Większość placówek naukowych może odetchnąć z ulgą – będą miały zapewnione uprawnienia i fundusze z budżetu państwa przez najbliższych kilka lat. Dla kilkunastu procent ostatnią deską ratunku będzie odwołanie

Ewaluacji jakości działalności naukowej za lata 2017-2021 podlegało ponad 1,1 tys. dyscyplin naukowych na uczelniach i w instytutach. Były oceniane w pięciostopniowej skali (patrz: infografika). Te, które uzyskały co najmniej kategorię B+, mogą spać spokojnie - będą miały uprawnienia m.in. do nadawania stopni naukowych, prowadzenia szkół doktorskich oraz będą mogły liczyć na wyższe finansowanie. Tych jest zdecydowana większość, prawie 85 proc. Pozostałe mają jeszcze szansę na lepszy wynik, jeżeli udowodnią, że minister się pomylił, oceniając ich dorobek.

Łzy szczęścia…

Do końca lipca Ministerstwo Edukacji i Nauki miało przekazać uczelniom decyzje w sprawie przyznanych kategorii naukowych. Trzymało je w niepewności do ostatniej chwili - w wielu przypadkach oceny zaczęły spływać dopiero pod koniec ubiegłego tygodnia. - Na razie nie ma pełnego zestawienia wszystkich uczelni i instytutów, które pozwoliłoby na pełniejszą analizę. Liczymy jednak na to, że ministerstwo przygotuje taką zbiorczą listę, bo na tej podstawie można by wyciągnąć ogólniejsze wnioski. Tymczasem uczelnie chwalą się wynikami na swoich stronach - mówi prof. Piotr Stec z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego.
Pierwsze komentarze są pozytywne. - Jestem bardzo zadowolona z tego, że wszystkie dyscypliny na naszym uniwersytecie otrzymały co najmniej kategorię B+, przy czym suma dyscyplin z notami A i A+ to ponad połowa. Bardzo cieszymy się z dobrego startu nowej dyscypliny, czyli inżynierii materiałowej, która otrzymała kategorię A. Za wcześnie jednak na globalną ocenę ewaluacji, bo przecież istotne jest także to, jak wypadamy na tle innych, a tu pełnych danych jeszcze nie mamy. Oczywiście jest w wynikach kilka niespodzianek, będziemy analizowali ich przyczyny - zwłaszcza w tych przypadkach, gdzie spodziewaliśmy się wyższej oceny - mówi prof. Bogumiła Kaniewska, rektorka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Zadowolenia nie kryją też przedstawiciele Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Ewaluacja potwierdza wysoką jakość badań naukowych prowadzonych na uniwersytecie. Spośród 14 ocenionych dyscyplin aż sześć, a więc niemal połowa, otrzymała kategorię A+ lub A. Uczelnia uzyskała też kolejne uprawnienia do nadawania stopnia doktora i doktora habilitowanego - informuje Monika Stojowska z KUL.
Dobrymi wynikami może pochwalić się również Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS). - Władze uczelni są zadowolone z wyników ewaluacji. Szczególnie cieszy uzyskana przez uniwersytet kategoria A+ w dyscyplinie archeologia oraz aż ośmiu kategorii A w takich jak: historia, literaturoznawstwo, nauki fizyczne, nauki o komunikacji społecznej i mediach, nauki o kulturze i religii, nauki prawne, sztuki muzyczne, sztuki plastyczne i konserwacja dzieł sztuki - wylicza Aneta Adamska z UMCS.
Niektóre wysokie wyniki mogą jednak dziwić. - Niespodzianką są, w przypadku prawa, wysokie noty A, które uzyskały niewielkie i młode jednostki, jak np. Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy w Częstochowie oraz Akademia Pomorska w Słupsku - wskazuje prof. Stec.

…i smutku

Nie wszystkim jednak poszło tak dobrze. Kilkanaście procent najsłabszych kategorii C i B oznacza utratę uprawnień i pieniędzy. - Na pewno te jednostki, które otrzymają najniższe noty, będą się odwoływały, ponieważ to jest dla nich być albo nie być. Oceną graniczną, która daje uprawnienia, jest kategoria B+ - uważa prof. Stec.
Ale nie tylko najsłabsi zamierzają się odwoływać. - Walczyć o wyższe noty będą też te uczelnie, którym niewiele zabrakło do uzyskania wyższej oceny A lub A+, im bowiem wyższa kategoria, tym wyższe finansowanie na kolejne cztery lata - tłumaczy prof. Stec.
Mimo bardzo dobrych wyników odwoływać się zamierza m.in. UMCS. - Dyrektorzy części instytutów podejmą starania zmierzające do podwyższenia kategorii naukowej. Niestety nie wszystkie przedstawione przez naszą uczelnię propozycje znalazły uznanie wśród ekspertów, stąd przewidujemy decyzję niektórych jednostek o odwołaniu od wyników oceny. W tym momencie dokonujemy szczegółowej analizy ewaluacji, konkretne decyzje w tym zakresie zapadną wkrótce - zapowiada Aneta Adamska. ©℗
opinia
Strategia ważniejsza niż poziom badań
Aleksander Temkin przewodniczący Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej / Dziennik Gazeta Prawna
Ewaluacja jednostek naukowych jest po to, żeby się z niej uczyć. A czego powinniśmy się z niej nauczyć? Tego, czego możemy i powinniśmy chcieć od uczelni i w ogóle nauk w Polsce oraz jakie warunki sprzyjają osiągnięciu założonych celów. A czego nauczyliśmy się z tej ewaluacji? Środowisko naukowe nauczyło się posłuszeństwa - normy dobrej nauki schowały się daleko za problematyką strategii publikacji. A także, że zasady oceny mogą się zmienić w każdej chwili, czyli że z oceny jednostek naukowych nic nie wynika, a zarazem finansowo wynika wszystko. Doceniamy starania ekipy Ministerstwa Edukacji i Nauki na rzecz minimalizacji szkód spowodowanych zastanym modelem oceny. W rezultacie jednak rząd nauczył się dogodnej - i niezaskakującej w sumie - plastyczności systemu punktowego. A twardzi zwolennicy tego modelu? Niczego się nie nauczyli. Jeżeli chcemy w kolejnej odsłonie ewaluacji dowiedzieć się czegoś pożytecznego, musimy właściwie sformułować zadanie: powinniśmy chcieć skonstruować system bodźcujący produktywność naukową, w którym problematyka strategii publikacyjnych nie przysłania długofalowych celów naukowych i społecznych. Z tej ewaluacji nic już nie odczytamy, chyba że poważnie potraktować tak groteskowe wyniki jak niska ocena (znakomitej) filozofii PAN w porównaniu z pozycją filozofii na Politechnice Warszawskiej. Pożyteczniej dla społeczeństwa jest chyba jednak uznać, że coś na poważnie popsuło się w tym systemie. ©℗
Minister ocenił naukowców / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe