Dyrektorzy szkół w czasie egzaminów gimnazjalnych i maturalnych wysyłają uczniów do domu, mimo że mają zapewnić im opiekę.
Od jutra co najmniej do końca maja blisko 800 tys. uczniów ze szkół gimnazjalnych oraz liceów i techników będzie skutecznie paraliżowało naukę pozostałych 4,6 mln. We wtorek gimnazjaliści z klas III przystąpią do egzaminu kończącego naukę według zasad określonych przez nową podstawę programową. 4 maja natomiast rozpoczną się matury.
Jak dyrektor szkoły decyduje o dniach wolnych / DGP

Nowa formuła

Do tej pory egzamin gimnazjalny (potrwa od jutra do czwartku) składał się z dwóch części: humanistycznej i matematyczno-przyrodniczej. Trzecia część była z języka obcego, ale jej wyniki nigdzie nie były zamieszczane. W tym roku każda z nich będzie miała inną strukturę. W części humanistycznej wyodrębnione zostaną zadania z języka polskiego, a w części matematyczno-przyrodniczej – czysto matematyczne. Z kolei trzecia część sprawdzi wiadomości i umiejętności z zakresu języka obcego. Egzamin będzie miał dwa poziomy: podstawowy i rozszerzony. Wyniki z tego pierwszego będą uwzględniane przy rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych. Nowa podstawa programowa wprowadza swego rodzaju rewolucje, bo stawia uczniom inne wymagania.

Nierówne traktowanie

Dyrektorzy gimnazjów już obawiają się o wyniki tych egzaminów.
– Przerażają nas te ciągłe zmiany w edukacji. W ubiegłym roku gimnazjaliści zdawali trzy egzaminy, a w tym aż sześć, po dwa dziennie – mówi Zdzisław Grosicki, dyrektor Gimnazjum nr 4 w Legnicy.
Tym bardziej że testy będą tworzone pod nową podstawę programową. Uczeń wprawdzie nie musi znać dat historycznych czy też określonych definicji, ale będzie musiał wykazać, że potrafi zdobytą wiedzę efektywnie wykorzystać. Obawy mają również uczniowie. Ich niepokój dotyczy tzw. zadań na dowodzenie z matematyki. Dodatkowo gimnazjaliści muszą się liczyć z tym, że wynik z języka będzie decydować o wyborze dobrego liceum (dotychczas tak nie było).
Co więcej, uczniowie w jednym dniu przystępują do dwóch egzaminów, a przerwa między nimi wyniesie 45 minut. Jednak w praktyce czas na odpoczynek jest krótszy.
– Jeśli uczeń np. ma dysleksję, to pisze egzamin dłużej, ale przez to ma krótszą przerwę przed kolejnym egzaminem – mówi Ireneusz Łuczak, zastępca dyrektora Gimnazjum nr 2 im. Adama Asnyka w Zielonej Górze.



Wolne dni

Nowa formuła egzaminu gimnazjalnego to nie jedyny problem szkół. 4 maja rozpoczynają się matury, które potrwają praktycznie do końca maja. Co prawda, zasady jej zdawania nie ulegają zmianie, ale tak krótki odstęp między jednym a drugim egzaminem dla placówek oświatowych oznacza praktycznie paraliż organizacyjny. W efekcie na rodziców spada zapewnienie opieki nad uczniem.
– Dla uczniów I i II klas w trakcie egzaminów zarządziliśmy czas wolny w ramach dni wolnych pozostających do dyspozycji dyrektora – mówi Ireneusz Łuczak.
Podkreśla, że jeśli rodzice będą chcieli, aby szkoła zapewniła dzieciom opiekę, postarają się znaleźć pomieszczenie, gdzie nauczyciel będzie ich pilnował. Zaznacza jednak, że świetlice i sale gimnastyczne wykorzystane będą na egzaminy.

Za mało sal

W innych placówkach uczniowie mają albo tzw. okienka, bo nie ma nauczycieli, lub całkowicie w tych dniach nie prowadzi się zajęć. W Zespole Szkół Gimnazjum i Liceum w Trzemesznie (woj. wielkopolskie) uczniowie którzy nie przystępują do egzaminu gimnazjalnego, mają wolne. W przypadku matur czas wolny mają pozostali uczniowie z liceum.
– Muszę zapewnić na egzaminy maturalne 25 sal dla 320 uczniów, więc nie ma szans, aby pozostali uczniowie mieli zajęcia. Występują więc ze strony rodziców krytyczne uwagi, czy młodzież zdąży zrealizować treść programową – żali się DGP Tomasz Malicki, profesor oświaty, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. B. Nowodworskiego w Krakowie.
Jego zdaniem wszystkie egzaminy, w tym matury, powinny być przeprowadzone po 20 czerwca, czyli po zakończeniu roku szkolnego. Dodaje, że w sierpniu można byłoby spokojnie przeprowadzić rekrutację na studia.