Dyrektorzy szkół boją się, że finansowe trudności samorządów odbiją się na jakości kształcenia. Resort edukacji stara się ratować sytuację, zabierając pieniądze bogatym gminom i przekazując biedniejszym.
Dyrektorzy szkół boją się, że finansowe trudności samorządów odbiją się na jakości kształcenia. Resort edukacji stara się ratować sytuację, zabierając pieniądze bogatym gminom i przekazując biedniejszym.
Rząd zdecydował - kolejny rok z rzędu - o zwiększeniu subwencji oświatowej dla samorządów. Sposób podziału tych pieniędzy został ustalony w przyjętym już w rozporządzeniu ministra edukacji i nauki z 21 grudnia 2021 r. (Dz.U. z 2021 r. poz. 2453). Tymczasem samorządowcy domagają się reform systemu finansowania oświaty i coraz częściej mówią o przejęciu przez rząd odpowiedzialności za wynagrodzenia pracowników oświaty.
Z kieszeni w kieszeń
Ustawa budżetowa na 2022 r. (skierowana do prac w Senacie) przewiduje wzrost subwencji oświatowej w tym roku o 1,3 mld zł. Docelowo ma wynosić ponad 53,3 mld zł.
- Rozporządzenie w sprawie podziału subwencji na ten rok zawiera kilka ważnych rozwiązań, które przez niektórych będą odbierane negatywnie, a przez innych pozytywnie. Według wstępnych wyliczeń ministerstwa finansowy standard A (czyli podstawowy przelicznik środków na ucznia - przyp. red.), a więc rodzaj podstawowej kwoty subwencji, osiągnie wartość 6118 zł, rosnąc o zaledwie 0,8 proc. w stosunku do wartości na 2021 r. Sądząc po wzroście samej kwoty subwencji, wynoszącym 2,5 proc., wielu spodziewało się wyższej wartości standardu A - mówi Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEiN.
Najwięcej kontrowersji wzbudza zwiększenie kwoty dodatkowych środków dla niezamożnych samorządów prowadzących lub dotujących szkoły o średniej wielkości klas nie większej niż 18 uczniów. Wartość wagi dla tych szkół wzrasta z 0,15 do 0,25, co przekłada się na wzrost subwencji na poziomie 662 zł na każdego ucznia. Z drugiej strony, bogatsze samorządy wiejskie znacznie stracą na tegorocznych rozwiązaniach. Dotychczasowe dodatkowe środki dla szkół podstawowych zlokalizowanych na wsi lub w mieście do 5 tys. mieszkańców w zamożnych samorządach spadną o połowę, z wartości 0,4 do 0,2. - W wymiarze finansowym to spadek o 1,3 tys. zł na każdego ucznia. Zdecydowanie wpłynie to negatywnie na budżety tych samorządów. Te zmiany wpisują się w prowadzoną od jakiegoś czasu politykę wspierania JST o niższych dochodach kosztem tych z wyższymi dochodami - przyznaje Pochopień.
Przypomina także, że kwota subwencji na tym etapie nie zawiera jeszcze skutków ewentualnych podwyżek wynagrodzeń (oraz pensum) nauczycieli, które są rozważane od września 2022 r. A one są uzależnione od nowelizacji Karty nauczyciela. Na razie jednak prace nad projektem przeciągają się i może on w tym roku nie wejść w życie.
Sprawiedliwy podział
Samorządy, których dotyczą te rozwiązania, uważają je za „kroplówkę”. - Subwencja nie powinna służyć do ratowania upadających gmin. Trzeba skończyć z nazywaniem oświaty zadaniem własnym samorządów. Traktuje się nas jak bankomat - oburza się Krzysztof Iwaniuk, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP i wójt gminy Terespol. Podkreśla, że rząd obiecał pieniądze na inwestycje, ale największym kosztem dla wielu gmin jest utrzymanie szkół i przedszkoli. - Z roku na rok nasze dochody będą malały. Oświata powinna być finansowana niezależnie. Jeśli minister ustala pensje nauczycielom, to powinien za to płacić, również w przedszkolach - dodaje.
Lokalni włodarze przypominają, że w 60 proc. szkół jest mniej niż 100 uczniów. Związek Gmin Wiejskich RP postuluje, żeby ministerstwo pozwoliło im na tworzenie tzw. gminnych szkół zbiorczych (czyli jednej szkoły z kilkoma filiami). Przyznają też, że ustawa z 27 października 2017 r. o finansowaniu zadań oświatowych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1930 ze zm.) dawała nadzieję na reorganizację sieci szkół, ale taką możliwość skutecznie blokują negatywne opinie kuratorów. - Grozi nam katastrofa, jeśli organy nadzoru pedagogicznego nie siądą z nami do rozmów i nie wypracują porozumienia w sprawie małych szkół, w których koszty na jednego ucznia sięgają nawet ponad 20 tys. zł - mówi Krzysztof Iwaniuk.
Również większe i bardziej zamożne miasta nie są zadowolone ze sposobu podziału subwencji. Zarzucają ministerstwu, że utrzymuje sztuczny twór, jakim są gminy do 5 tys. mieszkańców, które mogą liczyć na wyższą subwencję niż większe jednostki. - Podział subwencji został przez nas negatywnie zaopiniowany. Standaryzacja finansowania gmin wiejskich powinna już być dawno określona, z podziałem na te, które są oddalone od dużych aglomeracji, np. o 150 km, i te podmiejskie. Gminy do 5 tys. mieszkańców przy obecnej sytuacji demograficznej bronią się, jak mogą, aby nie przybywało im mieszkańców. Przecież to jest demotywująca polityka - mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Rosną wydatki
Skutków trudnej sytuacji finansowej samorządów najbardziej obawiają się dyrektorzy szkół i przedszkoli. - Nowe rozwiązanie polegające na zabieraniu pieniędzy bogatym gminom i przekazywaniu ich biedniejszym jest niczym innym jak „oświatowym janosikowym”. Dla samorządów znaczenie ma już niemal każda złotówka, a w kwietniu, przy planowaniu nowego roku szkolnego, spodziewamy się prawdziwych cięć, na czym się tylko da. Rosnące koszty utrzymania szkół zmuszą do tego organy prowadzące - mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Podkreśla, że subwencja oświatowa nie dogoni inflacji i cen energii, a to odbije się na dodatkowych zajęciach i zatrudnianych specjalistach.
Sonda DGP potwierdza, że w tym roku samorządy więcej dołożą do oświaty - i to zarówno te większe, jak i mniejsze. Urząd Miasta w Dusznikach-Zdroju wskazuje, że w ubiegłym roku poza subwencją do edukacji z własnego budżetu dokładano niespełna 52 proc., a w tym, jak prognozuje, będzie to aż ponad 79 proc. Z kolei Marzena Wojewódzka ze stołecznego ratusza wylicza, że w 2021 r. miasto dopłaciło do subwencji ponad 2 mld 709 mln zł. - Oświata to największa w budżecie miasta pozycja, na którą przeznaczamy grubo ponad 5 mld zł, a rządowa subwencja oświatowa nie wystarcza nawet na zapłacenie pensji pracownikom. W tym roku planujemy dopłacić ponad 2 mld 756 mln zł - informuje. Podobnie jest w Łodzi, gdzie - jak podaje Monika Pawlak, rzeczniczka tamtejszego prezydenta - od wielu lat subwencja nie wystarcza. - Do wydatków edukacyjnych dopłacamy z własnych środków ponad 500 mln zł rocznie - podkreśla. ©℗
Inne zmiany podziału subwencji na 2022 r.
■ Podział subwencji odbędzie się przy większym udziale wydatków rzeczowych i wynagrodzeń niepedagogicznych, a tym samym mniejszym udziale nauczycieli. Zyskują na niej samorządy o dużym udziale nauczycieli stażystów i kontraktowych (często są to duże miasta), a tracą te o dużym udziale nauczycieli dyplomowanych. Generalnie tracą też samorządy wiejskie.
■ Dokonano korekty liczby uczniów w szkołach podstawowych, liceach ogólnokształcących i technikach. Liczne obecnie ósme klasy szkół podstawowych przełożą się na zmniejszenie liczby uczniów w tych szkołach od września 2022 r. i zwiększenie liczby uczniów w szkołach ponadpodstawowych. Od września 2022 r nie będzie już klas III pogimnazjalnych w liceach oraz klas IV pogimnazjalnych w technikach.
■ Co ważne, w Sejmie, przy uchwalaniu ustawy budżetowej, podjęto decyzję o zmniejszeniu subwencji oświatowej przewidzianej na naukę języka mniejszości narodowej o ok. 39 mln zł. Ma to dotyczyć wyłącznie mniejszości niemieckiej. Rozporządzenie o podziale subwencji nie zawiera żadnych zmian w wysokości wag dla mniejszości narodowych. Należy się zatem spodziewać rychłej nowelizacji, w przeciwnym wypadku zmniejszenie subwencji przeniesie się proporcjonalnie na każdego ucznia i każdy samorząd.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama