Do uczelni wojskowych mają przychodzić tylko zdolni kandydaci, zmotywowani i świadomie je wybierający. Wychodzić z nich mają elity wojska. Najlepsi z najlepszych - mówi w wywiadzie dla DGP prof. dr hab. Wojciech Fałkowski, wiceminister obrony narodowej.
Prof. dr hab. Wojciech Fałkowski, wiceminister obrony narodowej / Dziennik Gazeta Prawna
Jak pan ocenia po roku starą uczelnię pod nową nazwą: Akademia Sztuki Wojennej?
Zmiana w wojskowej uczelni w Rembertowie nie była tylko zmianą nazwy, ale też filozofii jej działania. Ma to być szkoła, która w znacznie mniejszym stopniu kształci studentów cywilnych, jak każda zwykła szkoła wyższa. Bardziej zależy nam, aby na różnego rodzaju kursach szkoliła oficerów wyższego szczebla, doskonaliła ich rzemiosło. Życzyłbym sobie też, by ASW rozwijała się szybciej, niż dzieje się to teraz. Ale zdaję sobie sprawę, że w edukacji procesy trwają długo.
Czym może więc pochwalić się akademia po pierwszym roku funkcjonowania pod nowym szyldem?
Z pewnością tym, że dokonała bardzo dużego wkładu w opracowanie doktryny wojsk obrony terytorialnej, której ostateczny kształt poznamy w październiku.
Z tego, co wiem, poprzedni rektor, generał Bogusław Pacek, był bardzo zaawansowany w tworzeniu na uczelni koncepcji Wojsk Obrony Terytorialnej.
Być może, ale śladów jego prac koncepcyjnych nie znaleźliśmy. Nie było żadnego wkładu ani żadnego zespołu.
A czy takimi doktrynami nie powinien zająć się sztab generalny?
Sztab będzie teraz poddawał krytyce tę doktrynę. Będzie ona też wysłana do dowódców liniowych w celu oceny i stwierdzenia, co trzeba jeszcze ewentualnie zmienić. To jest proces, a prace nad tym dokumentem trwają dopiero pół roku.
A Biuro Bezpieczeństwa Narodowego też będzie go konsultować?
Naturalnie, kiedy będzie on bliski efektowi finalnemu, o opinie poprosimy także BBN.
Co się znajdzie w tej doktrynie?
Chcemy w niej zdefiniować działania Wojsk Obrony Terytorialnej jako lekkiej piechoty, która jest wyposażona w najnowszy sprzęt również z zakresu wyposażenia wojsk specjalnych. Określimy też właściwe przyporządkowanie tej formacji i połączenie wiedzy ludzi z danego regionu z celami strategicznymi wojsk liniowych.
Czy cywile są wciąż zainteresowani studiowaniem na ASW?
Uczelnia wojskowa musi być przede wszystkim nastawiona na żołnierzy. Jest nieco lepiej, ale jeszcze nie osiągnęliśmy stanu, w którym kształcimy więcej wojskowych niż cywilów.
A przed zmianą nazwy nie była nastawiona na mundurowych?
Moim zdaniem nie, a na pewno w stopniu niewystarczającym. Również zdolności analityczne nie były przez tę uczelnię wykorzystane. Dlatego liczba studentów cywilnych powinna być zmniejszona. Oczywiście ci, którzy zaczęli studia, będą mogli je dokończyć, i mam nadzieję, że dla tych cywilów dyplom będzie wart więcej, niż spodziewali się na wejściu.
O ile mniej cywilów będzie się w tym roku kształciło w Rembertowie i pozostałych czterech uczelniach wojskowych?
W roku akademickim 2015/2016 w AON studiowało 6882 studentów cywilnych, w rozpoczynającym się roku liczba ta spadła do 4037. W analogicznym okresie w uczelniach wojskowych studiowało 23 078 osób, a obecnie rok akademicki rozpocznie 17 226 studentów, co stanowi zmniejszenie liczby tych cywilnych do 25 proc. Docelowo proporcje studentów cywilnych do wojskowych mają ulec odwróceniu. Oczywiście inaczej będzie to wyglądało w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, a inaczej w Wojskowej Akademii Technicznej.
A jakie limity będą w kolejnym roku dla przyszłych żołnierzy w uczelniach wojskowych?
W przyszłym roku akademickim limit wyniesie ponad 1400 osób, a w kolejnych latach będzie podwyższany, stosownie do potrzeb Sił Zbrojnych. Już w przyszłym roku chcemy sprawdzić, jak ten limit rozkłada się na poszczególnych kierunkach i specjalizacjach. Będziemy na przykład zwiększać na WAT cybernetykę i logistykę, ale niekoniecznie inne kierunki. Sumarycznie liczba podchorążych na uczelniach wojskowych wzrosła już ponad dwukrotnie.
A kryteria przyjęć dla cywilów się zmienią?
Oczywiście, będziemy je podwyższać.
Do tej pory studenci cywilni utrzymywali uczelnie wojskowe. Kto będzie to teraz za nich robił?
My, czyli MON. Za poprzedniej ekipy rządowej szkoły oficerskie były traktowane jak ciężar dla wojska. Subwencje dla nich ze strony MON były zmniejszane, a nawet całkowicie likwidowane, jeśli chodzi o inwestycje. Dlatego szkoły musiały szukać studentów cywilnych, a nawet zagranicznych, aby przetrwać. W tej chwili jest odwrotnie. Staramy się pokryć wszystkie potrzeby inwestycyjne. Jeśli uczelnia jest w stanie przygotować niezbędną dokumentację i właściwie przeprowadzić przetarg, to bez problemu otrzymuje pieniądze.
Ile wynosiła subwencja na uczelnie wojskowe w 2015 r., a ile obecnie?
W 2015 r. dotacja dla uczelni wojskowych wynosiła około 400 milionów złotych. Obecnie to około pół miliarda złotych.
Czyli rektorzy wojskowych uczelni nie muszą już zabiegać o studentów i ich szukać?
To studenci mają nas szukać. Pod każdym względem uczelnie wojskowe mają być elitarne. Mają do nich przychodzić tylko zdolni kandydaci, zmotywowani i świadomie je wybierający. Wychodzić z nich mają elity wojska. Najlepsi z najlepszych. Taki sygnał poszedł do rektorów. MON zajmie się wyposażeniem sal dydaktycznych i utrzymaniem kadry naukowej.
Od października Wyższa Szkoła Wojsk Lądowych we Wrocławiu też zmienia nazwę na „akademia”. To renowacja szyldu czy coś więcej?
Długi czas byłem sceptyczny. Sądziłem, że to będzie tylko zmiana nazwy. Rektor przedstawił mi jednak bardzo ambitny plan stworzenia najlepszej szkoły dowódców wojsk lądowych w Europie. Z tej uczelni mają wychodzić bardzo nowocześnie wykształceni podchorążowie.
Na czym to nowoczesne szkolenie ma polegać?
Na nasyceniu trenażerami i symulatorami.
Czyli nie tylko teoria...
Dokładnie. Ćwiczenia na najnowocześniejszym sprzęcie, do tego chcemy przejść od poziomu taktycznego na poziom wyższy, czyli tzw. taktyko-strategii. Chcemy, aby podchorążowie byli kształceni na światowej klasy dowódców. Dodatkowo wyposażymy ich w wiedzę o świecie i państwie zgodnie z najlepszymi wzorami nauk cywilnych.
Jakie nowe wydziały pojawiły się w uczelniach wojskowych?
Na przykład w Akademii Sztuki Wojennej pojawił się wydział tylko dla wojskowych. Ma odpowiadać na zapotrzebowanie najwyższego dowództwa. Na innych uczelniach staramy się wzmacniać istniejące wydziały i dodawać nowe kierunki.
Które są najbardziej oblegane?
Te dotyczące pojazdów bezzałogowych. Kierunki techniczne będą rozwijane na WAT i na uczelni Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Wzmacniamy bardzo wyraźnie mechatronikę i cybernetykę. Na WAT będzie też kierunek związany z kryptologią.
Czy uczelnie wojskowe muszą się reklamować?
Nie, bo na brak kandydatów w żadnej z naszych uczelni nie narzekamy. Na jedno miejsce zgłasza się nawet kilka osób. Dlatego będziemy bardzo wyraźnie podnosić kryteria wiedzy, poziomu intelektualnego i postawy obywatelskiej.
Kiedy będą one sprawdzane?
Na pierwszym roku. Ale główny nacisk będzie na postawę obywatelską, patriotyczną i etyczną. Chcemy na tych uczelniach uformować przyszłym absolwentom charakter.
A co z tymi, którzy bardzo dobrze będą się uczyć, ale niekoniecznie będą reprezentować postawy patriotyczne?
Dla takich osób nie ma miejsca na uczelni ani w szeregach Wojska Polskiego.
W ubiegłym roku na ASW miało się odbyć kształcenie przyszłych oficerów dyplomowanych. Jak wygląda wdrażanie przez pana tego pomysłu?
Takie rozwiązanie ostatecznie wprowadziliśmy w trakcie roku na wiosnę. Chcemy tym osobom otworzyć furtkę do awansu.
Oficerowie chętnie się zgłaszają na studia podyplomowe?
Nie ma jeszcze wypracowanego dobrego systemu, który by nie zabierał świetnego oficera z jednostki liniowej, ponieważ to jest strata dla dowódcy. Z drugiej jednak strony potrzeba kształcenia jest ewidentna. Musimy więc zrobić coś, aby oficerowie liniowi byli wykładowcami, a z drugiej strony żołnierze, którzy chcą kończyć kursy oficera dyplomowanego, mieli szansę na stosunkowo łatwy powrót do jednostki.
Zarzuca się państwu, że zmieniacie nazwy uczelni i statuty po to, aby pozbyć się wykładowców i przyjąć swoich ludzi. Jak to wygląda – tak z ręką na sercu?
Większość zatrudnionych to oficerowie i wykładowcy, którzy tam wcześniej pracowali. Nie znam przypadków, że ktoś z zasługami dydaktycznymi stracił pracę.
Ja wiem co najmniej o kilku...
Widocznie w ocenie rektora nie byli dobrymi wykładowcami.
A po powstaniu Akademii Sztuki Wojennej ilu pracowników straciło pracę?
Nie mam pojęcia. Nie śledzę tego. Może mi pan wierzyć bądź nie, ale ja naprawdę tego nie sprawdzam.
Ale nadzoruje pan uczelnie?
Tak i interweniuję, jeśli są jakieś nieprawidłowości. Poza tym rektorzy mają wolną rękę w zarządzaniu uczelniami.
Skoro pan pilnuje, by na uczelniach wojskowych nie dochodziło do nieprawidłowości, to proszę powiedzieć, co się stało z 40 osobami, które zatrzymano w zeszłym roku po tym, jak za pieniądze pomagały zdać egzamin językowy na uczelniach?
Te osoby trzeba podzielić na trzy grupy: na tych, którzy organizowali cały proceder i czerpali z niego korzyści, i ich powinna spotkać najsurowsza kara, czyli wyrzucenie z armii. Druga to ci, którzy ściągali, i oni powinni być sprawdzeni, jaką postawę reprezentowali wcześniej. Dopiero potem należy zdecydować, jaką karę im wymierzyć. Trzecia grupa to osoby, które dawały ściągać, i ten przypadek trzeba oceniać osobno. Rozmawiałem z prokuraturą, mam nadzieję, że wkrótce zapadną decyzje o umorzeniu dużej części spraw. Wobec pozostałych wciąż będzie toczyć się postępowanie.
A co z edukacją historyczną na uczelniach wojskowych?
Została wdrożona, i wykłady o historii są obowiązkowe. Trwają rok i kończą się egzaminem. Docelowo chciałbym, aby zajęcia z historii obejmowały też podoficerów. Póki co cały projekt dotyczy tylko szkół oficerskich.
Czy wojsko wejdzie do innych placówek oświatowych?
Tak, w szkołach średnich chcemy zrobić program klas mundurowych. Trwałby trzy semestry. Chodzi nam o podnoszenie wiedzy wojskowej u młodzieży. Certyfikowałby to resort obrony narodowej. Z kolei na uczelniach cywilnych rozwijamy tzw. legie akademickie, w porozumieniu z senatami tych uczelni.
Kto miałby prowadzić te zajęcia?
Szkoły i uczelnie będą zatrudniać wykładowców we własnym zakresie.
Czy w szkołach średnich będą to zajęcia obowiązkowe?
W tych, które do tego przystąpią, oczywiście tak. Zaczynamy od szkół, w których są już klasy wojskowe.
Co będzie zawierał ten program?
Wychowanie wojskowe i obywatelskie.
A co daje certyfikat MON?
Dzięki niemu będzie można uzyskać dodatkowe punkty przy ubieganiu się o kształcenie w szkołach oficerskich.
Minister Antoni Macierewicz potwierdził ostatnio w odpowiedzi na interpelację poselską, że będzie dokonywał degradacji na stanowiskach oficerskich i podoficerskich. Jaka będzie ich skala?
Słyszałem o generale Jaruzelskim, ale o innych nie wiem.
A czy to jest słuszny kierunek?
Tam, gdzie mamy do czynienia z postępowaniem zbrodniczym wobec kraju, jak najbardziej.