestie można oceniać z dwóch perspektyw – społecznej i ekonomicznej. – Wcale nie są one ze sobą w kontrze. Mamy bardzo wiele przykładów, kiedy publiczne pieniądze są wydawane nieefektywnie. Nawet jeżeli ktoś skończy studia i zdobędzie papier, to nie wykorzystuje potem tej wiedzy w pracy zawodowej – dodaje Wójcik. Przekonuje, że nieefektywne kształcenie jest też działaniem na szkodę samorządu.

Kto ma iść do szkoły branżowej

Czy taki postulat ma szansę na wdrożenie? – Głos prezydenta Krakowa odbierałbym jako zwrócenie uwagi na problem. Niemniej jednak, jeżeli poparliby go inni samorządowcy, to członkowie KWRiST są w stanie wywrzeć presję na rząd, aby taką zmianę wprowadzić – uważa Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Sam pomysł ocenia jednak niejednoznacznie. – Tu chodzi o los uczniów i ich przyszłość. Tymczasem ta propozycja wydaje mi się nieskonsultowana z rodzicami i uczniami. Może być odebrana jako bardzo kontrowersyjna – ostrzega. Jak tłumaczy, sprowadza się bowiem do sterowania strumieniem kandydatów do szkół ponadpodstawowych. W jego ocenie, aby taki postulat mógł zostać zaakceptowany, wymaga szeroko zakrojonych konsultacji społecznych, dyskusji z rodzicami i uczniami oraz oceny, na ile takie rozwiązanie jest demokratyczne i zapewnia wszystkim równe szanse w dostępie do edukacji. A następnie zorganizowania kampanii na ten temat.
DGP przeprowadził sondę wśród miast, czy poparłyby pismo prezydenta Krakowa. Wynika z niej, że nie ma jednomyślności w tym temacie. Przykładowo Rzeszów uważa, że samorządy powinny posiadać narzędzia, które pozwolą im decydować o minimalnych progach punktowych w liceach i technikach. Jednak inaczej tę sprawę oceniają np. przedstawiciele Torunia. Ich zdaniem taki próg mógłby być określony, ale nie przez poszczególne samorządy, uczniowie mogą bowiem wybierać dowolne szkoły ponadpodstawowe na terenie całego kraju. – Egzamin ósmoklasisty jest rozwiązaniem systemowym ogólnopolskim, zatem wprowadzanie jakichkolwiek progów minimalnych bazujących na jego wyniku powinno wynikać z systemu przyjętego na poziomie ogólnokrajowym – uważa Aleksandra Iżycka, rzeczniczka prezydenta Torunia.
Ministerstwo Edukacji i Nauki na razie nie ustosunkowało się do pytań DGP na ten temat. ©℗