Nauczyciele opłacani w części z funduszy od rodziców? To coraz częściej spotykana w publicznych placówkach praktyka.

Na rozpoczęciu roku szkolnego w jednej z podstawówek na warszawskiej Pradze-Południe dyrektor oznajmiła, że mimo starań nie udało jej się jeszcze zatrudnić nauczyciela języka hiszpańskiego. A precyzyjniej mówiąc, ma kandydata, Hiszpana, który jednak nie chce się zgodzić na proponowane przez publiczną placówkę warunki finansowe. Dlatego apeluje do rodziców, by rozważyli możliwości finansowego wsparcia dla nauczyciela. Z sondy DGP przeprowadzonej wśród szkół wynika, że kierownictwo szkół często sięga do kieszeni rodziców.
Zbiega się to w czasie z komunikatem MEiN, które na swojej stronie internetowej podkreśla, że nauka w publicznych placówkach jest bezpłatna.

Rodzice płacą za nauczyciela

Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, mówi wprost: to ryzykowny krok dyrektora. Ocenia, że został jednak zrobiony w akcie desperacji.
– Bo ile można szukać nauczyciela do szkoły i prosić o większe pieniądze na wynagrodzenia? Sprawę mógłby załatwić dodatek motywacyjny. Samorządy mają jednak ograniczone środki na tego rodzaju wsparcie. Jest ono uzależnione od kondycji finansowej gminy – tłumaczy.
Jak tłumaczy Marta Handzlik-Rosuł, specjalistka ds. prawa oświatowego i szkoleniowiec w Think & Make Institute, prawo nie zezwala na dofinansowanie szkolnictwa publicznego bezpośrednio przez rodziców. Takiej możliwości nie ma także rada rodziców (RR), bo nie posiada osobowości prawnej. W praktyce oznacza to, że nie może zawierać umów, zatrudniać osób. Jak wskazuje art. 84 ustawy – Prawo oświatowe, rada w celu wspierania działalności statutowej szkoły może gromadzić fundusze z dobrowolnych składek rodziców oraz innych źródeł (jak np. kiermasze, aukcje, darowizny). Z tego źródła nie może być jednak mowy o wydatkach zapewniających bieżącą organizację pracy szkoły. Bo, jak podkreśla MEiN, za nią, w myśl art. 10 ustawy – Prawo oświatowe odpowiada organ prowadzący placówkę. W praktyce środki z RR powinny więc iść na dofinansowanie np. do wycieczek (dla uczniów w gorszej sytuacji finansowej), nagrody, imprezy szkolne.

Stowarzyszenie lub fundacja lekiem na dodatkowe zajęcia

Ale jest i inna droga. Rodzice czy absolwenci danej szkoły zakładają stowarzyszenie, fundację. I jako podmiot zewnętrzny gromadzą w ten sposób środki, które następnie przeznaczają na sfinansowanie dodatkowych godzin dla danego nauczyciela. Są to zajęcia teatralne, przygotowujące do olimpiad przedmiotowych, matury. Zależnie od potrzeb uczniów, ale też – problemów wynikających ze skompletowaniem kadry.
– Nie wiem, jak to wygląda w skali kraju, ale orientuję się w przypadku liceów stojących wysoko w rankingach. Niemal przy każdym jest stowarzyszenie czy fundacja – ocenia Wiesław Kosakowski, dyrektor III LO w Gdyni. Opisuje, że to rozwiązanie konieczne, w obliczu niedofinansowania w oświacie. Nie tylko, jeśli chodzi o pensje. Przekonuje, że konieczna jest zmiana przepisów. Podaje przykład. – Naszemu boisku grozi wyłączenie z użytkowania. Żeby mogli z niego korzystać uczniowie, powinny się znaleźć pieniądze na remont. A tych dziś nie ma. Gdyby szkoły, wzorem, uczelni i zapisów w ustawie o szkolnictwie wyższym i nauce, miały osobowość prawną, ułatwiłoby mi to szukanie środków na ten cel.
Dyrektor Kosakowski przyznaje, że gdy chodzi o pensje budżetowe, szkoły nie mają pola manewru. Dlatego, jeśli chce się zatrzymać najlepszych nauczycieli, być wysoko w rankingach, trzeba szukać innych systemów zachęt. – W te wakacje, m.in. z programu Erasmus, udało się wysłać na dwutygodniowe szkolenie z języka angielskiego na Maltę prawie 30 osób z kadry. Nie były to wakacje, tylko ciekawa możliwość rozwoju osobistego. Z kolei w ramach programu „Zdolni z Pomorza”, realizowanego we współpracy z samorządem województwa, pozyskujemy środki na realizację zajęć dla uczniów. Dzięki temu informatycy, matematycy za ich prowadzenie popołudniami w szkole dorabiają do pensji. Inny sposób to wyjście naprzeciw oczekiwaniom nauczycieli przy układaniu planów lekcji. Słyszymy wprost, że dana osoba, ze względów finansowych, pracuje też w szkole prywatnej. Chodzi więc o to, by tak ułożyć plan, by jej to umożliwić – wylicza.
W kolejnych szkołach podobnie. – Przy szkole działa stowarzyszenie wychowanków – opisuje Jacek Piwoński, wice dyrektor I LO im. Kopernika, jednego z najlepszych w województwie. Jak słyszymy, wspiera placówkę poważnymi kwotami. W ubiegłym roku szkolnym było to kilkadziesiąt złotych na zakup m.in. ławek i komputerów. Także w ubiegłym roku przy szkole do życia została powołana fundacja. Jej cel to gromadzenie funduszy na rzecz tych nauczycieli, którzy np. pracują z olimpijczykami. Idea jest taka, by z zebranej puli co roku była przyznawana im nagroda – rodzaj dodatku motywacyjnego. – Bez tego rodzaju działań trudno byłoby szkole funkcjonować – opisuje dyrektor.
Fundacja istnieje też przy XXXIII LO im. Kopernika w Warszawie. I jak słyszymy, gdyby nie jej działanie, nie dałoby się zachęcić do pracy niektórych nauczycieli. Bo fundacja reaguje na potrzeby szkoły. Gdy jest problem z matematykiem, znajduje środki na zajęcia dodatkowe z tego przedmiotu. Pieniądze na ten cel dają m.in. rodzice, składka jest dobrowolna.

Języka nauczy obcokrajowiec? Jeśli znajdą się pieniądze

– Z jednej strony mamy szlachetną deklarację, że edukacja jest darmowa. Z drugiej – mierzymy się z masowymi odejściami. Gdy nie można znaleźć nauczyciela do nauki języka, szukamy wśród obcokrajowców. Ale i tu mało kto chce pracować jako lektor natywny za stawki MEiN. Nawet jeśli weźmiemy średnie wynagrodzenie nauczyciela początkującego od 1 września 2022 r. – 4,4 tys. zł. Bez znajomości polskiego ma on zamkniętą drogę do awansu zawodowego. Dodatkowo, co wielokrotnie słyszę, ci dobrzy na rynku mogą liczyć na wyższe stawki – opisuje dyrektor jednego z najlepszych stołecznych liceów. Bez wsparcia fundacji nie miałby szansy złożyć konkurencyjnej oferty. Podobnie, jeśli chodzi o nauczycieli przedmiotów ścisłych. – Różnica między podstawą programową z matematyki a zakresem materiału potrzebnego, by zawalczyć w olimpiadzie, jest olbrzymia. Jak chce się mieć osiągnięcia, trzeba dodatkowych zajęć. Składają się na nie rodzice w ramach fundacji. Nauczyciel dorabia, pracując popołudniami z młodzieżą.
Jak słyszymy od dyrektorów, takie rozwiązania mają wpływ na relacje w szkole. Rodzą się pytania: dlaczego jeden nauczyciel może liczyć na zastrzyk gotówki, a drugi nie? W odpowiedzi słyszymy, że decydują brutalne realia rynkowe. Na przykład jeszcze kilka lat temu fundacje wspierały anglistów, których przechwytywały międzynarodowe koncerny. Dziś tego problemu już nie ma. ©℗