Rodzice nie chcą posyłać 6-latków do szkół. O kilkaset procent wzrosła liczba osób zdobywających dla swoich dzieci opinie o braku gotowości szkolnej.
W Warszawie odroczenie w poradniach psychologiczno-pedagogicznych uzyska co piąty 6-latek. W Krakowie co czwarty, a ponad setka stoi tam jeszcze w kolejce. W poprzednich latach dotyczyło to w obu miastach ok. 1–2 proc. przyszłych uczniów – wtedy jednak obowiązkiem szkolnym objęte były jedynie 7-latki. Od września 2014 r. ten sam obowiązek będzie dotyczył 6-latków urodzonych w pierwszej połowie 2008 r. i to właśnie ich rodzice ruszyli teraz do poradni.
Brak zaufania i niechęć do pomysłów resortu edukacji są tak duże, że pomimo wieloletniej akcji propagandowej i realnych zmian w placówkach, brakuje akceptacji rozwiązań. Gdy rodzicom nie udało się wywalczyć cofnięcia reformy, załatwiają sprawę tylnymi drzwiami.
– Zainteresowanie rodziców zbadaniem gotowości szkolonej dzieci 6-letnich urodzonych w pierwszym półroczu roku 2008, które w roku szkolnym 2014/2015 powinny zostać objęte obowiązkiem szkolnym, jest bardzo duże – przyznają urzędnicy w Toruniu. U nich ponad 300 dzieci oczekuje na opinie. Rok wcześniej było ich zaledwie kilkoro.
Podobna sytuacja jest w innych województwach. Z szacunków wynika, że w stolicy ok. 2 tys. 6-latków dostanie papiery odraczające. Miasto wyliczyło te dane na podstawie już wystawionych opinii oraz informacji o liczbie oczekujących w poradniach, które je wydają. To bardzo dużo jak na 9,3 tys. 6-latków urodzonych w I poł. 2008 r.
W Krakowie do poradni trafiło ok. 1,6 tys., czyli niespełna połowa młodszych dzieci, które powinny od września pójść do szkoły. W przypadku 490 uznano, że mogą iść do szkoły, 111 czeka na badanie. Reszcie pójście tam odroczono. I znowu istotne jest porównanie z poprzednimi latami – wtedy dotyczyło to zaledwie kilkudziesięciu przypadków. W 2012 r. – 50 przedszkolaków i zerówkowiczów, czyli prawie 18 razy mniej niż obecnie.
W Olsztynie liczba dzieci z odroczeniami wzrosła 4-krotnie. I będzie rosła, bo rodzice mają czas do wakacji na skorzystanie z tej ścieżki. Rok temu było 10 dzieci, które wstrzymano, teraz tych opinii jest ponad 60. Stanowi to 2,5 proc. dzieci, które mają iść do szkoły – mówią urzędnicy.
W Poznaniu ok. pół tysiąca osób zgłosiło chęć (dane z początku marca) uzyskania odroczenia. – W poprzednich latach były to jednostkowe przypadki – mówi Aleksandra Tomczak z urzędu miasta.
Rodzice korzystają także z poradni niepublicznych. Często liczą na to, że jeżeli skorzystają prywatnie za 400 zł – łatwiej im będzie się dogadać z badającym ich dziecko specjalistą. Wielu z nich zgłasza się też do rejonowych placówek. – Rodzice najczęściej wnioskują od razu o odroczenie obowiązku szkolnego, a nie o ocenę gotowości szkolnej – przyznaje kierownik Marzenna Czarnocka z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej na warszawskim Targówku.
Pedagog Urszula Sajewicz-Radtke, psycholog z SWPS, która pracuje w gdańskiej poradni psychologiczno-pedagogicznej, choć popiera ideę wcześniejszego wysyłania dzieci do szkoły, mówi, że trafiają do niej dzieci, które realnie nie nadają się do tego, by od 1 września zasiąść w szkolnych ławach. – Opóźniony rozwój mowy, brak gotowości emocjonalno-społecznej, to główne przyczyny – tłumaczy. Dodaje, że badając dziecko, musi brać pod uwagę, że za trzy lata – po trzymaniu w cieplarnianych warunkach – trafi ono do nowej rzeczywistości, którą jest drugi poziom edukacji (czyli od 4 do 6 klasy). Na tym etapie uczniowie muszą się wykazać większą dojrzałością oraz samodzielnością, której wymagają nauczyciele. – Już teraz widać, że wiele dzieci sobie z tym nie radzi – opowiada.
Jest jeszcze jeden aspekt: wielu rodziców uległo panice, którą wywołała akcja „Ratuj maluchy”. – Teraz mamy do czynienia z sytuacją, gdzie wyraz troski rodzica nie polega na tym, że wyśle dziecko do szkoły, tylko że je przed nią uchroni – mówi Sajewicz-Radtke.
Maria Zabłocka, dyrektor poradni na warszawskim Bemowie, przyznaje, że jej placówka wydała już 20 opinii odraczających. Najczęściej powodem był brak dojrzałości emocjonalno-społecznej. – W przypadku większości dzieci psycholodzy obserwowali je na terenie przedszkola i konsultowali opinie z wychowawcami – mówi Zabłocka.
W kontraście do tych liczb są wyniki ogólnopolskiego badania umiejętności trzecioklasistów. 6-latki wypadły tam lepiej w części matematycznej i językowej.
– Do szkoły poszła elita. Teraz też pójdą te lepsze dzieci i znowu IBE nam zaprezentuje, jak pięknie sprawdza się reforma. A do nas będą trafiać kolejne dzieci z problemami – mówi jeden z pedagogów.
Szkoła zaczyna się jesienią. Badanie dzieci pół roku przed jest mylące
Dzieci masowo otrzymują odroczenia gotowości szkolnej. Co się stało, że raptem przybyło niegotowych do pójścia do szkoły?
Różne są powody odroczenia. Są dzieci, które np. z przyczyn zdrowotnych potrzebują więcej czasu, by osiągnąć dojrzałość szkolną. Rodzice drugiej grupy po prostu uważają, że przedszkole lepiej spełnia ich oczekiwania niż szkoła. Trzecia grupa poprosiła o odroczenie na wszelki wypadek, żeby mieć zarezerwowane miejsce w przedszkolu, a decyzję ostateczną podejmie w ostatniej chwili.
To jednak oznacza, że rodzice naprawdę nie chcą wysyłać 6-latków do szkół. Najpierw chcieli, by rząd wycofał się z reformy, teraz, kiedy na to za późno, szukają innych rozwiązań. Dlaczego ich przymuszać?
Nie znam systemu szkolnego, który zostawiałby całkowitą dowolność. Reforma budzi zrozumiałe emocje, jak wszystko, co nowe. Szanuję odczucia rodziców, którzy mają wątpliwości, ale przez ostatnie lata wiele się zmieniło. Proponuję rodzicom, by sami sprawdzili, jak przygotowana jest ich szkoła. Na stronie internetowej MEN mamy mapę z zaznaczoną każdą szkołą podstawową w Polsce. Poprosiliśmy o wypełnienie ankiet dyrektorów szkół, rady rodziców i wizytatorów. Rodzic może zobaczyć opinie, podejść do szkoły i skonfrontować je z własnym wyobrażeniem. Jeśli coś będzie niepokojące, mamy infolinię, prosimy o sygnał. Uważam, że nie można i nie warto marnować szansy edukacyjnej 6-latków, zdecydowana większość jest naprawdę na szkołę gotowa. Dla dzieci ze środowisk wiejskich to wręcz bezcenne.
Ale to pedagodzy i psycholodzy wydają te opinie o braku gotowości szkolnej. Ich zdaniem np. jedna piąta 6-latków w stolicy nie jest gotowa na naukę. To po co się obniża wiek szkolny?
Kłopot polega na tym, że niestety wiele poradni, do czego same się przyznają, wydaje opinię stwierdzającą brak gotowości głównie dlatego, że oczekują tego od nich rodzice. W efekcie można powiedzieć, że poradnia bada dojrzałość szkolną rodziców, a nie dzieci. Pedagodzy wczesnoszkolni są zgodni – badanie dojrzałości szkolnej dziecka w styczniu czy w lutym nie ma sensu. Powinno być ono przeprowadzone jak najbliżej daty rozpoczęcia nauki, bo pół roku w życiu 6-latka to cała epoka.
Komentarze (64)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeMoje dziecko nie jest gotowe i jestem oburzona, że muszę to wszystkim udowadniać.
Rząd wymyślił , że dzieci mają o rok wcześniej rozpocząć edukację i ma w d... emocje malutkich dzieci, zwłaszcza tych z końcówki roku. Moja córka nawet nie będzie miała 6 lat skończonych a zakłamane opinie o tym jak szkoły i programy są dostosowane do małych dzieci doprowadzają mnie do szału.
Nauczyciele klas pierwszych załamują ręce, bo 50 % dzieci nie rozumie co chce od nich pani, koleżanki nauczycielki i dyrektorzy szkół organizują dla 6 latków dodatkowe zajęcia wyrównawcze -czyli powiedzmy sobie szczerze OŚLĄ ŁAWKĘ dla maluchów. Brawo dla władz, które fundują dzieciom emocjonalny wiraż od tak młodych lat. OPAMIETAJCIE SIE!!! wychowamy pokolenie znerwicowanych nieudaczników, którzy od pierwszych klas muszą brać udział w wyścigu szczurów i udowadniać , że nie są wielbłądami. I po co to wszystko? żeby był podatnik do dyspozycji o rok wcześniej niż dotychczas !!! a teraz może kilka słów o programie, który strasznie miał być dostosowany do mniejszych dzieci . I CO? za przeproszeniem g... drodzy Państwo. Po pierwszym półroczu edukacji dzieci muszą już umieć pisać i czytać a w ławeczkach też niby siedzieć nie muszą, tylko jakoś po tygodniu już siedzą, bo inaczej pani ich ogarnąć nie może.
A jak tam na stołówkach, ooo tu jeszcze lepiej dzieci jedzą na akord, 2 łyżki zupy i kolejna zmiana, bo stołówki za małe a dzieci dużo, więc jak zje 2 łyżki zupki taki pięciolatek( co to niby jest już 6 latkiem rocznikowo i jego problem, że się pod koniec roku urodził), to niech się cieszy, ze zjadł dwie, bo mógłby zjeść tylko jedną. Fajnie jeśli w szkole działa świetlica, to masz drogi rodzicu gdzie przechować swoje dziecko jak system zmianowy i nie masz babci do odprowadzania w południe. Nic tylko się rozmnażać !!! drodzy Państwo, władze wam pomogą dzieci wychować i zrobią z nich psycholi a w najlepszym przypadku osoby cierpiące na depresję. I przy okazji rodzice też ześwirują, bo siwi to już jesteśmy.
Rodzimy coraz później, bo nas nie stać na mieszkania, choć pracujemy jak woły, więc jak zaczynamy się rozmnażać około 35 r ż to już jesteśmy siwi. Teraz oddajmy niegotowe dzieci do szkoły bo jeszcze nam mało problemów, jak się bardziej pomartwimy o dzieci, to szybciej zejdziemy z tego świata i emerytury nie będą nam musieli wypłącać. Plan Rząd ma cudowny, dzieci do szkoły i szybciej do roboty a starzy do piachu bo dziura budżetowa rośnie i nie ma z czego płacić staruchom. Opamiętajcie się ludzie i odraczajcie swoje dzieci, trzeba sprzeciwić się choremu systemowi. pewnie jakiś stary bezpłodny pierdzioch podjał decyzję, ze nasze dzieci mają iść wcześniej do szkół, wiec niech teraz idzie sam a Państwa zapraszam do poradni, które odroczenie wam wystawią i nie dlatego, ze je załatwicie, tylko dlatego, ze wasze dzieci nie są do edukacji gotowe. GOTOWOŚCI SZKOLNEJ MÓWIMY NIE!!!
Już wiele wieków temu ludzie zauważyli że miej więcej w tym wieku dzieci dojrzewają społecznie i emocjonalnie co pozwala wprowadzić je w świat dorosłych. Ta cała reforma ma kilka celów, które nie są zbieżne z oczekiwaniami rodziców polegają one głównie na: 1. minimalizacji relacji wychowawczo - emocjonalnych rodziców, 2. wcześniejsza edukację seksualną i co za tym idzie również inicjację, 3. wcześniejsze ukończenie szkół i dłuższy okres pracy zawodowej - aspekt ekonomiczny.
A różnica 22m-cy między dziećmi w jednej klasie to niby nie cała epoka???
Arniko wpisz w wyszukiwarkę nazwisko "Olga Pelc" (drugi człon nazwiska wyleciał mi z pamięci) i poczytaj co o reformie ma do powiedzenia fachowiec. Większość nieopłacanych przez ministerstwo fachowców z opinią pani Pelc się zgadza.
Ciekawe jak ci sami rodzice uchronią póżniej dzieci przed stresem który będzie je "zjadał" podwójnie kiedy będą usiłowały się dostać na uczelnie albo wczesniej do jakiejś dobrej szkoły i będzie conajmniej kilkanaście osob na jedno miejsce?!?!??
Jak politycy nam tak my im,moja rodzina i znajomi nie idziemy na eurowybory.