Koniec z nadużywaniem umów na czas określony? Nowelizowana Karta nauczyciela rozprawia się z tym procederem. Jednak na własnych, nie do końca korzystnych zasadach.
Nikt nie ma wątpliwości, że zawarcie umowy o pracę w szkole na czas nieokreślony graniczy dziś z cudem. Umowy terminowe są na porządku dziennym i na pewno nie dlatego, że oczekują ich nauczyciele. Proponują je powszechnie władze placówek, tłumacząc, że jest to podyktowane organizacją nauczania. Ministerstwo Edukacji Narodowej postanowiło położyć kres takiej praktyce. W art. 10 nowelizowanej Karty nauczyciela resort zaproponował, by łączny okres zatrudnienia na podstawie umów terminowych nie przekraczał 36 miesięcy. Po upływie tego czasu stosunek pracy miałby się przekształcić w zawarty na czas nieokreślony – a dotyczyłoby to zarówno nauczyciela kontraktowego, jak i mianowanego oraz dyplomowanego.
Dochodzi do nadużyć
– Nauczanie jest rodzajem powołania. Jednak pedagodzy są także pracownikami i jako tacy powinni mieć jasno określone przepisy związane z zatrudnieniem na czas nieokreślony. Dlatego nowelizacja przepisów powinna ułatwić życie przynajmniej części z nich, przynajmniej nauczycielom o krótkim stażu, którzy są najbardziej narażeni na ryzyko odejścia z zawodu. Umowy na czas nieokreślony to komfort psychiczny. Kotwica, która pozwala na lepsze identyfikowanie się z danym miejscem zatrudnienia, w końcu to także większa szansa na kredyt mieszkaniowy – wyjaśnia Andrzej Stępnikowski, zastępca dyrektora Zespołu Oświaty Zawodowej i Problematyki Społecznej w Związku Rzemiosła Polskiego.
Poza tym to rozwiązanie od dawna było oczekiwane w środowisku nauczycielskim. Przede wszystkim z uwagi na to, że w praktyce często dochodzi do nadużyć. Zgodnie z art. 10 ust. 7 Karty nauczyciela w przypadku zaistnienia potrzeby wynikającej z organizacji nauczania lub zastępstwa nieobecnego nauczyciela, w tym w trakcie roku szkolnego, stosunek pracy nawiązuje się na podstawie umowy o pracę na czas określony. Cytowany przepis nie wymaga od pracodawcy, aby przy zawieraniu umowy z nauczycielem wskazywał, jakie konkretnie przesłanki zadecydowały o konieczności nawiązania umowy na czas określony. Mówi o tym też postanowienie Sądu Najwyższego z 3 lutego 2014 r., sygn. akt I PK 237/13.
To sprawia, że umowy z nauczycielami są zawierane na okres od 1 września do końca roku szkolnego w czerwcu z przerwą na okres wakacji. Projektowana zmiana może spowodować ograniczenie tej praktyki. Szczególnie że nie wlicza do 36-miesięcznego okresu tych umów, między którymi była przerwa dłuższa niż trzy miesiące.
– Wakacje w szkołach trwają krócej, czyli mieszczą się w okresie, o którym mowa w nowelizowanych przepisach – zaznacza dr Magdalena Zwolińska, partner NGL Wiater. A Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa Związku Nauczycielstwa Polskiego, dodaje, że wakacje nie są bonusem, tylko wynikają ze specyfiki zawodu.
– Nauczyciele pracują do połowy lipca z powodu rekrutacji do szkół i od połowy sierpnia, przygotowując się do nowego roku szkolnego – zaznacza.
Dlaczego nie wzorujemy się na k.p.
O ile eksperci i prawnicy jednogłośnie popierają kierunek zmian, o tyle już niekoniecznie są zgodni co do słuszności obranej przez ministerstwo drogi. Dlaczego resort edukacji nie skorzystał ze sprawdzonego już rozwiązania, zaproponowanego w kodeksie pracy, zgodnie z którym łączny okres zatrudnienia na podstawie umów o pracę na czas określony zawieranych między tymi samymi stronami nie może przekraczać 33 miesięcy, a łączna liczba tych umów nie może być większa niż trzy? – pytają. Z jakiego powodu zaproponowany przez resort edukacji limit umów został ograniczony tylko do limitu czasu trwania, czyli 36 miesięcy? Dlaczego nie odnosi się do limitu liczby umów, które w tym czasie można podpisać? – dopytują eksperci. Ich wątpliwości budzi też to, dlaczego MEN wybrał limit 36 miesięcy, a nie 33, jak ma to miejsce w kodeksie pracy. – W praktyce może się okazać, że taka zmiana przepisów nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, bo wystarczy, że między umowami będzie przerwa przekraczająca trzy miesiące i nie będą one już wliczane do ustawowego limitu. Poza tym brak limitu umów podobnego do tego, jaki jest w kodeksie pracy, skutkuje słabszą ochroną nauczycieli przed nadużywaniem umów terminowych – zaznacza dr Magdalena Zwolińska. Ale nie dla wszystkich liczba umów jest wymiernym wyznacznikiem momentu przejścia na umowę na czas nieokreślony. Zgłaszane przez środowisko nauczycielskie nadużycia mają bowiem miejsce w ściśle określonych przypadkach, czyli zastępstw i zmian organizacyjnych. Dlatego to, co jest istotne, to okres umowy, a więc czas przewidywanego zastępstwa i wprowadzanych zmian. – Tu jednak pojawia się faktycznie pytanie, czy 36 miesięcy to czas sprawiedliwy i odpowiedni wobec kodeksowych 33 miesięcy. Trzeba spojrzeć na specyfikę zatrudnienia w szkole i uwzględniać okres wakacyjny, w czasie którego raczej nie jest kontynuowane zatrudnienie na zastępstwo, nie ma w tym okresie także zmian organizacyjnych. Oznacza to, że aby uzyskać umowę na czas nieokreślony, nauczyciel w jednej z opisywanych sytuacji musi de facto przepracować, częściowo będąc w zawieszeniu, aż cztery lata. A z tego kilka miesięcy, w związku z trzymiesięcznymi okresami dozwolonymi przez nowelizowany zapis, może być poza zatrudnieniem – wylicza Andrzej Stępnikowski.
Pozorne zmiany
Wydaje się, że niewprowadzenie do Karty Nauczyciela analogicznych rozwiązań z kodeksu pracy wynika z obawy ustawodawcy przed nadmiernym krępowaniem szkół i samorządów. Ustawodawca widzi ryzyko zakłócenia pracy szkół przez wprowadzenie ograniczeń zatrudnienia na czas określony. Sam resort w uzasadnieniu projektu mówi wprost: umowy terminowe z nauczycielami mogą być bardzo krótkie, bo zależą od zaistniałej sytuacji. Tym samym wyczerpanie limitu pozbawiłoby możliwość zatrudnienia nauczyciela na kolejną umowę na czas określony, mimo że taka potrzeba rzeczywiście istnieje.
– Moim zdaniem niesłusznie. Dlatego zastosowane przez MEN limity nie są dobre. Wprawdzie fluktuacja zatrudnienia wśród nauczycieli jest często konieczna ze względu na zmieniającą się liczbę dzieci uczęszczających do szkół, nie są to jednak okoliczności, które uzasadniałyby odmienne traktowanie tej grupy zawodowej w porównaniu z innymi. Przecież i w innych grupach zawodowych pojawiają się okoliczności skutkujące koniecznością zmiany poziomu zatrudnienia. Wprowadzenie limitu zatrudnienia na podstawie umowy na czas określony eliminuje nadużywanie terminowych umów o pracę, które często są zawierane ”na wszelki wypadek„, a nie ze względu na rzeczywistą potrzebę zatrudnienia nauczyciela tylko na określony czas – mówi dr Marcin Wujczyk, radca prawny Wardyński i Wspólnicy sp.k.
Nie można jednak wykluczyć, jak dodaje, że wprowadzone w życie rozwiązanie zaproponowane przez resort edukacji będzie skutkowało zwiększeniem kosztów płacowych po stronie samorządów. Dlatego też według ekspertów zdecydowanie lepiej byłoby zastosować wobec nauczycieli analogiczne rozwiązania, jak w kodeksie pracy. I to nie tylko dlatego, że nie występują tego typu okoliczności, które uzasadniałyby różnicowanie sytuacji nauczycieli i innych grup zawodowych. Dodatkowo warto wskazać, że kodeks pracy przewiduje możliwość wyłączenia ograniczeń w zakresie zatrudniania terminowego w przypadku, gdy pracodawca wskaże obiektywne przyczyny leżące po jego stronie.
– Takie rozwiązanie nie jest planowane w propozycji zmian przepisów Karty nauczyciela. W efekcie w sytuacjach gdy rzeczywiście zatrudnienie powinno być na czas określony, konieczne może być zawarcie umowy na czas nieokreślony – podkreśla dr Marcin Wujczyk.
To już było
Zastanawiając się, dlaczego w przypadku nauczycieli nie idziemy przetartym szlakiem kodeksowych przepisów o umowach terminowych, eksperci pytają, po co MEN korzysta z rozwiązań, z których ustawodawca już dawno zrezygnował. Chodzi o starą zasadę kodeksu pracy, zgodnie z którą zawarcie kolejnej umowy o pracę na czas określony jest równoznaczne w skutkach prawnych z zawarciem umowy o pracę na czas nieokreślony, jeżeli poprzednio strony dwukrotnie zawarły umowę terminową na następujące po sobie okresy, o ile przerwa między rozwiązaniem poprzedniej a nawiązaniem kolejnej umowy o pracę nie przekroczyła jednego miesiąca. Wprowadzając okres trzech miesięcy między umowami terminowymi, autorzy zmian w nowelizowanej Karcie nauczyciela zdają się czerpać z tego rozwiązania.
Niektórzy obawiają się, że przez to ułatwienia mogą mieć charakter jedynie pozorny.
– Wprowadzenie zasady, że przekroczenie trzymiesięcznej przerwy w zatrudnieniu de facto ”kasuje„ poprzednie okresy wykonywania pracy na podstawie umowy na czas określony, powoduje znaczne ograniczenie skuteczności planowanych zmian i eliminuje cel, w jakim są one wprowadzane do Karty nauczyciela. A mianowicie ograniczenie przypadków terminowego zatrudniania, gdy taka potrzeba nie występuje. Może również mieć bardzo negatywny skutek dla samych nauczycieli. Samorządy, aby uniknąć przekształcenia się umowy terminowej w umowę na czas nieokreślony, będą zatrudniały kilku nauczycieli na zmianę, tak by uzyskać trzymiesięczną przerwę w zatrudnieniu każdego z nich – podkreśla dr Marcin Wujczyk.
WAŻNE Aby uzyskać umowę na czas nieokreślony, nauczyciel może być zmuszony przepracować, częściowo w zawieszeniu, aż cztery lata. Wynika to z proponowanego limitu 36 miesięcy trwania umów na czas określony i trzymiesięcznych przerw między nimi.
Do ograniczenia patologii wystarczy jedna definicja
Zaproponowane przez MEN rozwiązanie dotyczące nauczycielskich umów okresowych, polegające na zakreśleniu maksymalnego okresu zatrudnienia w postaci 36 miesięcy, jest mniej korzystne niż to, które zostało określone w treści art. 251 kodeksu pracy. Ponadto jest rozwiązaniem pozornym normatywnie, gdyż w żaden sposób nie usuwa patologii związanej z wielokrotnym i permanentnym zatrudnieniem okresowym nauczycieli.
Zgodnie z propozycją resortu zaliczeniu do okresu 36 miesięcy podlegają jedynie te umowy okresowe, pomiędzy którymi nie występuje przerwa dłuższa niż trzy miesiące. To sprawi, że pracodawca będzie mógł tak manipulować okresami zatrudnienia, aby zawsze występowały między nimi przerwy, np. czteromiesięczne – co będzie przerywało bieg okresu zatrudnienia. Ponadto brak zakreślenia limitu umów okresowych powoduje, że przepis ten jest przepisem stwarzającym pozorne uprawnienie pracownicze, którego realizacja będzie w praktyce niemożliwa do wyegzekwowania.
Patologia, jaka narosła wokół zatrudnienia okresowego na podstawie art. 10 ust. 7 Karty nauczyciela, polega przede wszystkim na braku definicji ustawowej pojęcia ”potrzeby wynikającej z organizacji nauczania„. Wobec braku takiej definicji pod tę klauzulę podciągane były przez dyrektorów szkół rozmaite stany faktyczne, co stanowiło szerokie pole do nadużywania możliwości zatrudnienia okresowego nauczycieli – niezgodnie z zasadami określonymi w Karcie nauczyciela. Należy bowiem zauważyć, że począwszy od nauczyciela kontraktowego, na dyplomowanym kończąc, zasadą zatrudnienia jest stosunek pracy na czas nieokreślony (art. 10 ust. 4 KN, art. 10 ust. 5 KN, art. 10 ust. 6 KN).
Prawidłowym rozwiązaniem powinno być przede wszystkim wprowadzenie w treści art. 10 ust. 7 Karty nauczyciela klarownej definicji ”potrzeby wynikającej z organizacji nauczania„, być może nawet kazuistycznie wskazującej sytuacje i stany faktyczne (bez użycia sformułowania ”w szczególności„) mieszczące się w ramach tej klauzuli. Dopiero w kolejnym kroku ewentualnie należy wprowadzić normy zabezpieczające, a więc np. limit takich umów i maksymalny okres ich trwania (występujące łącznie) – z jednoczesnym obowiązkiem zaliczania wszystkich umów okresowych nawiązanych u danego pracodawcy.