W wypowiedziach studentów i absolwentów wydziałów prawa często można usłyszeć pytanie: „Dyplom magistra i co dalej”? Z tym problemem od lat próbuje się też uporać ustawodawca, stosując niekiedy przewrotną argumentację dla swoich pomysłów. Tymczasem wystarczy, by jasno wskazał optymalny, jego zdaniem, model organizowania aplikacji prawniczych.
Sięgając do słownika wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych zapożyczonych do naszej mowy autorstwa W. Kopalińskiego (wyd. IV z roku 1968), dowiadujemy się, że słowo aplikacja (od łac. aplicatio, czasownik) oznacza ni mniej, ni więcej jak tylko poświęcenie się czemuś, przykładanie się do czegoś dla osiągnięcia określonego celu. Czy absolwenci wydziałów prawa, którzy dzięki aplikacji chcą zdobyć zawód sędziego, prokuratora, adwokata, radcy prawnego czy notariusza, podejmują swoje decyzję z pełną świadomością znaczenie słowa „aplikacja”? I bynajmniej nie chodzi mi w tym miejscu o czystą znajomość języka łacińskiego, który zresztą jest przedmiotem obowiązkowym na studiach prawniczych, ale o dojrzałość podejmowanej decyzji. Poświęcenie się w tym przypadku zawodowi prawniczemu to nie tylko zabieganie o uzyskanie prawa do jego wykonywania, ale też pełna poświęcenia sumienna praca. Po prostu powołanie, którego aplikacja jest jedynie wstępnym, choć bardzo ważnym etapem.
Tymczasem utrzymujące się od dłuższego już czasu ogromne zainteresowanie polityków i opinii publicznej (reprezentowanej głównie przez niektóre media) dostępem do zawodów prawniczych może – nad czym ubolewam – tworzyć przekonanie, że aplikacja to dobro, którego dostępność na rynku powinno zapewnić państwo, a wolumen podaży tegoż dobra, czy też bardziej konkretnie usługi, powinien odpowiadać zainteresowaniu, czyli – posługując się dalej (choć w mojej opinii niesłusznie) językiem ekonomii – popytowi. Konsekwencją takiego zwulgaryzowanego na użytek populizmu rozumowania musi być kolejne uproszczenie i takiż wniosek, że przyszłość aplikacji prawniczych zależy przede wszystkim od czynników ze sfery statystyki demograficznej. Jeżeli na tym stwierdzeniu byśmy poprzestali, należałoby przyjąć, że najlepszym instrumentem kształtowania zdolności państwa, chcącego zapewnić wszystkim chętnym jednakowe szanse uczestniczenia w procesie aplikowania, byłby rynek, czyli deregulacja. Wybór aplikacji jako drogi do zawodów prawniczych z wszystkimi ryzykami dokonania takiego wyboru według reguł gry rynkowej musiałby obciążać absolwentów wydziałów prawa. Czy taka ma być filozofia (czytaj polityka), jeśli chodzi o przyszłość aplikacji prawniczych?

Teraźniejszość wskazuje, że przytłaczająca większość obecnych studentów wydziałów prawa, chcąc zdobyć zawód, wybiera ścieżkę aplikacyjną

Od kogo więc – bardziej niż od czego – zależy przyszłość aplikacji prawniczych? Wyróżniam cztery grupy podmiotów. Przede wszystkim przyszłość ta zależy od samych zainteresowanych, tj od świadomości przyszłych młodych aspirantów do zawodów prawniczych. Jak widzą siebie w tych zawodach? Czy znają i znać będą uwarunkowania ich wykonywania w zmieniającej się rzeczywistości? Czy są świadomi kosztów, w tym poświęceń (od aplicatio), które dla uzyskania oczekiwanej satysfakcji muszą ponieść? Czy już dziś, kiedy myślą o swojej przyszłości, mają kontakt z tą przyszłością i to kontakt niezakłócony?
Niestety, w mojej opinii jest on obecnie zakłócony. Dzieje się tak w związku z błędnie prezentowanymi opiniami i przekonaniami o nieograniczonej niczym – a jeśli tak, to jedynie dostępem – lukratywności związanej z wykonywaniem zawodów prawniczych. Parcie, ostatnio coraz liczniejszych, zastępów absolwentów szkół średnich na studia prawnicze, a dalej na aplikacje oparte jest moim zdaniem na błędnym założeniu, że dyplom magistra prawa czy też dostanie się na aplikację otwiera drzwi do kariery i dobrze opłaconego zawodu. Przy takim rozumowaniu aplikacja nie jest częścią misji związanej z powołaniem do zawodu, ale staje się jedynie kursem kończącym się zaświadczeniem niezbędnym do okazania komisji egzaminacyjnej. Czy o to chodzi?

To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: Aplikacje – usługa czy misja.

Dariusz Sałajewski, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych