Większość przepytanych przez DGP dyrektorów niepublicznych podstawówek uważa, że rządowy podręcznik zaniżyłby poziom nauki w kierowanych przez nich szkołach i dlatego pozostaną przy książkach oferowanych przez wydawnictwa. Około 10 tys. pierwszaków, które zaczną we wrześniu naukę w placówkach niepublicznych, może się więc okazać jedynym źródłem dochodu dla wydawców w segmencie nauczania początkowego.
Większość przepytanych przez DGP dyrektorów niepublicznych podstawówek uważa, że rządowy podręcznik zaniżyłby poziom nauki w kierowanych przez nich szkołach i dlatego pozostaną przy książkach oferowanych przez wydawnictwa. Około 10 tys. pierwszaków, które zaczną we wrześniu naukę w placówkach niepublicznych, może się więc okazać jedynym źródłem dochodu dla wydawców w segmencie nauczania początkowego.
W szkołach niepublicznych trwają gorączkowe narady, jaką przyjąć strategię wobec rządowej reformy.
Z sondy przeprowadzonej przez DGP wynika, że dyrektorzy szkół są niechętni propozycji ministerialnej. Uważają, że rządowy „Nasz elementarz” dla ich uczniów nie jest wystarczająco dobry. Argumentują, że walczą o klienta. I zależy im na utrzymaniu wysokiego poziomu, którego ten podręcznik nie zapewnia.
Zdaniem dyrektorów do tej pory ich szkoły utrzymywały najwyższy poziom, o czym świadczą wyniki sprawdzianów kończących VI klasę. W zeszłym roku średni wynik w publicznej wynosił 23 pkt na 40, w niepublicznej 28 pkt.
– Rodzice posyłają do naszej szkoły dzieci po to, by mieć zapewnioną dobrą jakość nauczania. Tymczasem ten podręcznik jest po prostu infantylny – ocenia Olga Woźniak, właścicielka podwarszawskiej szkoły podstawowej Eureka. Oto jej argumenty: po pierwsze nie inspiruje ani dzieci, ani nauczycieli do myślenia. Po drugie: powinien pokazywać, że nauka jest przygodą, a jest nudny. Po trzecie: nie przekazuje wiedzy ogólnej i jest dostosowany do najsłabszych uczniów.
– Nie podoba mi się też sposób naczania matematyki. Jakby autorka nie wiedziała, jakie są zasady. Poza tym nasze dzieci uczą się liczyć do stu, tutaj w pierwszych miesiącach poznają liczenie do trzech – podsumowuje.
Jest pewna, że rodzice nie będą protestować i prosić o darmowy podręcznik.
Podobnego zdania jest Agnieszka Olszewska, dyrektor polsko-angielskiej szkoły Edison na Wilanowie. – Niestety większość polskich podręczników, a ten rządowy już w bardzo mocnym stopniu, jest za słaba dla naszych uczniów. Uczymy w systemie dualnym, łącząc podstawę programową polską i brytyjską, dlatego musimy szukać rozwiązań szytych na miarę. Na razie korzystamy z kilku różnych, uzupełniających się podręczników, ale docelowo myślimy o stworzeniu swojego własnego – tłumaczy Olszewska.
Jeszcze ostrzej wypowiada się dyrektor Marzenek Rysiński z Prywatnej Szkoły nr 8 w Białymstoku. – Nie możemy sobie pozwolić na kupowanie kota w worku, a takim tworem jest wprowadzany pospiesznie przez MEN podręcznik. Już wiemy, że w tym roku na pewno go nie wykorzystamy. Co najwyżej możemy poczekać na wersję końcową, na jego kontynuacje dla klas 2 i 3, i wtedy ocenić wszystkie te trzy książki jako całość i rozważyć uczenie z nich – zapowiada.
W podobnym tonie wypowiedziało się kilkunastu dyrektorów mniejszych i większych szkół z całej Polski. Druga grupa dyrektorów już nie była tak pewna swojej decyzji, choć nie znaleźliśmy nikogo, kto by się jasno zadeklarował, że wybiera MEN-owski elementarz. – Nauczyciele w naszej szkole mają już sprawdzone podręczniki, z których lubią korzystać. Nie oznacza to jednak, że z góry skreślimy rządowy podręcznik. Będziemy trochę jak niewierny Tomasz. Musimy najpierw zobaczyć i dotknąć – mówi Krzysztof Kwiatkowski, dyrektor Zespołu Szkół Społecznych nr 3 STO w Krakowie. I dodaje, że de facto ostateczną decyzję podejmą później, kiedy poznają ostateczny kształt podręcznika.
– Najgorsze jest to, że nic oficjalnie nie wiemy. Ani jak ta książka będzie wyglądała całościowo, ani czy mamy obowiązek z niej uczyć, ani czy mamy możliwość robić to nieodpłatnie, jak szkoły publiczne – narzeka Sławomira Augustyniak, dyrektor prywatnej Szkoły Podstawowej Spółki Oświatowej „Scholasticus” z Łodzi. Podobnie mówi Katarzyna Kossakowska z Zespółu Szkół im. ks. Jana Twardowskiego STO w Ostrołęce. Dodaje, że mimo wszystko to nauczyciele podejmą ostateczną decyzję. – Zdanie rodziców będzie dla nas bardzo ważne; nie dokonamy wyboru wbrew ich woli, ale oni zazwyczaj mają zaufanie do oceny nauczycieli i kierują się ich opinią – dodaje.
Choć Społeczne Towarzystwo Oświatowe, które prowadzi 150 szkół, zostawia wolną rękę swoim placówkom w wyborze podręcznika, już teraz widać, że nie jest przychylne projektowi MEN. – Pomysł jest nie do przyjęcia, bo to powrót do tego, przeciwko czemu występowaliśmy 25 lat temu. Dotychczas wszystkie podręczniki były dostępne na równych prawach, dziś pojawia się superpodręcznik, który ma zastąpić je wszystkie. Efekt będzie odwrotny – kiedy pojawia się monopol, jakość produktu zawsze spada – uważa Tomasz Puchalski, wiceprezes STO.
Decyzja dyrektorów tych szkół o wyborze podręcznika będzie dotyczyła mniej więcej 10 tys. dzieci, które rozpoczną naukę w pierwszych klasach szkół niepublicznych.
Czy szkoły niepubliczne mogą korzystać bezpłatnie z rządowego podręcznika?
Tak, mogą. Szkoły niepubliczne, zgodnie z przepisami, mają taką możliwość i jeżeli się na to zdecydują, muszą zapewnić uczniom bezpłatny dostęp (tj. nie będą mogły pobierać opłat od rodziców) do podręczników zapewnionych przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania oraz do podręczników, materiałów edukacyjnych lub materiałów ćwiczeniowych zakupionych z otrzymanej dotacji.
Czy muszą korzystać z rządowego elementarza?
Nie, nie muszą. Szkoły niepubliczne nie muszą zapewniać bezpłatnego dostępu do podręczników, materiałów edukacyjnych lub materiałów ćwiczeniowych (podręczniki, materiały edukacyjne lub materiały ćwiczeniowe będą wtedy zakupywane przez rodziców na dotychczasowych zasadach). W związku z tym, jeśli się na to nie zdecydują, ww. projekt ustawy nie przewiduje w takiej sytuacji żadnych konsekwencji.
Jeżeli zdecydują się na rządowy podręcznik, kto będzie za niego płacił?
Samorząd. Minister właściwy do spraw oświaty i wychowania, na wniosek dyrektora niepublicznej szkoły podstawowej realizującej kształcenie ogólne w zakresie szkoły podstawowej, zapewnia wyposażenie tych szkół w podręczniki do zajęć z zakresu edukacji: polonistycznej, matematycznej, przyrodniczej i społecznej w klasach I–III. Na sfinansowanie zakupu podręczników i innych materiałów edukacyjnych otrzymują, na wniosek, dotację celową odpowiednio z budżetu jednostki samorządu terytorialnego obowiązanej do prowadzenia szkół odpowiedniego typu i rodzaju lub z budżetu państwa. Szkoły niepubliczne, które otrzymały dotację celową, zapewniają uczniom bezpłatny dostęp do podręczników, materiałów edukacyjnych lub materiałów ćwiczeniowych zakupionych z tej dotacji.
Czy rodzice mogą sami kupić podręcznik?
Tak, mogą. Nie grożą za to żadne konsekwencje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama