Najlepiej sprawdza się metoda kształcenia uczeń – mistrz. Jednak w ostatnich latach doświadczeni adwokaci mają pod opieką nawet po 7 aplikantów i ta idea umiera - twierdzi Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

Jak wygląda współpraca między samorządem a ministerstwem sprawiedliwości w zakresie kształcenia aplikantów?

Problem leży w niedoskonałym systemie konsultacji społecznych. Naszymi legislatorami są politycy, a wiedza i doświadczenie prawników i środowisk, których dane przepisy dotyczą bezpośrednio, są niestety odsuwane na plan dalszy. Tymczasem opinie prawników i specjalistów mogłyby mieć ogromny wpływ na formę zarówno merytoryczną, jak i językową niektórych przepisów. W konsekwencji uniknęlibyśmy niejasności w ich interpretacji. Dlatego właśnie samorząd adwokacki tak bardzo stara się wzmocnić współpracę z resortem sprawiedliwości w zakresie zmian w przepisach dotyczących aplikacji adwokackiej.

Jakich zmian wymaga kształcenie aplikantów?

Obecny model kształcenia przyszłych aplikantów jest racjonalny, dlatego do wszelkich nowelizacji należy podchodzić ostrożnie. Nie popieram pomysłów zmieniania przepisów, które sprawdzają się bez zarzutów. Wierzę, że takie działania mijają się z celem funkcjonowania naszego państwa. Tak było w przypadku pomysłu skrócenia czasu trwania aplikacji adwokackiej – przecież taka zmiana prowadziłaby do obniżenia jakości usług prawniczych i zmniejszenia ich konkurencyjności na polu międzynarodowym.

Na co władze adwokatury nie mają wpływu w zakresie kształcenia aplikantów, a może powinny mieć?

O ile adwokaci mają wpływ na tworzenie testów pod względem merytorycznym (bo wchodzą w skład zespołu, który je układa), o tyle na formę egzaminu ostateczny wpływ mają wyłącznie legislatorzy, czyli – jak wspomniałem – politycy.
Samorząd adwokacki głosi za to postulaty zdobywania umiejętności i nieustannego doszkalania się – czy to na etapie aplikacji, czy już kariery zawodowej. Naczelna Rada Adwokacka angażuje swoje komisje oraz jednostki powiązane z nią, jak np. nowo powstałe Centrum Mediacyjne, do organizowania seminariów naukowych, konferencji i szkoleń. Głęboko wierzę, że takie spotkania z doświadczonymi specjalistami różnych dziedzin prawa są kołem napędowym, które utrzymuje mechanizm kształcenia na odpowiednim poziomie – mimo toczących się obok dyskusji dotyczących ewentualnego pozbawienia tych młodych ludzi czasu na solidne przygotowanie się do niesienia pomocy prawnej obywatelom.

Jakie najsłabsze punkty ma dzisiejszy model szkolenia aplikantów?

Na wszystkie oznaki niedoskonałości obecnego systemu adwokatura stara się reagować na bieżąco. W listopadzie 2011 r. Naczelna Rada Adwokacka opracowała specjalny system ćwiczeń opartych na metodzie kazusowej, który pozwala na konfrontację przyszłego obrońcy lub pełnomocnika z sytuacją na sali sądowej.
W ten sposób rekompensujemy aplikantom ograniczone możliwości uczestniczenia w faktycznych rozprawach. Uważam, że dobrze przygotowane ćwiczenia symulowane są tak samo skuteczną formą zdobywania wiedzy praktycznej jak obecność na sali sądowej.

A w przypadku osób, które wchodzą do palestry bez aplikacji, co jest problemem?

Mając na uwadze dbałość o wysoki standard świadczonych usług, polecałbym resortowi rozważenie wprowadzenia dla tych osób dodatkowego egzaminu z etyki zawodowej. Proponujemy również, aby ustawodawca przemyślał możliwość powrotu do części ustnej egzaminu. Jasny i precyzyjny sposób przekazywania myśli jest na sali sądowej umiejętnością niezbędną, dlatego warto zweryfikować, czy przyszły adwokat posiada tę zdolność.

Czy wprowadzone w ostatnich latach zmiany dotyczące aplikacji adwokackiej poszły w dobrym kierunku?

Obowiązujący system daje podstawę solidnego przygotowania do wykonywania zawodu i nie powinno się go zmieniać. Nadal jednak jest wiele wątpliwości wokół problemu skrócenia okresu odbywania ścieżki pozaaplikacyjnej.

A otwarcie dostępu do zawodu młodym to był krok w odpowiednim kierunku?

Dobrze się stało. Ale ucierpiała na tym instytucja patrona. Najlepiej sprawdza się metoda kształcenia na zasadzie uczeń – mistrz. Jednak w ostatnich latach doświadczeni adwokaci mają pod swoimi skrzydłami nawet po 7 aplikantów i tu umiera idea czerpania doświadczeń z podpatrywania pracy patrona.

A jak pan ocenia planowane zmiany?

Dzięki ustawie deregulacyjnej zostanie wkrótce zlikwidowana część testowa na egzaminach zawodowych. Kwestia ta nie wzbudza większych zastrzeżeń – testy nie są bowiem miarodajną formą sprawdzania wiedzy, ale w to miejsce proponujemy właśnie sprawdzanie umiejętności krasomówczych – tak istotnych w tym zawodzie.

Współczuje pan obecnym aplikantom niełatwego startu? Na rynku usług prawnych jest coraz większa konkurencja.

Młody adwokat, który pracuje na swoją reputację, nie ma łatwego zadania. W tej chwili polska palestra liczy prawie 11 tys. osób aktywnie wykonujących swój zawód, a kancelarie szukają dozwolonych sposobów walki o klienta – pamiętajmy, że korzystanie z reklamy w naszym zawodzie jest niedopuszczalne.
Uważam jednak, że młody, ambity człowiek ma szansę zaistnieć w adwokaturze, jeżeli tylko będzie otwarty na zdobywanie wiedzy i gotowy na ciężką pracę. Będzie wykonywał obowiązki zgodnie z przepisami wynikającymi z ustawy i etykiety zawodowej.
Adwokat to zawód z powołaniem, a osoby tego nieświadome zostają już na starcie wyeliminowane. Do sytuacji młodych ludzi podchodzę jednak z optymizmem. Podziwiam i wierzę w ich ambicje i świeżość, którą wnoszą do naszego zawodu.
Ze swojej strony deklaruję, że samorząd adwokacki dba i będzie dbał o ich interesy, tworzył dla nich nowe możliwości rozwoju oraz wspierał w zawodowej karierze.

Dziś w dodatku Prawnik 5. odcinek cyklu „Strefa aplikanta”, a w nim wzór apelacji karnej