Jeśli rodzice uczniów szkół podstawowych chcą, by ich dzieci kontynuowały naukę w dotychczasowej szkole, muszą się nastawić na batalię z dyrektorami i samorządami. Tylko sąd administracyjny może zablokować plany prowadzenia zajęć w innych budynkach.
/>
W kwietniu dyrektorzy szkół i przedszkoli muszą opracować tzw. arkusze organizacyjne na kolejny rok szkolny. Trzeba w nich uwzględnić m.in. liczbę planowanych klas. Największy ból głowy mają dyrektorzy szkół podstawowych, którzy wskutek wygaszania gimnazjum muszą tworzyć po wakacjach oddziały dla ośmioklasistów. W dodatku wywierana jest na nich presja, by w każdej placówce był co najmniej jeden oddział zerowy.
Samorządy sugerują, aby część uczniów przenosić do innych budynków – najczęściej tych po wygaszanych gimnazjach. Na to jednak nie zgadzają się rodzice, którzy grożą strajkami.
Włodarze gmin mają więc twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony nie chcą się narazić mieszkańcom (ze względu na tegoroczne wybory samorządowe), z drugiej nie mają warunków, by umieścić wszystkie dzieci w jednym budynku.
Łączenie dla jakości
W tym roku szkolnym w podstawówkach mamy siedem klas, a w gimnazjach tylko klasy drugie i trzecie. W pierwszym roku reformy rodzice protestowali przeciwko szkołom podstawowym funkcjonującym w dwóch budynkach. W wielu przypadkach samorządy uległy presji i starały się umieszczać uczniów na terenie jednej placówki. Niestety, w tym roku jest to o wiele trudniejsze.
Największe problemy mają duże miasta, np. Warszawa.
– Burmistrz przed rokiem obiecał, że wszystkie klasy będą w jednym budynku. Placówka miała być do tego czasu rozbudowana. Nie zrobiono w tej sprawie nic. A mimo to rozpoczęto rekrutację do zerówek i klas pierwszych – żali się ojciec ucznia ze stołecznej szkoły nr 65. W efekcie zdecydowano się na przeniesienie klas VI i VII do liceum, chociaż w budynku nie ma odpowiednich sal. Na przykład klasy sportowe na część zajęć będą musiały chodzić do budynku oddalonego od liceum o 200 m.
To tylko jeden z wielu przykładów na nieradzenie sobie ze skutkami reformy.
Szkoła nr 357 w Warszawie chciała zlikwidować jedną klasę, a uczniów przenieść do pozostałych. Powód? W klasie jest 13 dzieci i dwoje z nich ma orzeczenie o specjalnych potrzebach edukacyjnych. – Stanowczo się temu sprzeciwiamy, bo jeśli jest to klasa integracyjna, to chyba lepiej, żeby było w niej mniej uczniów – mówi matka ucznia z tej placówki. Beata Ciesielska-Pocialik, dyrektor szkoły, tłumaczy, że kieruje się dobrem uczniów. Rodzice jednak uważają, że to sposób na znalezienie miejsca dla klas VIII, które pojawią się po wakacjach.
To metoda często stosowana przez szkoły. O ile bowiem przepisy zakładają, że klasy I–III mają liczyć nie więcej niż 25 uczniów (a w wyjątkowych przypadkach 27), o tyle starsze oddziały podstawówek mogą być liczniejsze. Takie właśnie rozwiązanie chce zastosować Radom. Jak mówi Anna Ostrowska, dyrektor wydziału edukacji radomskiego Urzędu Miasta, łączone mają być oddziały o małej liczebności na poziomie klasy IV szkół podstawowych.
Krakowski magistrat informuje, że decyzje o łączeniu mniejszych klas w większe będą podejmować dyrektorzy szkół. Na razie jednak miasto planuje dla siedmiu szkół podstawowych utworzenie dodatkowych klas w innych budynkach. – Ostateczne decyzje zostaną podjęte na etapie zatwierdzania arkuszy organizacji pracy szkół – mówi Dariusz Nowak z Urzędu Miasta w Krakowie.
Podobne rozwiązania planują Siedlce. Tam, w szkołach podstawowych powstałych z przekształcenia gimnazjów, w miejsce klas III gimnazjalnych (które w tym roku kończą szkołę) wprowadzane zostaną oddziały I, IV i VII. – W tych klasach rozpoczną naukę dzieci z innych szkół podstawowych, w szczególności tych, które mają zbyt dużą liczbę oddziałów ze względu na zwiększenie liczby klas VII i VIII – potwierdza Sławomir Kurpiewski, naczelnik wydziału edukacji w Siedlcach.
Z podstawówki do... gimnazjum
Samorządowcy zapewniają, że ich działania są zgodne z przepisami. Powołują się przy tym na art. 205 ustawy z 14 grudnia 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe (Dz.U. z 2017 r. poz. 60 ze zm.).
– Rodzicom umożliwiamy zapisanie dzieci do klas IV i VII tworzonych w dotychczasowych gimnazjach – mówi Zbigniew Bury, dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta Rzeszowa. – To może skutkować łączeniem oddziałów w szkołach, z których będą rekrutowani uczniowie – zastrzega.
Władze gmin przekonują, że przeniesienie części uczniów do szkół powstałych z przekształcenia gimnazjów poprawia warunki ich kształcenia. I to zarówno w dotychczasowych szkołach podstawowych, jak i tych nowo powstałych. Zmniejsza się bowiem zmianowość, a oddziały stają się mniej liczne.
Prawa nabyte, ale...
Zapytaliśmy resort edukacji, co mają robić rodzice, którzy nie są zadowoleni z wprowadzanych zmian.
– Co do zasady każdy uczeń ma nabyte prawo do realizowania obowiązku szkolnego w dotychczasowej szkole. Jednak z uwagi na konieczność wprowadzenia zmian w systemie oświaty obowiązujące przepisy upoważniają władze gminy do dostosowania sieci szkół do lokalnych warunków – mówi DGP Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN.
Rodzicom, którym nie podoba się przesuwanie dzieci z jednej placówki do drugiej, pozostaje kwestionować zasadność tych działań przed sądem administracyjnym. I wcale nie są na przegranej pozycji.
Potwierdza to wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku z 18 stycznia 2018 r. (sygn. akt III SA/Gd 906/17), w którym stwierdzono w całości nieważność uchwały rady miasta Starogard Gdański. W tym przypadku dotyczyła ona tworzenia tzw. oddziałów zamiejscowych dla dzieci z przedszkoli. Uchwałę samorządu uznano za rażąco naruszającą prawo. Stwierdzono także, że takim działaniem pozbawiono rodziców prawa do wyboru miejsca realizacji wychowania przedszkolnego.