Zmiany w wykazie nie mogą być czynione tylko na podstawie widzimisię ministra: to niszczy zaufanie do procedury, w którą były zaangażowane setki naukowców - mówi Prof. Emanuel Kulczycki, członek Komisji Ewaluacji Nauki

W ubiegłym tygodniu dymisję złożyła Anna Budzanowska, wiceminister edukacji i nauki. Powodem było zamieszanie z czasopismami naukowymi, które znalazły się w wykazie ministra edukacji i nauki. Nowy wykaz zaskoczył naukowców?
To prawda. Mimo że od miesięcy zajmujemy się opiniowaniem czasopism naukowych, które miały zostać wpisane do wykazu ministra edukacji i nauki, te, które ostatecznie znalazły się w nim, wzbudziły zaniepokojenie środowiska naukowego. Gotową listę poznaliśmy dopiero na ostatnim posiedzeniu Komisji Ewaluacji Nauki (KEN) w ubiegłym tygodniu, i wówczas wiceminister Anna Budzanowska poinformowała, że podała się do dymisji. Wyjaśniała, że nie udało się jej przekonać ministra Przemysława Czarnka do zaniechania wprowadzenia zmian w wykazie czasopism naukowych, o których środowisko naukowe nie zostało poinformowane.
Dlaczego wykaz jest tak ważny?
Od wykazu czasopism naukowych zależy ocena uczelni. Powinny w nim zostać wskazane renomowane periodyki. Obecnie w wykazie jest kilkadziesiąt tysięcy czasopism naukowych. A do każdego przypisana odpowiednia liczba punktów. Czym więcej uczelnia czy inna placówka naukowa publikuje w czasopismach z ministerialnego wykazu, tym lepszą otrzymuje kategorię. Od tej oceny zależy natomiast dotacja dla jednostki. Toczy się więc walka o miliony złotych. Od przyznanej kategorii naukowej zależą także uprawnienia jednostki, np. do nadawania stopnia doktora. W zeszłym tygodniu ministerstwo zmieniło w wykazie około tysiąca czasopism, w tym ok. 300 budzi kontrowersje. Zyska na tym pewna grupa ośrodków naukowych.
Jakich?
Według kierownictwa MEiN na wpisaniu nowych pozycji do wykazu czasopism i podniesieniu punktacji niektórym zyska polska humanistyka. Mam inne zdanie. Jestem całkowicie przekonany, że to wciskanie polskiej humanistyki w bardzo źle rozumiany prowincjonalizm. Zyskają na tym takie dyscypliny jak teologia, prawo czy historia, ale nie całe, tylko pewne ośrodki. Przykładowo Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II czy Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. W najnowszym wykazie zostały bowiem dodane te czasopisma bądź podwyższono punktację tym, które pomogą ośrodkom teologicznym uzyskiwać lepszą ocenę w przyszłorocznej ewaluacji jednostek naukowych.
Minister Budzanowska wskazała, że zaaprobowany przez ministra wykaz może być podstawą do podważenia legalności wyników przyszłorocznej ewaluacji, która powstanie na jego podstawie. Dlaczego?
Tak może się stać. Wynika to z tego, że czasopisma, które znajdują się w wykazie, muszą spełnić warunki wskazane zarówno w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, jak i w rozporządzeniu w sprawie ewaluacji jakości działalności naukowej. Tymczasem można mieć wątpliwości, czy te dodane przez ministra Czarnka spełniają te kryteria.
Jakich warunków nie spełniają czasopisma, do których KEN ma zastrzeżenia?
Przykładowo ustawa wymaga, aby czasopisma, które znajdą się w wykazie, były ujęte w międzynarodowych bazach czasopism naukowych o największym zasięgu lub otrzymały grant ministerialny w ramach „Wsparcia dla czasopism naukowych”. Część z tych nowych czasopism nie spełnia tych kryteriów. Dodatkowo rozporządzenie określa zasady obniżania i podnoszenia punktacji. W tym wypadku również te wymogi nie zawsze zostały spełnione. Zmiany w wykazie nie mogą być czynione tylko na podstawie widzimisię ministra: to niszczy zaufanie do procedury, w którą były zaangażowane setki naukowców.
Jeżeli zatem któraś uczelnia uzna, że uzyskała gorszy wynik w ewaluacji naukowej, będzie mogła zaskarżyć decyzję o przyznanej kategorii naukowej do sądu. Sąd wówczas zbada, czy wykaz czasopism, na podstawie którego została przeprowadzona ewaluacja, spełnia wymogi ustawy i rozporządzenia. Obawiam się, że ministerstwo nie poprzestanie na grzebaniu w wykazie czasopism. A zapędy ministra Przemysława Czarnka mogą być dalej idące.
Na przykład?
Jeżeli wprowadza bez konsultacji z naukowcami zmiany w wykazie czasopism, trudno przewidzieć, czy będzie chciał np. ingerować w nadane uczelniom kategorie naukowe, od których zależy wysokość finansowego wsparcia, które płynie z budżetu państwa. Pojawia się uzasadniona obawa o to, jakie plany ma minister, i które uczelnie będzie chciał traktować w sposób uprzywilejowany.
Proszę zauważyć, że nad wykazem czasopism pracowała nie tylko Komisja Ewaluacji Nauki, czyli ponad 30 akademików, ale wcześniej ponad 400 ekspertów w 44 zespołach dla każdej z dyscyplin naukowych. Oczywiście niektórzy mogą powiedzieć, że efekt pracy tych zespołów był niewystarczający, stąd interwencja ministra. Jednak był to dla naszego środowiska ogromny wysiłek, aby zaopiniować czasopisma, które ostatecznie miały znaleźć się w wykazie. Cały proces był transparentny. Tymczasem teraz mamy sytuację, kiedy nawet KEN nie wie, co się do końca wydarzyło, że ten wykaz jest inny. Wprowadzono do niego zmiany, o których ministerstwo nawet nie wspominało. Obawiam się, że tutaj decydująca była wola polityczna, a nie merytoryczne przesłanki. Stąd ostry sprzeciw naukowców. Wydaliśmy oświadczenie w tej sprawie i czekamy na ruch ministerstwa. Zaufanie do procesu ewaluacji placówek naukowych zostało podważone. Warto zauważyć, że wykaz czasopism nie jest publikowany w tym roku pierwszy raz, ale od przeszło 20 lat. Stoi więc za nim pewna tradycja i rozwiązania. Zazwyczaj to, co ostatecznie znajdowało się na liście czasopism, wywoływało dyskusję w środowisku naukowym, bo zawsze budziło kontrowersje, ale czysto naukowe, a nie polityczne. Każdy minister do tej pory respektował procedurę tworzenia tego wykazu. Teraz została ona złamana.
Czy Ministerstwo Edukacji i Nauki może jeszcze zmienić wykaz?
Ministerstwo może zrestartować procedurę i w ten sposób przygotować nowy wykaz, który będzie wykorzystany w ewaluacji w nadchodzącym roku.