Z niemal 24 tys. leczonych w Polsce pacjentów z Ukrainy tylko 171 wyjechało na kurację do innego państwa Unii. Reszta hospitalizowana jest w naszym kraju. KE na razie nie chce przekazać dodatkowych środków na ten cel.
Z niemal 24 tys. leczonych w Polsce pacjentów z Ukrainy tylko 171 wyjechało na kurację do innego państwa Unii. Reszta hospitalizowana jest w naszym kraju. KE na razie nie chce przekazać dodatkowych środków na ten cel.
Jak wynika z danych resortu zdrowia przekazanych DGP, 216 osób było leczonych psychiatrycznie, a ponad 100 trafiło pod opiekę hospicjów lub zakładów opiekuńczo-leczniczych. Poza tym ponad 23 tys. uchodźców trafiło do szpitali. Najwięcej (prawie 17 proc.) pacjentów z Ukrainy było w placówkach w województwach mazowieckim, dolnośląskim (12 proc.) i małopolskim (11 proc.). Jaki był dokładnie koszt ich leczenia - jeszcze nie wiadomo. Podsumowania trwają. Według wstępnych szacunków może to być 300 mln zł na każdy 1 mln uchodźców, którzy przyjechali do Polski.
Pieniądze nie pochodzą bezpośrednio z budżetu na zdrowie, lecz z centralnego. Ministerstwo Zdrowia kilkukrotnie próbowało jednak przekonać Komisję Europejską, żeby przekazała dodatkowe fundusze na ten cel. Na razie bezskutecznie.
MZ przyznaje, że już na początku marca zwróciło się do Komisji o aktywowanie nowego instrumentu wsparcia w sytuacjach nadzwyczajnych (ESI) lub innego mechanizmu, który moglibyśmy wykorzystać na zapewnienie opieki zdrowotnej uchodźcom z Ukrainy. Potem była o tym mowa podczas Rady EPSCO 29 marca w Brukseli, gdzie spotkali się m.in. ministrowie zdrowia. Szef polskiego resortu przedstawił przygotowany przez Polskę, we współpracy z innymi państwami (głównie z regionu Europy Środkowej i krajami nadbałtyckimi) joint statement, w którym zaznaczono, że konieczne jest pilne uruchomienie wsparcia finansowego na szczeblu UE.
- W przekazanej odpowiedzi KE nie przychyliła się do prośby Polski dotyczącej uruchomienia odrębnego mechanizmu finansowego na poziomie UE. Zaproponowała skorzystanie z unijnego funduszu spraw wewnętrznych na lata 2021-2027 - informuje MZ. Dodaje, że prowadzi dalsze działania, tak aby jakieś środki uzyskać.
Komisarz ds. zdrowia Stella Kyriakides w rozmowie z DGP w połowie kwietnia informowała, że nie ma osobnej puli pieniędzy na leczenie. Ale przekonywała, że państwa członkowskie mogą korzystać z innych funduszy. - Do tej pory na rzecz państw członkowskich zostało wydzielone 17 mld euro. Kwota 3,4 mld euro z tego pakietu, pochodzącego głównie z Funduszu Spójności, zostanie jak najszybciej przekazana na rzecz przyjmowania uchodźców - mówiła. Dodawała, że wykorzystanie środków zależy od państw członkowskich.
Kłopot polega na tym, że nie widać specjalnie, żeby odciążeniem dla Polski było przejęcie opieki medycznej przez inne kraje. Choć KE deklarowała, że jest 10 tys. łóżek na ten cel, to z danych MZ wynika, że do tej pory na leczenie poza Polskę przewieziono w ramach mechanizmu UE zaledwie 171 osób. Paradoksalnie głównym kierunkiem nie są nasi sąsiedzi - do Niemiec wyjechały jedynie cztery osoby - tylko Hiszpania (110 osób). Na drugim miejscu znalazły się Włochy (21). W grupie państw, do których przewieziono ukraińskich chorych, znalazły się także Irlandia, Norwegia, Dania, Austria, Szwecja, Luksemburg czy Portugalia.
Państwa muszą płacić za leczenie, a KE pokrywa tylko część kosztów transportu. Jak to wygląda w praktyce? MZ wysyła na specjalną platformę informacje, że poszukiwane jest miejsce dla pacjenta. Państwa członkowskie mają do niej dostęp i mogą przedstawić swoją ofertę. Są następnie przedstawiane pacjentowi, który wybiera jedną z nich i wyraża zgodę na relokację.
Główną blokadą wyjazdów są jednak nie koszty, ale niechęć pacjentów do opuszczania Polski. Uchodźcy liczą, że lada moment wrócą do Ukrainy, nie chcą się oddalać. Ważne są także kwestie językowe.
Wojciech Gumułka, rzecznik prasowy Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, potwierdza - liczba ukraińskich pacjentów rośnie. Od 24 lutego do 8 marca placówka przyjęła ich 77, a do dziś już niemal 1 tys. Zdecydowanej większości z nich zostały udzielone porady i konsultacje, a także przepisane leki na szpitalnym oddziale ratunkowym. Czyli po udzielonej pomocy leczą się potem w domach. Hospitalizacją objęto natomiast 207 pacjentów - dodaje. Dotyczy to dzieci z poważniejszymi schorzeniami, np. onkologicznymi czy kardiologicznymi.
Przedstawiciele służby zdrowia uspokajają, że leczenie ukraińskich pacjentów nie odbywa się kosztem polskich pacjentów. - Są przyjmowani do szpitala na tych samych zasadach. A to oznacza, że po zakwalifikowaniu ich do leczenia w placówce wpadają w obowiązująca kolejkę. Nie są też faworyzowani przy rejestracji. Tu też obowiązują takie same zasady jak Polaków i jedna kolejka - mówi Gumułka. Lista oczekujących wraz z napływem pacjentów w naturalny sposób się jednak wydłuża. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama