Długie ferie świąteczne i dni wolne od pracy mogły wpłynąć na stosunkowo niski poziom zachorowań na grypę o tej porze roku. Na początku stycznia odnotowano duży spadek tzw. zapadalności, mimo fali mrozów i zmiennej pogody.

Według ekspertów, jest to związane z tym, że dzieci miały długie ferie świąteczne i czasem całymi rodzinami odpoczywano. Nie dochodziło do zakażeń w szkole i w pracy - podkreśla profesor Andrzej Zieliński z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - PZH. Tłumaczy, że nie ma lepszego sposobu na to, by uchronić się przed infekcją, jak unikać zgromadzeń.

Profesor zaznacza, że grypa rozprzestrzenia się, gdy osoby chore chodzą do pracy i szkoły. W obecnych czasach ludzie boją się stracić zatrudnienie i chorzy przychodzą do biura czy zakładu. To jest złe, nie jest w interesie pracownika i pracodawcy, ale często się zdarza - zaznacza. Nie wykluczone, że szczyt zachorowań jest jednak przed nami. Często przypada w lutym lub w marcu.