Kiedyś prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska powiedziała mi wprost: „szkoła to rzeźnia talentów”. Z jej badań wynikało, że aż 50 proc. dzieci przed pójściem do szkoły ma uzdolnienia matematyczne, i to bez stereotypowo przyjętego podziału na płeć. Po pierwszej klasie pochwalić się tym może zaledwie co ósmy uczeń.
Kiedy chciała tym zainteresować MEN, jej próby spełzały na niczym. Kolejne porcje podręczników powielają te same schematy wtłaczane dzieciom do głowy. Dlatego mile mnie zaskoczyło, kiedy podczas wywiadu z nową minister resortu edukacji Joanną Kluzik-Rostkowską ona sama przyznała, że tę schematyczność zauważyła w nauce swoich dzieci. To, moim zdaniem, daje nadzieję, że nowy podręcznik uwzględni te spostrzeżenia.
Dlatego uważam, że jego stworzenie – jeżeli będzie porządny – jest szansą na pozytywną zmianę. Ale zdaję sobie sprawę, że pociąga to również za sobą spore zagrożenie. W przypadku klapy nauczyciele nie będą mieli już żadnego wyboru. Kłopotem może też okazać się brak przygotowania nauczycieli do zmiany myślenia (nie daje im się nawet czasu na przygotowanie do niej), ale to już temat na kolejne rozważania.