Choć Ministerstwo Edukacji w ostatnim czasie przyspieszyło prace nad zmianami istotnymi dla nauczycieli, jak wyższe odprawy emerytalne czy nagrody jubileuszowe, nie poprawiło to nastrojów w szkołach i nauczycielskie protesty wydają się nieuniknione. Nie pomogło nawet podpisanie wczoraj przez prezydenta nowelizacji Karty nauczyciela likwidującej znienawidzone przez pedagogów tzw. godziny czarnkowe.
– Uchwalenie dużej nowelizacji Karty nauczyciela i zniesienie godzin dostępności jest krokiem rządu w dobrą stronę, ale to nie wyczerpuje całego wolumenu naszych żądań – mówi DGP Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Wszystkie te zmiany nie zatrzymają decyzji ZNP. Wczoraj minął termin na spełnienie żądań związku przez rząd. Resort edukacji nie podjął jednak żadnej próby, aby powstrzymać protest.
Tylko 3 proc. podwyżki
Rząd po wygranych wyborach spełnił obietnice wobec pracowników budżetówki. Nauczycielom początkującym pensje wzrosły o 33 proc., a pozostałym – o 30 proc. W kolejnym roku dobra passa się skończyła i podwyżki wyniosły 5 proc., a na 2026 r. planowany jest już tylko 3-proc. wzrost wynagrodzeń.
Na to nie chcą się zgodzić oświatowe związki zawodowe, które postulują, aby płace wzrosły o dodatkowe 10 proc. jeszcze w tym roku z wyrównaniem od września. Związkowcy zapowiadają protesty.
– ZNP nie reaguje na nasze propozycje połączenia sił w sprawie protestu. Ta sytuacja przypomina mi strajk generalny nauczycieli w 2019 r., kiedy to do ZNP i naszej organizacji nie chciała przystąpić oświatowa Solidarność. Niezależnie więc od decyzji ZNP my też planujemy protest dla całej budżetówki w październiku jako Forum Związków Zawodowych – zapowiada Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.
Jego zdaniem ZNP nie chce łączyć się w proteście z pozostałymi dwoma centralami związkowymi, bo boi się utraty ochrony rządu.
Oświatowa Solidarność również nie zamierza patrzeć na inne organizacje, które planują protesty w szkołach i przedszkolach.
– Jeśli padłaby taka propozycja ze strony ZNP, abyśmy przystąpili do ich protestu, to z pewnością byśmy to zrobili. Rozmawialiśmy na ten temat z prezesem Broniarzem, ale nie było z jego strony takiego zainteresowania. Dlatego my planujemy własny duży protest w sobotę 13 września, a nie w dzień rozpoczęcia roku szkolnego, kiedy nauczyciele są zajęci uczniami. A kolejną akcję protestacyjną szykujemy na 14 października w Dzień Edukacji Narodowej – zapowiada Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Tłumaczy, że jego organizacja będzie się domagać w 2026 r. 15 proc. podwyżki.
– To, co oferuje rząd, nie jest żadną podwyżką, a jedynie niepełną rekompensatą inflacyjną. Brakuje około 30 tys. nauczycieli, a rząd nic nie robi, aby to zmienić i liczy na niż demograficzny – podkreśla Waldemar Jakubowski.
ZNP odpiera jednak zarzuty pozostałych central związkowych.
– Nie wpłynęły do nas żadne pisma od pozostałych oświatowych organizacji związkowych, które wyraziłyby chęć przyłączenia się do protestu. Dlatego rozpoczynamy go samodzielnie. Nie zgadzamy się z propozycją rządu, aby w przyszłym roku nauczyciele otrzymywali zaledwie 3 proc. podwyżki – zapowiada Sławomir Broniarz.
ZNP domaga się również uchwalenia obywatelskiego projektu w sprawie powiązania płac nauczycielskich ze wzrostem przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, a w tej sprawie wciąż nie ma decyzji Ministerstwa Edukacji.
Odroczone zmiany
Obywatelski projekt w tej sprawie został wniesiony do Sejmu w listopadzie 2021 r. , a w nowej X kadencji skierowany przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię do pierwszego czytania. Następnie trafił do Sejmowej Komisji Edukacji i Nauki, która zdecydowała o przekazaniu go do prac w podkomisji. Tam projekt utknął do dziś.
Sławomir Broniarz przypomina, że wszystkie kluby z entuzjazmem przyjęły obywatelski projekt i skierowały go do dalszych prac w komisji. W jego przekonaniu takie zmiany pozwolą na oderwanie podwyżek płac nauczycieli od decyzji politycznych.
– Docierają do nas głosy, że ten projekt obywatelski będzie uchwalony, ale jego wejście w życie będzie dopiero przewidziane na kolejną kadencję parlamentu. W efekcie nowy rząd na podstawie zmienionych przepisów będzie musiał zabezpieczyć środki w budżecie na takie rozwiązanie – zauważa Sławomir Wittkowicz.
Adam Krzemiński, poseł PO, zwrócił się do resortu edukacji o przygotowanie realnych prognoz finansowych proponowanych rozwiązań. Z otrzymanych przez niego wyliczeń wynika, że w pierwszym roku funkcjonowania nowych regulacji budżet państwa musiałby wydać ponad 39 mld zł, a po 10 latach ponad 178,6 mld zł.
– Takie rozwiązania doprowadziłyby do nadmiernego deficytu państwa. Zmiana jest zasadna, aby inne rządy, które mogą przyjść po nas, nie zamrażały płac nauczycielom. Chcemy więc doprowadzić do uchwalenia tych zmian stopniowo z rozłożeniem na lata – zapewnia Adam Krzemiński.
Niezależnie od działań rządu protesty w budżetówce są nieuniknione.
– Może nawet dojść do strajku generalnego, który będzie na przełomie stycznia i lutego poprzedzony sporami zbiorowymi z szefami placówek oświatowych – zapowiada Sławomir Wittkowicz. ©℗