Płatny drugi kierunek pogrąża uczelnie
Szkoły wyższe, zastępując tradycyjne fakultety tymi o modnej nazwie, zapewniają sobie większą liczbę kandydatów na studia. Eksperci apelują, aby zrezygnować z rekrutacji na określone kierunki
Uniwersytety starają się ratować studia humanistyczne. Tworzą podobne do nich fakultety, ale o nowocześnie brzmiących nazwach. Zastępują też te kierunkami zbliżonymi, ale wykładanymi w języku angielskim. Taka taktyka chwilowo pomaga przyciągnąć kandydatów i zapewnia szkole przetrwanie na rynku.
Kto stracił
Nie tylko filozofia ucierpiała na wprowadzeniu odpłatności za drugi kierunek studiów. Tracą także inne fakultety humanistyczne, np. europeistyka, politologia, kulturoznawstwo, filologie, pedagogika. Studenci często wybierali je jako kolejną specjalność. Wymóg płacenia za drugi fakultet wprowadziła nowelizacja z 18 marca 2011 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 84, poz. 455 z późn. zm.). Zgodnie z nią student, który zdecyduje się na kolejne studia, będzie musiał za nie zapłacić, jeśli nie spełni kryteriów do otrzymywania stypendium rektora. Takie rozwiązanie obowiązuje od 1 października 2012 r. W efekcie jego wprowadzenia liczba osób uczących się na kilku fakultetach spadła o 30 proc.
– Filozofia rzeczywiście jest kierunkiem, na którym kształcą się osoby, które albo już ukończyły jedne fakultety, albo są to dla nich studia równoległe. W przypadku innych kierunków mniejsza liczba kandydatów spowodowana jest także niżem demograficznym oraz promowaniem kierunków technicznych i ścisłych – wyjaśnia Katarzyna Dziedzik, rzecznik prasowy, Uniwersytet w Białymstoku (UwB).
Profesor Lena Kolarska-Bobińska, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zapowiedziała, że rozważy, czy studenci, którzy wybiorą filozofię jako kolejny fakultet, powinni zostać zwolnieni z odpłatności. Najpierw musi jednak zostać przeprowadzona analiza tego, na ile brak chętnych na dany kierunek jest skutkiem wprowadzenia odpłatności za kolejne studia.
– Obecnie w resorcie nauki trwają analizy wykonywane na podstawie danych systemu POL-on i Głównego Urzędu Statystycznego. Jej wyniki prawdopodobnie będą gotowe w lutym – poinformowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w stanowisku przesłanym do DGP.
Uczelnie nie czekają jednak na decyzję ministra nauki. Właśnie teraz władze szkół analizują statystyki rekrutacyjne z ostatnich lat i koszty kształcenia na poszczególnych kierunkach.
– Wszystkie decyzje o zawieszeniu czy rezygnacji z prowadzonych kierunków są dla uczelni bardzo trudne. Jednocześnie są konieczne, bo jesteśmy uzależnieni głównie od dotacji, która zależy od liczby studentów. Na utrzymywanie wielu kierunków ze znikomą liczbą chętnych po prostu nas nie stać – przyznaje Katarzyna Dziedzik.
Dodaje, że o tym, czy kierunek jest uruchamiany, decyduje przede wszystkim zainteresowanie kandydatów. A to często jest nieprzewidywalne.
– Nie potrafię ze 100-proc. pewnością przesądzić, czym kierują się młodzi ludzie, wybierając konkretny profil kształcenia. Trudno jednak nie dostrzec swoistych mód – zaznacza.
Idzie nowe
Na uczelniach dominuje np. trend zastępowania tradycyjnych kierunków rzadkimi nowościami, które sprawdziły się na innych uczelniach. Na przykład UwB chce otworzyć kryminalistykę.
– Władze wydziału prawa zastanawiały się nad jego uruchomieniem już od jakiegoś czasu. Ogromne zainteresowanie tym kierunkiem na Uniwersytecie Gdańskim tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że na taki kierunek jest zapotrzebowanie – wskazuje Katarzyna Dziedzik.
Podczas ubiegłorocznej rekrutacji na jedno miejsce na tym kierunku aplikowało 45 kandydatów.
Uczelnie też mają inne sposoby, aby odświeżyć fakultety, które tracą kandydatów. Na przykład w roku akademickim 2014/2015 na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie powstanie fakultet język polski w komunikacji społecznej. Z kolei UW stawia na studia w języku angielskim. Rozważa otworzenie kierunku European Politics and Economy.
– O tym, czy rzeczywiście zostanie otwarty w tym roku, dowiemy się w najbliższym czasie. Procedura administracyjna jeszcze się nie zakończyła. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie uczelniany senat – informuje Anna Korzekwa, rzecznik prasowy UW.
Eksperci alarmują
– Kreatywność kadry profesorskiej jest niezmierzona. Wymyślają fakultety o chwytliwych nazwach, których celem jest przyciągniecie kandydatów. Nie zawsze jednak tworzenie tych kierunków jest uzasadnione – mówi prof. Tadeusz Luty, honorowy przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP).
To się jednak uczelniom po prostu opłaca. Zazwyczaj przez pierwsze kilka lat nowy, unikatowy kierunek o intrygującej nazwie przyciąga kandydatów. Potem, gdy traci chętnych, uczelnia może go wycofać i otworzyć nowy fakultet.
– Od każdej reguły bywają jednak wyjątki. Dużego zainteresowania kandydatów nie wzbudziła biologia z geografią, która w ofercie znalazła się od roku 2012/2013 – wskazuje Katarzyna Dziedzik.
Na złych decyzjach szkół wyższych stracą zwłaszcza studenci specjalistycznych lub modnych kierunków, które mogą okazać się nieprzydatne na rynku pracy.
– Dyplomy uniwersyteckie otrzymają osoby wąsko wyspecjalizowane. Zmarnowana zostanie szansa, jaką daje nauka na uczelni, która kształci przecież w wielu dziedzinach – mówi prof. Tadeusz Luty.
Apeluje, aby odejść się od przyjmowania kandydatów na konkretny kierunek.
– Pierwszy rok albo dwa lata studiów mogłyby być kształceniem w ramach uczelni. Potem student wybierałby dziedzinę, w jakiej chce się specjalizować. Młody człowiek miałby czas, aby zdecydować, co chce konkretnie studiować – dodaje honorowy przewodniczący KRASP.
Takie rozwiązanie obowiązuje na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. Stosuje je także np. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie.
– Na pozostałych 130 uczelniach publicznych i ponad 300 niepublicznych nie jest ono praktykowane, mimo że przepisy dają taką możliwość – zauważa prof. Luty.
Dodaje, że obecny system zmienił uniwersytety w szkoły zawodowe.
– Zamiast rozwijać horyzonty i spełniać ambicje młodych osób, po prostu szkolą, a nie kształcą. Przyczyniło się do tego także wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek studiów. To nieporozumienie, które ogranicza studentów w wyborze fakultetów – konkluduje.