Związki zawodowe alarmują, że nauczyciele masowo odchodzą z zawodu. Według nich największe problemy kadrowe są w dużych miastach. Samorządy przyznają, że mają wakaty, ale podkreślają, że wszystko jest pod kontrolą i w nowym roku szkolnym odbędzie się każda zaplanowana lekcja.

Dla wielu dyrektorów placówek oświatowych wakacje to paniczne szukanie nowych nauczycieli w miejsce tych odchodzących na emeryturę, z zawodu lub na urlop dla poratowania zdrowia. Obecnie w kuratoryjnych bazach ofert pracy jest 16 tys. propozycji zatrudnienia dla nauczycieli. To spory wzrost, bo w ubiegłym roku było ich 13 tys. Większość ofert dotyczy jednak zastępstw i pracy w niepełnym wymiarze. Dlatego choć związkowcy alarmują, że sytuacja jest trudna, bo ze szkół masowo odchodzą nauczyciele, Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, zaznacza, że nie dostrzega takiego zjawiska. Dodaje, że w czasie wakacji zawsze były ruchy kadrowe.
Zdają się to potwierdzać liczby. Co roku 12 tys. nauczycieli korzysta z rocznych urlopów dla poratowania zdrowia. Wydaje się więc naturalne, że mniej więcej tylu poszukiwanych jest na zastępstwo. Przy 600 tys. nauczycieli w Polsce to nie jest duża skala.

Problem do udźwignięcia

Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”, zwraca jednak uwagę, że wiele ofert pracy jest na kilka godzin i do tego na zastępstwo. - Zniechęca to do podjęcia niepewnego zatrudnienia. Sytuacja stale się pogarsza, bo nauczyciele się starzeją, a młodzi przychodzą na rok, maksymalnie dwa lata i odchodzą do innego zawodu. Najtrudniej jest w szkołach zawodowych, w których zawodu uczą głównie emeryci, bo nikt nie chce pracować za 3 tys. zł - podkreśla.
Przemysław Czarnek jest przekonany, że nowelizacja Karty nauczyciela, która likwiduje stanowiska stażysty i kontraktowych, tworząc w zamian stanowiska nauczycieli bez stopnia awansu przygotowujących się do zawodu, doprowadzi do pozytywnych zmian. Nowelizacja jest obecnie w Senacie i wszystko wskazuje na to, że zostanie uchwalona. Resort edukacji podkreśla, że dzięki niej 150 tys. młodych nauczycieli już od września zyska dodatkowe 20 proc. podwyżki. Od maja wszystkie osoby uczące w samorządowych placówkach mogły liczyć na wzrost minimalnego zasadniczego wynagrodzenia o 4,4 proc. W efekcie osoby wchodzące do zawodu zamiast 2950 zł brutto otrzymają 3424 zł brutto.
Przypomnijmy, że od stycznia 2023 r. minimalne wynagrodzenie ma wynosić 3383 zł, czyli będzie o 373 zł wyższe niż w tym roku. W lipcu 2023 r. zostanie ono podwyższone do 3450 zł brutto.
- Gdyby było tak dobrze, jak mówi resort edukacji, absolwenci studiów szturmowaliby naszą szkołę, a tak nie jest. Musimy dzwonić po emerytach i prosić ich, by po starej znajomości przyszli do nas prowadzić zajęcia z nauki zawodu. Podwyżki dla wchodzących do zawodu powinny wynosić co najmniej 1 tys. zł - mówi Tomasz Malicki, wicedyrektor Technikum nr 2 w Krakowie.

Na wsi bez wakatów

Problemów ze znalezieniem nauczycieli nie ma w małych miejscowościach, bo tam zarobki we wszystkich zawodach są niższe, a praca w szkole daje stabilizację i prestiż. W efekcie fluktuacja oświatowych kadr jest na niskim poziomie. Dlatego na terenach wiejskich i w małych miasteczkach dodatek motywacyjny rzadko przekracza 500 zł. W dużych miastach 1 tys. zł tego dodatku jest niemal normą dla doświadczonego nauczyciela, a czasem może on liczyć nawet na 2,5 tys. zł brutto.
Nie pomaga to jednak w obsadzeniu wakatów. Mimo wysokich dodatków motywacyjnych to w dużych aglomeracjach są największe problemy z brakiem nauczycieli. Tak przynajmniej przekonują oświatowe związki. Jak temu zaradzić?
- Trzeba uprościć system wynagradzania i zwiększyć udział wynagrodzenia zasadniczego w płacy całkowitej. Będziemy postulować o to 18 lipca podczas prac w komisji senackiej nad nowelizacją Karty nauczyciela, a także podczas rozmów płacowych w resorcie edukacji, które odbędą się 20 lipca - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Tłumaczy, że zaproponowany wzrost płac dla osób wchodzących do zawodu sprawi, że różnica w zarobkach nowego pracownika i nauczyciela mianowanego wyniesie tylko 171 zł. - Takie rozwiązanie doprowadzi do jeszcze większego spłaszczenia płacowego i braku motywacji do rozwoju zawodowego - zauważa Baszczyński.

Nie ma dramatu

Związkowcy przypominają, że przepisy określają minimalne stawki uposażeń na poszczególnych stopniach awansu, a organy prowadzące samorządowe szkoły i przedszkola mogą zdecydować o ich podwyższeniu. Na taki ruch kilka lat temu zdecydowała się Warszawa, która dla stażystów i kontraktowych zaproponowała wyższe wynagrodzenie zasadnicze.
- W Polsce jest wiele zamożnych gmin, które mogłyby na wszystkich stopniach awansów zwiększyć rządowe uposażenia dla nauczycieli o kilkaset złotych. W ten sposób problemy kadrowe zostałyby rozwiązane. W Bydgoszczy postulowaliśmy ostatnio o zwiększenie dodatku motywacyjnego, ale otrzymaliśmy z ratusza odpowiedź, że nie ma na to pieniędzy - mówi Sławomir Wittkowicz.
DGP zapytał więc lokalnych włodarzy z dużych miast, czy zamierzają podjąć jakieś działania, by przyciągnąć nauczycieli do pracy w podległych im placówkach. Większość odpowiedziała, że nie ma takiego dramatu kadrowego, o jakim mówią związkowcy.
- Nie mamy trudności ze znalezieniem osób do pracy w szkole. Problem dotyczy tylko niektórych specjalności, w szczególności nauczycieli przedmiotów zawodowych. Dlatego już kilka lat temu zwiększyliśmy pulę pieniędzy na dodatki motywacyjne dla tej grupy pedagogów. Obawiamy się co prawda, że nie uda się znaleźć tylu psychologów, ilu przewiduje znowelizowana Karta nauczyciela, ale na razie ograniczmy się do monitorowania sytuacji - informuje Krystian Przełożny, kierownik referatu szkolnictwa samorządowego wydziału edukacji Urzędu Miasta Rzeszowa.
- Nie było dotąd sytuacji, by z braku nauczycieli nie odbywały się lekcje albo konieczne było łączenie klas - zapewnia Monika Pawlak z Urzędu Miasta Łodzi.
Przyznaje jednak, że brakuje nauczycieli - głównie przedmiotów ścisłych: matematyki, fizyki, chemii, ale też języka polskiego, angielskiego i historii - ale dyrektorzy placówek przez cały czas szukają zastępstw i chętnych do pracy, przekonują także nauczycieli z uprawnieniami emerytalnymi, aby jeszcze zostali w pracy. - Także szkoły zawodowe borykają się z brakiem nauczycieli przedmiotów zawodowych. Dyrektorzy często zatrudniają więc osoby, które nie mają pełnych kwalifikacji na mocy art. 15 ust. 2 ustawy - Prawo oświatowe lub nauczycieli emerytów - wyjaśnia łódzki ratusz.

Włodarze: lekcje będą

Żaden z pytanych przez DGP samorządów nie rozważa zwiększenia płacy zasadniczej nauczycieli. Mariusz Banach, zastępca prezydenta miasta Lublin ds. oświaty i wychowania, wskazuje, że liczba osób szukających pracy w lubelskich szkołach jest zazwyczaj większa niż liczba wolnych miejsc. - Dyrektorzy zgłaszają trudności jedynie z pozyskaniem specjalistów kształcenia zawodowego i nauczania przedmiotów zawodowych - podkreśla.
Niepokoi go jednak średnia wieku kadry pedagogicznej w mieście. - Warunki finansowe dla młodych nauczycieli zniechęcają do podejmowania pracy w tym zawodzie. Zarobki nieadekwatne do zakresu obowiązków i odpowiedzialności są również czynnikiem zniechęcającym do udziału w konkursach na stanowiska dyrektorów jednostek oświatowych - dodaje.
Wiele samorządów obala mit o masowym odchodzeniu nauczycieli z zawodu.
- Na podstawie analizy arkuszy organizacji pracy szkół i przedszkoli na rok szkolny 2022/2023 nie obserwujemy, aby nauczyciele rezygnowali z pracy w szkołach. Zajęcia ze wszystkich przedmiotów w każdym roku szkolnym odbywają się zgodnie z ramowymi planami nauczania - zapewnia Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Olsztyna.
Wydział edukacji Urzędu Miasta w Krakowie zaznacza, że stolica Małopolski jest prężnym ośrodkiem akademickim, kształcącym także na kierunkach pedagogicznych, dlatego co roku wiele osób trafia na krakowski rynek pracy. - Mamy niezwykle bogatą ofertę doskonalenia zawodowego, a wśród kierunków priorytetowych wysokość dofinansowania z miejskiego budżetu może wynosić aż 95 proc. - zapewnia.
- Zdumiewają mnie te tłumaczenia samorządów. Są one spowodowane najprawdopodobniej brakiem pieniędzy na zwiększenie dodatków i pensji zasadniczej. Bo skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? - konkluduje Sławomir Wittkowicz. ©℗
ikona lupy />
Samorządowe szkoły szukają nauczycieli / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe