W czasie wakacji w polskich szkołach zostaną zorganizowane ukraińskie egzaminy maturalne dla uchodźców. Trzeba do tego jednak zaangażować nauczycieli, a tu mogą się pojawić problemy prawne i organizacyjne

Do polskiej matury w tym roku przystąpi zaledwie 47 uczniów z Ukrainy, znacznie więcej, bo prawie 7 tys., będzie zdawać egzaminy na koniec szkoły podstawowej. Część młodych uchodźców chciałaby jednak podejść do ukraińskich egzaminów. Bowiem nie wszyscy z tych, którzy przyjechali z Ukrainy do Polski, uczą się w naszym systemie edukacji. W polskich placówkach jest ponad 185 tys. uchodźców (z tego 35 tys. w ramach wychowania przedszkolnego), a ukraińskich dzieci i młodzieży przejechało do nas ponad pół miliona. Znaczna ich część uczy się w formie zdalnej, w rodzimym systemie edukacyjnym.
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, zadeklarował swojej odpowiedniczce w Ukrainie, że w czasie wakacji pomoże w zdalnym przeprowadzeniu egzaminów zewnętrznych, przede wszystkim egzaminów dojrzałości. Aby się jednak z tej deklaracji wywiązać, trzeba wdrożyć rozwiązania systemowe i odpowiednie przepisy. A to nie będzie proste, ponieważ nie ma nawet jeszcze szacunków, ilu uczniów w czasie wakacji miałoby przystąpić na terenie naszego kraju do ukraińskiej matury. W związku z tym nie wiadomo również, ilu polskich nauczycieli miałoby być zaangażowanych w takie przedsięwzięcie. Na razie nie są znane żadne szczegóły, nie ma też regulacji, które obligowałyby nauczycieli do dodatkowej pracy w okresie wakacji.
(Nie)przydatne przepisy
W niedoszłej nowelizacji Karty nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1762) resort edukacji proponował m.in., żeby osoby uczące w szkołach miały 50 dni urlopu wypoczynkowego w dniach wolnych od zajęć dydaktycznych. Ta zmiana nie doszła jednak do skutku. W efekcie nadal obowiązują przepisy (art. 64 Karty nauczyciela), zgodnie z którymi nauczycielowi zatrudnionemu w szkole, w której przewidziano ferie szkolne (zimowe i letnie), przysługuje urlop wypoczynkowy w wymiarze odpowiadającym ich okresowi, w czasie ich trwania. I choć nauczyciel może być w tym czasie zobowiązany przez dyrektora do wykonywania czynności związanych m.in. z przeprowadzaniem egzaminów, z zakończeniem i przygotowaniem roku szkolnego, to nie mogą one łącznie zająć więcej niż siedem dni. Pytanie, czy to nie za mało, jeśli w czasie wakacji w polskich szkołach będą się odbywać ukraińskie egzaminy pod okiem polskich nauczycieli.
- Problem w tym, że nie ma podstawy prawnej, aby wydać polecenie nauczycielom do przeprowadzenia egzaminów, które nie wynikają z polskiego systemu prawnego, tylko ukraińskiego - mówi Tomasz Malicki, wicedyrektor Technikum nr 2 w Krakowie.
Jego zdaniem, aby nie było niepotrzebnych nieporozumień między pracodawcą a pracownikami, powinny zostać zmienione przepisy.
Na początku wojny ukraiński resort edukacji odwołał tegoroczne matury. Ostatnio jednak koncepcja się zmieniła. Jak mówił Przemysław Czarnek w RMF FM, strona ukraińska planuje przeprowadzić ten egzamin, a Polska ma pomóc w kwestiach organizacyjnych i technicznych.
- Tu też pojawia się wiele wątpliwości. Przecież tych dzieci nie można pozostawić w szkołach bez opieki. Konieczne jest wsparcie nauczycieli, w tym informatyków - mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. - Nie ma też przepisów umożliwiających polskim nauczycielom tworzenie ukraińskich komisji, chyba że dojdzie do zmiany pragmatyki zawodowej. Z pewnością trzeba też mieć na względzie, że pod koniec wakacji u nas też są egzaminy poprawkowe. Z pewnością za dodatkowe zajęcia nauczyciele powinni otrzymywać dodatkowe pieniądze - dodaje.
Sceptycznie do pomysłu polskiego ministra edukacji podchodzą też związki zawodowe. - W przepisach wprost jest napisane, kiedy można nauczycielom skrócić wakacje, i tam nie ma takiej możliwości organizowania egzaminów dla innego kraju. Jeśli już taka możliwość zostałaby wprowadzona, to na zasadzie dobrowolności i za dodatkowym wynagrodzeniem - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Nie można dyrektorów i nauczycieli stawiać przed faktem dokonanym. Tu potrzebne są rozwiązania systemowe, których od początku nie ma - wtóruje mu Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych. - Docierają do nas informacje, że będzie kolejna próba przeforsowania nowelizacji Karty nauczyciela dotycząca awansu zawodowego. Być może przy okazji tych zmian pojawią się też te związane z egzaminami. Nie może to być przymus, ale na zasadzie dobrowolności i za dodatkowym wynagrodzeniem - dodaje.
Potrzeba elastyczności
W związku z wojną i napływem uchodźców z Ukrainy już poluzowano część przepisów dotyczących pracy w szkole. Obecnie nauczyciele i tak często pracują ponad 1,5 etatu, czyli np. 18 godzin tablicowych tygodniowo, plus kolejne dziewięć. W klasach przygotowawczych dla uczniów z Ukrainy ten limit nie musi być stosowany.
- Z pewnością tego typu rozwiązania byłyby bardzo przydatne w okresie, kiedy mamy tak duży napływ uchodźców. Obecnie wszystko zależy w dużej mierze od dobrej woli nauczycieli, a dodatkowe zadania wiążą się z żądaniem dodatkowego wynagrodzenia - mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
- Dyrektorzy szkół potrzebują obecnie większego niż zwykle zaangażowania w pracę ze strony nauczycieli - dodaje. Dlatego samorządowcy wyczekują kolejnych rozwiązań pozwalających na bardziej elastyczną organizację pracy.
Organizacja kształcenia w Polsce dzieci z Ukrainy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe