Liczby skarg przeciw nauczycielom nie zatrzymała nawet epidemia. I to mimo że przez wiele miesięcy uczyli zdalnie. MEN obiecywał złagodzenie zaostrzonych przepisów dyscyplinarnych jeszcze w kwietniu. Nie udało się.
DGP
Od września 2019 r. obowiązują przepisy w Karcie nauczyciela, które zobowiązują dyrektorów do niemal natychmiastowego powiadamiania rzecznika dyscyplinarnego działającego przy wojewodzie o jakichkolwiek wątpliwościach dotyczących naruszenia przez osobę uczącą w szkole prawa lub dobra dziecka. Od tego czasu posypały się skargi, niezależnie od tego, czy były one zasadne, czy nie. Nawet epidemia nie zatrzymała tego trendu.
Tę sytuację miało diametralnie zmienić wprowadzenie dłuższego, bo 14-dniowego terminu na rozpatrzenie przez dyrektora szkoły skargi na nauczyciela. Modyfikacja miała być uchwalona jeszcze w kwietniu. Do tej pory nie udało się. Projekt wciąż czeka na pierwsze czytanie (druk nr 679).

Wciąż skarżą

Z sondy przeprowadzonej przez DGP wynika, że od 2019 r. spraw dyscyplinarnych przeciw nauczycielom lawinowo przybywa. Również w tym roku i w czasie nauki zdalnej. Z danych Małopolskiego Kuratorium Oświaty wynika, że w roku, kiedy wprowadzono nowe obostrzenia, aż 39 takich spraw wpłynęło od dyrektorów i 48 skarg od innych podmiotów, np. stowarzyszeń. Co więcej, w tym samym okresie tylko pięciu rodziców zdecydowało się na bezpośrednią skargę na nauczyciela. Na 70 rozpatrywanych spraw tylko 21 umorzono, a pozostałe skierowano do komisji dyscyplinarnej. W woj. warmińsko-mazurskim w ubiegłym roku skarg na nauczycieli do wojewody wpłynęło 77, z czego aż 44 znalazły swój finał w komisjach dyscyplinarnych. W tym roku było to odpowiednio ‒ 36 i 14. Na Dolnym Śląsku w ubiegłym roku wpłynęły 72 sprawy, w tym 48 od dyrektorów, 12 od rodziców i tyle samo od pozostałych podmiotów. W bieżącym roku pojawiły się tam już 53 skargi, w tym 28 od dyrektorów, 11 od rodziców i 14 od innych podmiotów.
W tych województwach i innych znaczna część spraw nie zakończyła się na etapie wyjaśnień i umorzenia sprawy. Rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie mazowieckim odnotował w ubiegłym roku dwukrotnie więcej spraw niż w poprzednim, czyli 209. Polecono wszczęcie postępowania dla 69 wniosków (z tego 12 umorzono). Z kolei w 2020 r. jest 115 spraw (z czego 76 od dyrektorów, 21 od rodziców, 18 od innych podmiotów). Sytuacja wygląda podobnie w innych regionach.
‒ To już stały trend. Odbieramy to jako nagonkę na nauczycieli – mówi Sławomir Wittkowicz, szef branży nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych. I dodaje, że wskutek zmiany przepisów rzecznicy nie chcą brać na swoje barki decyzji o umorzeniu spraw, w których padają, często mocne, choć niepotwierdzone zarzuty o naruszenie dobra lub prawa ucznia.

Pandemia opóźnia

Nierzadko nauczyciele latami nie mogą oczyścić się z zarzutów. ‒ Pomagamy nauczycielowi, który o swoje dobre imię walczy już trzeci rok. Sprawa ponownie trafiła do pierwszej instancji komisji dyscyplinarnej, ale na skutek pandemii posiedzenia zostały zawieszone – opowiada Sławomir Wittkowicz. I podaje kolejny przykład nauczyciela, który w efekcie epidemii już ponad rok jest zawieszony i nie może pracować. ‒ Jak oczyści się z zarzutów, to samorząd będzie musiał mu wypłacić zaległe wynagrodzenie. Przypuszczam także, że będzie kolejny pozew cywilny o zniesławienie ze strony wnoszącej skargę – przekonuje Wittkowicz.

W oczekiwaniu na zmianę

Rządowy projekt, który dopiero będzie rozpatrywany przez Sejm, zakłada złagodzenie obostrzeń, a tym samym ma doprowadzić do radykalnego zmniejszenia liczby skarg kierowanych przez rodziców wobec nauczycieli. Głównym założeniem nowelizacji jest wydłużenie okresu na przesłanie ewentualnego zawiadomienia do rzecznika dyscyplinarnego z 3 do 14 dni. Związkowcy uważają, że to nie rozwiązuje sprawy.
Dlatego m.in. Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się przy tej okazji zdefiniowania w przepisach, czym jest czyn naruszający prawa i dobro dziecka. – Dyrektorzy szkół nie są prawnikami, a pojęcia niedookreślone podlegają czasami rozbieżnej wykładni, zarówno na gruncie nauki prawa, jak i orzecznictwa. Może to prowadzić do pociągania do odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli, którzy nie popełnili czynu spełniającego przesłanki ustawowe, czyli działania przeciwko dobru lub prawom dziecka – zaznacza Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Jego zdaniem pojęcia użyte w treści projektu ustawy powinny zostać zastąpione określeniem „czyn naruszający prawa, godność, nietykalność osobistą ucznia i wychowanka i czyn narażający jego zdrowie i życie”. Rządowy projekt nowelizacji KN nie uwzględnia jednak tych uwag. Sprowadza się jedynie do wydłużenia z 3 do 14 dni czasu, który dyrektor ma na zbadanie zarzutu wobec nauczyciela. Jeśli sprawy nie uda się wyjaśnić w tym czasie, to zawiadomienie ma trafiać do rzecznika dyscyplinarnego działającego przy wojewodzie. Ma on zyskać nowe kompetencje, bo to od jego decyzji będzie zależało, czy sprawa trafi do komisji dyscyplinarnej.
ZNP domaga się również wprowadzenia warunkowego umorzenia postępowania dyscyplinarnego nie tylko na etapie postępowania przed komisją dyscyplinarną, lecz także w postępowaniu wyjaśniającym. Ma to dotyczyć czynów o nieznacznej szkodliwości. Sławomir Broniarz jest także za przywróceniem instytucji obrońcy z urzędu dla obwinianych nauczycieli.
– Brak takiej instytucji może prowadzić do naruszenia prawa nauczyciela do obrony w sytuacji, gdy nie będzie go stać na zatrudnienie adwokata lub radcy prawnego – przekonuje.
Etap legislacyjny
Projekt czeka na I czytanie