Projektowane przepisy dotyczące uprawnień pracodawców mogłyby dać szkołom wiedzę, czy nauczyciele są zaszczepieni. W samym PiS nie ma jednak zgody, czy placówki oświatowe traktować jak firmy. Dziś spotkanie w tej sprawie z opozycją
Projektowane przepisy dotyczące uprawnień pracodawców mogłyby dać szkołom wiedzę, czy nauczyciele są zaszczepieni. W samym PiS nie ma jednak zgody, czy placówki oświatowe traktować jak firmy. Dziś spotkanie w tej sprawie z opozycją
Trwają dyskusje nad poselskim projektem (PiS) dającym uprawnienia pracodawcom do pytania zatrudnionych o to, czy szczepili się przeciw COVID-19. Dziś szefowie klubów parlamentarnych spotkają się w tej sprawie z marszałek Sejmu.
Z ankiety przeprowadzonej dla DGP przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów wynika, że prawie 80 proc. pytanych dyrektorów szkół chciałoby dostać takie uprawnienia. Problem w tym, że nawet wśród polityków PiS nie ma jednomyślności, czy projektowane zapisy w obecnym kształcie pozwalają zaliczyć szefów placówek oświatowych do grona pracodawców. Jedni są przekonani, że tak. Inni mają wątpliwości i mówią, że wiedza o szczepieniach w kierowaniu szkołą jest potrzebna, ale najpierw w tej sprawie powinny odbyć się konsultacje ze związkowcami. Od nich słyszymy, że trudno mówić o konkretnych zapisach, skoro nikt, poza wąskim gronem, projektu nie widział.
Na pytanie, czy szkoły powinny mieć wiedzę o tym, którzy nauczyciele są zaszczepieni, niemal 80 proc. dyrektorów odpowiada twierdząco – wynika z ankiety przeprowadzonej dla DGP przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów. Jednocześnie niemal połowa wskazuje, że dziś takiej wiedzy nie ma. A jeśli już, to pochodzi ona z nieformalnych rozmów i deklaracji, za którymi nie idzie np. okazywanie paszportu covidowego.
Jednocześnie w prawie 40 proc. spytanych placówek głównym powodem przejścia oddziałów na kwarantannę w tym roku szkolnym był pozytywny wynik na COVID-19 właśnie u nauczycieli.
– Dlatego nie tylko przedsiębiorcy, ale również dyrektorzy placówek oświatowych powinni mieć wgląd w certyfikaty osób zaszczepionych lub ozdrowieńców. W obecnej sytuacji to szkoły są największym ogniskiem zakażeń. 20 proc. placówek już nie pracuje w stacjonarnym trybie, a sytuacja będzie się tylko pogarszała – mówi Janusz Aftyka, przewodniczący Ogólnopolskiego Forum Oświatowego Nauczycieli i Dyrektorów.
Na stole jest dziś poselski projekt autorstwa PiS dający pracodawcy możliwość spytania pracownika o to, czy jest zaszczepiony, czy jest ozdrowieńcem lub poproszenia o przedstawienie aktualnego testu na COVID-19. Jak słyszymy, takie uprawnienia daje art. 3, który mówi o przedsiębiorcach i podmiotach niebędących przedsiębiorcami. Czy to dotyczy również dyrektorów, a precyzyjniej mówiąc organów prowadzących szkoły? Tu zdania są podzielone.
Zdaniem Roberta Stępnia, partnera w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter, z takiego przepisu wynika jasno, że dotyczy wszystkich pracodawców. Odnosi się więc też do szkół publicznych i prywatnych, należących do stowarzyszeń czy fundacji. – Gdyby miał ich nie obejmować, powinno to znaleźć się na liście wyjątków wyłączających spod działania ustawy – zaznacza.
Paweł Rychlik, jeden z posłów PiS zgłaszających projekt, mówi wprost: tak, projekt dotyczy dyrektorów szkół. Będą mogli pytać o paszport covidowy, a w przypadku jego braku prosić o przedstawienie aktualnego testu. Nie będą mieli jednak możliwości zobligowania pracownika do zaszczepienia się pod rygorem konsekwencji, w tym również zwolnienia z pracy. To rozwiązanie przewidziane wyłącznie dla podmiotów leczniczych.
Poseł sprawozdawca Czesław Hoc (PiS) stawia jednak sprawę inaczej. – Wiedza o tym, który z nauczycieli jest zaszczepiony, rzeczywiście jest dyrektorom potrzebna. Ich obawy związane z brakiem tej wiedzy są uzasadnione. Projektowane przepisy opieraliśmy jednak przede wszystkim na sygnałach płynących od przedsiębiorców. Nasza propozycja jest niezwykle łagodna. Daje możliwość proszenia o okazanie certyfikatu. I na równi traktuje ozdrowieńców do sześciu miesięcy od przebytego COVID-19. A jak ktoś nie spełnia tych kryteriów, ma możliwość wykonywania darmowych testów. Niezaszczepionego pracownika nie wolno zwolnić, zmienić mu warunków zatrudnienia czy wynagrodzenia. W przypadku szkół taką osobę można by skierować do pracy w bibliotece tak, by nie miała kontaktu z uczniami. Jedynie jednostki lecznicze, nie szkoły, dostałyby możliwość stworzenia wewnętrznego zarządzenia w razie odmowy zaszczepienia. Wówczas taka osoba mogłaby zostać skierowana na urlop wypoczynkowy, ale nie bezpłatny – mówi.
Zdaniem posła sprawozdawcy podciągnięcie pod projektowane przepisy dyrektorów placówek oświatowych wymaga przedyskutowania w szerszym gronie w ramach konsultacji społecznych, zwłaszcza ze związkami zawodowymi. Jak słyszymy, takie działanie wymagałoby mocnej legitymacji społecznej, a istnieje obawa, że może wywołać protesty, które doprowadzą do wysadzenia całego projektu. Choć, jak dodaje Hoc, już dziś, przyjmując do pracy, pracodawca domaga się informacji o zdrowiu – aktualnych badań, w tym morfologii, badania ogólnego moczu, rentgena płuc. – I nikt tego nie kwestionuje, nie robi afery – podkreśla.
Dziś na spotkanie w sprawie projektowanych zapisów marszałek Sejmu Elżbieta Witek zaprosiła szefów klubów parlamentarnych. Robert Kropiwnicki, wiceprzewodniczący klubu KO, potwierdza udział. W sprawie regulacji dotyczących szkół ma wątpliwości. – Poseł Hoc proponuje rozwiązania ad hoc. Dyrektorzy wiedzę mieć powinni, ale pytanie, co dalej mieliby z nią zrobić. Także wysłać na urlop? Na jak długo? Kto za niego zapłaci? Rozwiązania w tym zakresie powinien przedstawić w pierwszej kolejności minister Czarnek jako bezpośrednio odpowiedzialny za sytuację oświaty w pandemii – mówi DGP.
Lewicę będzie reprezentował Krzysztof Gawkowski. Klub nie ma wyrobionego zdania, bo nikt nie widział projektu ustawy. – Trwają jedynie spekulacje na podstawie wypowiedzi medialnych polityków PiS. A nawet wśród nich nie ma pełnej zgody, co chcą uzyskać – słyszymy. Na razie Lewica ma pomysł, by raz w tygodniu testować całe szkoły, uczniów i nauczycieli.
– Tę ustawę ciśnie resort zdrowia i to minister Niedzielski stoi za jej zapisami. Posłowie PiS zostali jedynie wystawieni, ale chyba nie do końca wiedzą, co firmują. Na spotkaniu będziemy, ale negocjować nie zamierzamy. Złożyliśmy projekt „Stop Segregacji Sanitarnej”, który idzie w przeciwnym kierunku – mówi Artur Dziambor z Konfederacji. Jego zdaniem pozostali politycy czołowych partii zmierzą się dziś z nie lada wyzwaniem: będą dyskutować o rozwiązaniach, którym sprzeciwia się połowa ich elektoratu. – Gorąco życzymy, by ta ingerencja w wolność obywateli odbiła się im na sondażach.
Profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, zastrzega, że patrzy na problem wyłącznie z medycznego punktu widzenia. – Niewątpliwie nauczyciele powinni się szczepić. I niewątpliwie dyrektorzy powinni mieć o tym wiedzę. W oświacie wiele się mówi o misji. Jednym z jej elementów powinno być dbanie o bezpieczeństwo wspólne. W tym znaczeniu nie ma mowy o ograniczaniu wolności – ucina.