Programy MBA są przede wszystkim dla tych, którzy mają świadomość potrzeby dalszego kształcenia się, znajdują się w takim momencie swojej kariery zawodowej, menedżerskiej, w którym czują, że potrzebują nowych kompetencji, rozwoju umiejętności.
Kiedyś mówiło się, że udział w programach MBA jest dla przyszłych pracodawców. Obecnie coraz częściej spotykamy się z kandydatami, którzy uczestniczą w nich z myślą o obecnych pracodawcach, może to być np. kwestia awansu. Słyszymy na etapie rekrutacji, selekcji kandydatów: „robię to, aby móc rozmawiać jak partner z innymi menedżerami w mojej organizacji”.
Bardzo często uczestnicy dowiadują się o jakości programu, gdy już zaczną studia, zorientują się, z jakiego rodzaju i jak bardzo kompetentnymi wykładowcami mają do czynienia, jak prowadzone są zajęcia, w jaki sposób opiekują się nimi osoby administrujące. Ale jest kilka elementów, na które można zwrócić uwagę w momencie, kiedy podejmuje się decyzję o wyborze programu. W uproszczeniu można by to zawrzeć w pytaniach: co, kto, jak i za ile.
Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę na tzw. curriculum, czyli program nauczania: jakie zawiera przedmioty, jakie bloki tematyczne. Jeżeli dany obszar tematyczny jest dyskutowany przez cztery godziny, raczej trudno będzie zdobyć dogłębną wiedzę. To raczej oznacza ślizganie się po powierzchni problemów i wyzwań biznesowych. Po drugie, nie da się zrobić dobrego programu za kwotę rzędu 1700 zł od osoby. Następną sprawą jest ogólna liczba godzin. Powinno ich być mniej więcej 500–900, rozłożonych na około dwa lata. Jeżeli mamy do czynienia z ofertą obejmującą 100–150 godzin, powinna nam się zapalić czerwona lampka. Dobrze jest też wziąć pod uwagę, kto oferuje program. Jeżeli dana organizacja nie ma nawet adresu, nie ma osoby, która imiennie zajmuje się MBA, podany został tylko jakiś adres e-mailowy bez konkretnych danych, nie świadczy to o transparentności i niekoniecznie wróży dobrze na przyszłość. Ważna jest też wielkość grup. Jeżeli liczą one 50 osób albo nawet więcej, to wiadomo, że kontakt z wykładowcą może być bardziej utrudniony niż wtedy, kiedy mamy 25- czy 30-osobową grupę. To pokazuje, czy mamy do czynienia z kształceniem masowym, czy z podejściem bardziej indywidualnym.
Następną kwestią są akredytacje, zwłaszcza te międzynarodowe, bo to jest również pewien gwarant jakości. Komisje akredytacyjne mają wyśrubowane standardy, ale też uczą instytucje oferujące programy MBA dbałości o jakość kształcenia. Zwracają one uwagę na bardzo czasami szczegółowe kwestie. Ponieważ brałam udział w procesach akredytacyjnych, to mogę powiedzieć, że bardzo dużo się uczymy od organizacji akredytujących. Jest wreszcie kwestia rekomendacji znajomych, marketing szeptany pomaga wybrać dobrze.
Nie odpowiem jednoznacznie na to pytanie. Z jednej strony to oczywiście dobrze, jeżeli państwo chce trochę porządkować ten rynek i obszar kształcenia. Dobrze przygotowani menedżerowie w spółkach Skarbu Państwa to silniejsze spółki i lepiej rozwijająca się gospodarka. Natomiast, jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Na razie wiemy, że ma powstać lista instytucji tworzona przez MAP. Czy zatem certyfikacja będzie dotyczyła instytucji i z automatu będą one mogły oferować MBA, czy też certyfikowane będą programy? Jakie zostaną ustalone kryteria, mierniki w tym procesie?
Pytanie, czy ustrzeżemy się upolitycznienia prowadzącego do tego, że w ślad za rządzącymi zmieni się także lista certyfikowanych instytucji. Będzie to krok w dobrym kierunku pod warunkiem, że zadbamy o transparentność i odpolitycznienie całego procesu.
Przede wszystkim warto powiedzieć, że jest to program oferowany przez dwie uczelnie: Szkołę Główną Handlową w Warszawie i l’Université du Québec à Montréal z Kanady. Dzięki temu partnerstwu mamy zapewnioną międzynarodową kadrę. Połowę kadry stanowią Kanadyjczycy, a połowę wykładowcy zatrudniani przez SGH, przy czym niekoniecznie są to profesorowie i dydaktycy Szkoły Głównej Handlowej. Wykładowcami są również nasi absolwenci. Natomiast 100 proc. osób, które uczą w programie, ma doświadczenie praktyczne. Mają własne firmy, działają w konsultingu albo pracowali wcześniej w biznesie. To jest ważna składowa wartości dodanej CEMBA. Kolejną jest podejście do uczestników i nauczania, to zresztą również wyróżnik innych dobrych programów. Chodzi o to, aby nie było ono biznesowe w tym sensie, że uczestnik staje się klientem, który płaci i musi wyjść z dyplomem. To się odbija prędzej czy później na jakości. Kształcenie w przypadku MBA zaczyna się od zrozumienia, że i po jednej, i po drugiej stronie są pewne zobowiązania. Organizator ma zapewnić kompetentnych wykładowców, odpowiedni program, stworzyć możliwości poszerzania wiedzy i kształtowania umiejętności. Uczestnik musi być świadomy, że aby otrzymać dyplom, powinien spełnić określone wymagania.
CEMBA to również ścisły kontakt z wykładowcą, dostępnym nie tylko w czasie zajęć odbywających się w piątki i w soboty. To także międzynarodowe wizyty studyjne w ramach realizacji niektórych przedmiotów. Obejmują one Dolinę Krzemową i Montreal. Nasz partner z Kanady ma podobne umowy o współpracy z instytucjami z różnych kontynentów, wyjazd stwarza zatem szansę na pracę czy realizację projektów konsultingowych w firmach kanadyjskich we współpracy z ludźmi z różnych krajów.
Jest to program Executive MBA, w którym wymaga się co najmniej cztero–pięcioletniego doświadczenia menedżerskiego. Nie uczestniczą w nim osoby bezpośrednio po studiach magisterskich, lecz ludzie z pewnym doświadczeniem: menedżerskim, pełnienia ról przywódczych, prowadzenia zespołów. Program jest realizowany w całości w języku angielskim, więc znajomość tego języka na dobrym poziomie jest również wymogiem formalnym.
Pierwszy etap rekrutacji obejmuje zgromadzenie określonych dokumentów z przebiegu kariery, studiów, w tym dokumentujących doświadczenie menedżerskie. Potem jest rozmowa kwalifikacyjna i ewentualnie egzamin z języka angielskiego. Ostateczna decyzja jest podejmowana przez nas we współpracy z partnerem.
Po pierwsze, trzeba sobie zadać pytanie, czy to jest ten moment, czy też trzeba jeszcze zebrać nieco doświadczenia. Jak wspomniałam, programy MBA są dla tych, którzy mają świadomość potrzeby rozwijania swoich kompetencji. Drugie pytanie, jakie trzeba sobie zadać, to czy potrzebujemy programu ogólnego, czy też specjalistycznego MBA. Po trzecie, warto się zastanowić, czy będziemy mieli wsparcie pracodawcy i rodziny – to niezbędne w perspektywie dwóch lat nauki.
Wykładowcy są z reguły bardzo otwarci na rozmowy z uczestnikami również o celach, jakie chcą oni osiągnąć. MBA jest przygodą intelektualną dla obu stron.
Dobrze jest też wziąć pod uwagę, kto oferuje program. Jeżeli dana organizacja nie ma nawet adresu, nie ma osoby, która imiennie zajmuje się MBA, podany został tylko jakiś adres e-mailowy bez konkretnych danych, nie świadczy to o transparentności i niekoniecznie wróży dobrze na przyszłość – podkreśla prof. SGH, dr hab. Grażyna Aniszewska-Banaś
Partner