Łączenie funkcji asystenta sędziego z aplikacją radcowską lub adwokacką jest nadal popularne. Wciąż budzi jednak emocje. Część prezesów sądów wręcza asystentom z tego powodu wypowiedzenia, podczas gdy inni wyrażają zgodę na podjęcie nauki na aplikacji korporacyjnej.
Wszystko zależy od uznania władz sądu. Taki wniosek płynie z raportu „Asystenci sędziów i pracownicy sądów jako ważne ogniwo procesu orzeczniczego w sądach”, który przygotowała Helsińska Fundacji Praw Człowieka.

Komfort pracy

Wydawało się, że sprawę ostatecznie rozstrzygnął wyrok Sądu Najwyższego z 13 czerwca 2012 r. (sygn. IIPK 315/11) w sprawie asystentki sędziego w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, która została zwolniona z pracy z powodu rozpoczęcia aplikacji radcowskiej. Sąd Najwyższy uznał, że skarga kasacyjna kobiety jest niezasadna.
Podkreślił, że „podjęcie przez asystenta sędziego NSA aplikacji radcowskiej, mimo że formalnie wprost niezakazane, przede wszystkim jest sprzeczne z obowiązkami asystenta sędziego NSA i uzasadnia utratę zaufania między pracodawcą a pracownikiem, czyniąc w konsekwencji uzasadnionym (...) rozwiązanie umowy o pracę (...)”. Tymczasem mimo tego orzeczenia fundacja nie zaobserwowała wzrostu wypowiedzeń asystentom umów o pracę w związku z podjęciem aplikacji.

Asystenci mają praktycznie nieograniczony dostęp do akt spraw sądowych

„Z rozmów przeprowadzonych z asystentami, sędziami i prezesami różnych sądów wynika, że praktyka w tym zakresie jest bardzo niejednolita, co odbija się niekorzystnie na komforcie pracy i pewności zatrudnienia” – podaje raport.
Fundacja zwraca także uwagę na zróżnicowane podejście do łączenia pracy w sądzie z aplikacją w przypadku asystentów sędziów i koordynatorów prawnych (zatrudnianych na umowy cywilnoprawne lub przez agencje pracy tymczasowej).
– Przykładowo w Sądzie Okręgowym w Warszawie były przypadki zwolnienia asystentów z powodu rozpoczęcia aplikacji korporacyjnej. Natomiast w ogłoszeniu o naborze na stanowisko koordynatora prawnego w tym samym sądzie pisano „aplikacja mile widziana” – wskazuje Michał Szwast, współautor raportu.

Konflikt interesów

Prezesi sądów podejmujący decyzję o zwolnieniu aplikantów twierdzą, że sądy są na tyle specyficznym pracodawcą, że muszą w relacjach ze swoimi pracownikami brać pod uwagę dobro wymiaru sprawiedliwości i specyficzną rolę asystenta sędziego, który jest pracownikiem na tyle merytorycznym i na tyle bliskim orzekania – choć sam funkcji orzeczniczej nie sprawuje – że może wystąpić konflikt interesów. Asystenci mają bowiem praktycznie nieograniczony dostęp do akt spraw w związku z wykonywanymi obowiązkami.
Z kolei aplikanci przekonują, że nie ma żadnych norm prawnych zakazujących łączenia funkcji asystenta sędziego z odbywaniem aplikacji. A w razie konfliktu interesów przepisy regulują zasady wyłączenia się od sprawy.
Z badań fundacji wynika także, że problemem jest dopuszczalność dowolnego zatrudniania się asystentów sędziów. Zawsze wymaga to zgody prezesa sądu. I znów: część prezesów zgadza się na podjęcie pracy, która nie jest sprzeczna z obowiązkami urzędnika i nie podważa zaufania do sądu. Ale niektórzy w ogóle uznają, że każda praca poza sądem jest sprzeczna z obowiązkami urzędnika.