Poniedziałek jest we Włoszech dniem strajku tysięcy uczniów szkół średnich przeciwko zdalnemu nauczaniu, przedłużonemu przez władze 17 z 20 regionów. Mimo ustaleń z rządem postanowiły one opóźnić otwarcie gimnazjów i liceów, planowane na ten właśnie dzień.

Gimnazjaliści i licealiści, przede wszystkich z dużych miast na czele z Rzymem, nie podłączą się w dniu protestu do platform internetowych, na których odbywają się lekcje.

Od tygodnia normalnym nauczaniem objęci są po świątecznych feriach uczniowie szkół podstawowych w większości kraju.

W poniedziałek do klas wrócą tylko uczniowie szkół średnich w Dolinie Aosty, Toskanii i w Abruzji. 3,6 miliona nastolatków pozostanie w domu; w niektórych regionach do 18 stycznia, w innych do końca miesiąca. Lokalne władze tłumaczą to poważną sytuacją pandemiczną.

Uczniowie części szkół spontanicznie, w tym za pośrednictwem mediów społecznościowych, ogłosili strajk domagając się jak najszybszego wznowienia normalnych lekcji.

Wśród inicjatorów akcji jest związek uczniów szkół średnich , a także ruch przeciwników zdalnego nauczania pod nazwą „Priorytet dla szkoły”. Tworzy go młodzież, a także rodzice i część nauczycieli. Jego działacze apelują też o zaszczepienie nauczycieli i testy dla nich oraz dla uczniów.

“Pozbawiamy się dnia szkoły po to, by nie być już więcej niczego pozbawionym”- to jedno z haseł protestu.

Został on już zapowiedziany w niedzielę w Mediolanie, gdzie przed siedzibą kuratorium uczniowie zgromadzili się z transparentami z tytułami z gazet z ostatnich miesięcy.

„Pokazują one wszystkie niespełnione obietnice, jakie nam dano w sprawie otwarcia szkół”- mówili uczestnicy pikiety. Podkreślali, że mają dosyć tej sytuacji i czują się porzuceni.

Popierają ich niektórzy politycy zarówno z koalicji, jak i opozycji. Ci drudzy zarzucają rządowi brak strategii powrotu do klas lekcyjnych.

Irytację z powodu decyzji władz regionów, które przedłużyły zamknięcie szkół, wyraziła w niedzielę minister oświaty Lucia Azzolina, zwolenniczka ich jak najszybszego otwarcia.