1. INARI, FINLANDIA
Na świętą wyspę pośrodku jeziora
Jezioro Inari w północnej Finlandii jest ogromne. Jego powierzchnia ma ponad tysiąc kilometrów kwadratowych, linia brzegowa – ponad 3300 kilometrów. Nie jest jednak bezkresem wody, bo tafla usiana jest trzema tysiącami wysp.
Na jedną z nich – Ukonsaari, położoną 11 kilometrów od miejscowości Inari – w sezonie letnim można popłynąć stateczkiem. A wyspa to szczególna, bo święta. Jest maleńka – długa na 300 metrów, szeroka na 100. I wysoka na 30. Z jednej strony teren wznosi się łagodnie, z drugiej opada stromo do wody. Z góry roztacza się przepiękny widok na pobliskie wyspy. Na szczyt wiedzie z przystani wygodna ścieżka. Wyspa jest świętym miejscem Samów. Nad brzegiem jeziora, na jego zachodnim krańcu leży miejscowość Inari, stolica największej obszarowo gminy w Finlandii. Inari liczy ok. 500 stałych mieszkańców. Tu znajduje się słynne muzeum kultury Samów Siida.
2. LABRAGS, ŁOTWA
Cicha plaża pod wysokim klifem
Łotewskie wybrzeże morskie między miejscowościami Pavilosta i Jurkalne ma niezwykły klimat. Wysokie na 20, a może i więcej metrów klify wznoszą się ponad dość szeroką piaszczystą plażą. Jest trochę ludzi, ale bez przesady. To miejsce należy do najbardziej malowniczych odcinków wybrzeża Morza Bałtyckiego na Łotwie. Na wysokim klifie ulokował się zespół kempingów i ośrodków wypoczynkowych pamiętających jeszcze dawne, radzieckie czasy. Założenie ogromne, wytyczone z rozmachem przy jednoczesnym braku współczesnej infrastruktury. Do morza trzeba zejść po drewnianych schodach. Schody te odbudowywane są co roku, ponieważ co roku brzeg cofa się o kilka metrów, obrywany przez silne sztormy. Tutejszy klif jest bowiem żywy (aktywny). Morze podmywa falezę nieustająco, a naukowcy szacują, że Łotwa traci co roku 4–5 hektarów ze swojego niewielkiego przecież terytorium. W ostatnich niespokojnych klimatycznie latach erozja wybrzeża się wzmaga. Spacerując wzdłuż brzegu, znajdujemy rzeczywiście dość świeże obrywy. Malowniczym miejscem jest ujście rzeczki Riva.
3. HISZPANIA, POTES
Wśród szczytów Europy
Najwyższym pasmem gór Kantabryjskich są Picos de Europa. Oddzielają Kantabrię od Asturii, a ich szczyty przekraczają dwa i pół tysiąca metrów. Najwyższy – Torreceredo – ma 2646 m n.p.m. Na ośnieżone nawet latem wierzchołki można spoglądać z piaszczystych kantabryjskich plaż. Dobrym punktem wypadowym w głąb Picos de Europa od strony kantabryjskiej jest stacja kolejki linowej Fuente Dé (na zachód od miejscowości Potes). Kilkuminutowa, sama w sobie widokowa przejażdżka niewielkim wagonikiem pozwala uniknąć mozolnego podejścia i przenosi w samo serce gór, na szczyt El Cable, na wysokość 1850 m. Z platformy widokowej roztacza się ładny widok, a pozbawione już na tej wysokości lasu grzbiety zapraszają do wędrówki. Bezpłatne folderki z proponowanymi trasami (o różnej długości i różnym stopniu trudności) znajdziemy w punktach informacji turystycznej, także przy dolnej stacji kolejki. Porządna mapa kosztuje 10 euro. Najlepiej wybrać się na wycieczkę rano (kolejka z Fuente Dé kursuje latem od godz. 9, zimą od godz. 10). Po południu nad górami zbierają się chmury. Bilet w dwie strony kosztuje 10 euro, w jedną stronę – 6 euro. W Picos de Europa jest dość dobra sieć schronisk, nocleg kosztuje 8–10 euro.
4. MEŁNIK, BUŁGARIA
Piwnice w wąwozie z białego piasku
Miejscowość położona jest w piaskowym wąwozie o stromych ścianach u podnóża gór Piryn. Przyjezdni wędrują tymi samymi ścieżkami, to w górę, to w dół. Oglądają ruiny dawnych cerkwi, dawnych domów. Sto lat temu z okładem było to znaczące miasto na handlowym szlaku. Stało tu 1300 domów, a duchową opiekę zapewniało mieszkańcom aż 70 cerkwi. Tamte czasy przypomina dom Kordopułowa, muzeum i największy dom w całej Bułgarii, a nawet na całych Bałkanach. Zwiedzanie domu kupca kończy wizyta w jego piwniczkach. Ogromne beki z winem stoją rzędem w długich lochach. W głównym pomieszczeniu urządzono przytulne miejsce do degustacji. To początek spaceru po mełnickich piwnicach. Teraz już warto podążać za drogowskazami: izba. Izba to piwniczka z winem. Wstęp kosztuje 1–2 lewa, a w cenie dostajemy kieliszek wina. Za kolejne trzeba płacić. Warto popróbować i z tej, i z tamtej beczki...
5. KANION VERDON, FRANCJA
Samochodem na skraju przepaści
Droga wiodąca z wybrzeża w głąb lądu malowniczo pnie się pod górę. Nosi nazwę napoleońskiej, bo właśnie tędy szedł Napoleon na Paryż, by przeżyć swoje sto dni po ucieczce z Elby. Warto zatrzymać się w maleńkim miasteczku Castellane, wypić kawę, pooddychać senną atmosferą prowansalskiej prowincji, wdrapać się na widoczne z każdego punktu miasta wysokie wzgórze z maleńkim kościółkiem na szczycie. Z urwiska przepiękny widok na Alpy Nadmorskie i dolinę rzeki, która wyżłobiła największy w Europie kanion. Ma on 26 kilometrów długości, a największa jego wysokość od koryta rzeki do szczytu najwyższej skały wynosi 700 metrów. Lazurowa woda dość leniwie toczy się dnem szerokiej jeszcze doliny. Stopniowo ściany wąwozu zbliżają się do siebie i zmieniają w ściany kanionu. Rzeka wije się między urwistymi, białymi skałami. Tu i ówdzie przydrożne zatoczki pozwalają zatrzymać samochód i popatrzeć na niecodzienne obrazki. Kanion kończy się nagle stromą ścianą i przed nami otwiera się widok na niewysokie wzgórza i malownicze, zaporowe jezioro św. Krzysztofa. Nad nim znajdziemy piaszczyste plaże i liczne, niedrogie knajpki.
6. VENTE, LITWA
Z widokiem na wody Zalewu Kurońskiego
Przylądek Vente to koniuszek półwyspu wysuniętego w wody Zalewu Kurońskiego i osłaniającego ujście Niemna od północy. Razem z deltą tej rzeki oraz z połączonym z nią jeziorem Kroku Lanka jest chroniony w Parku Regionalnym Delty Niemna. Na przylądku znajduje się latarnia morska. Teraz jest już nieczynna, ale można się na nią wdrapać po metalowych schodach, by popatrzeć z wysokości na wody zalewu, widoczną na horyzoncie Mierzeję Kurońską z jej piaszczystymi wydmami i trzciny przesłaniające podmokłe tereny delty. Na przylądku znajduje się też stacja ornitologiczna, która działa tu od 1924 r., a to oznacza, że jest jedną z najstarszych, jeśli nie najstarszą w Europie. Wiosną i jesienią, w czasie największego nasilenia migracji, ponad półwyspem przelatuje dziennie nawet 300 tys. ptaków. Rocznie w stacji odławia się i obrączkuje od 60 do 80 tys. sztuk. Służą temu widoczne na półwyspie zbudowane z sieci pułapki. Jest ich wiele, wyglądają trochę jak instalacje artystyczne...
7. VIHORLAT, SŁOWACJA
Z widokiem na łuk Karpat
Vihorlat to góry szczególne. Nie są wcale wysokie, bo najwyższy szczyt, o tej samej co całe pasmo nazwie, ma zaledwie 1076 m. n.p.m. Ale ten tysiąc metrów wyrasta wprost z niziny Wschodniosłowackiej, która przechodzi w nizinę Węgierską. U podnóża pasma rozciąga się duży zbiornik wodny Zemplínska Šírava. Na południe od niego teren jest płaski jak stół. Na zachodzie, północy i wschodzie ciągną się kolejne pasma Karpat wewnętrznych. Z dwu najbardziej widokowych szczytów – Vihorlatu właśnie i Snińskiego Kamienia (Sninský kameň) rozciąga się rozległa panorama na morze gór, w tym na nasze Bieszczady, ukraińskie Gorgany i Czarnohorę, rumuńskie góry Rodniańskie i Marmaroskie. Łańcuch górski Vihorlatu jest pozostałością po wulkanie, który pluł tu lawą w czasach trzeciorzędu, a jego krater znajdował się gdzieś w okolicy jeziorka, od którego podejdziemy na szczyt Snińskiego Kamienia. Na dwu jego krańcach, w odległości około 300 metrów jedna od drugiej, znajdują się skały andezytowe wychodnie. Z obu skalnych platform, na które trzeba wdrapać się po metalowych drabinkach, roztacza się panorama składająca się w pełny okrąg.
8. SVARTISEN. NORWEGIA
Spacerkiem po lodowcu
Widokowa droga numer 15 prowadząca przez norweskie fiordy od miejscowości Bodo na północy do Steinkjer na południu jest nieprzerwanym pasmem niecodziennych widoków. A najatrakcyjniejszym jej punktem jest lodowiec Svartisen, najniżej położony w całej Europie. Biała czapa okrywająca góry wychyla się raz po raz spośród szczytów opadających stromymi zboczami wprost do morza. Zatrzymać się warto w miejscowości Holland. Są tu informacja turystyczna, spory parking i niewielka przystań, bo do lodowca można dotrzeć jedynie małym stateczkiem, a potem trzeba powędrować pieszo. Do czoła lodowca nie jest daleko: w 1996 r. znajdowało się ono ledwie 20 metrów ponad poziomem morza, teraz jest znacznie wyżej. Ocieplenie klimatu i tu sieje spustoszenie. Na lodowiec można wejść tylko z przewodnikiem. To nie żaden wyczyn, tylko standardowa przechadzka dla średniosprawnych turystów, ale warta zachodu. A może nawet i swojej ceny. Bo uczestnictwo w czterogodzinnej wycieczce kosztuje 900 koron od osoby.
9. HERINGSDORF, NIEMCY
Cesarskie kurorty nad Bałtykiem
Cesarskie kurorty to Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin. Leżą nad niemieckim Bałtykiem, tuż za polską granicą. Rozrosły się już tak, że ich zabudowania ciągną się nieprzerwanie wzdłuż morskiego brzegu. Są do siebie nieco podobne: w każdym jest wychodzące w morze molo, w każdym ładne, zadbane letniskowe wille, szerokie białe plaże i nadmorskie promenady pozwalające na niekończące się spacery wzdłuż brzegu. Są też nieco odmienne: w Ahlbeck znajdziemy najwięcej historycznych pamiątek, w Heringsdorf stolicę gminy, w leżącym nieco na uboczu Bansin – najwięcej ciszy i spokoju.
Łagodnie pobudzający klimat charakteryzujący się dużą zmiennością pogody, bliskość morza i wynikające z tego faktu przesycenie powietrza jodem oraz solanki jodowe i radowe wydobywane z głębokości ponad 400 metrów stwarzają doskonałe warunki do aktywnego wypoczynku połączonego z zabiegami odnowy fizycznej i sanatoryjnych kuracji. Cesarskie kurorty w pełni zasługują na swoją dumną nazwę. Nie wszystkich jednak można namawiać na dłuższy pobyt w nadbałtyckich kurortach: ceny są bardzo podobne do polskich. Kwoty te same, tylko wyrażone w euro, nie w złotych.
10. ZERMATT, SZWAJCARIA
Koleją z widokiem na Matterhorn
Nie jest to tania wycieczka. Bilet „tam” kosztuje 42 franki szwajcarskie. To około 170 zł. Bilet „tam i z powrotem” – dokładnie dwa razy tyle. Przejazd trwa 33 minuty. W tym czasie pokonamy odległość 9339 m. A jednak wycieczka pociągiem z Zermatt na Gornergrat jest przeżyciem niezwykłym i ze względu na środek transportu, i ze względu na cel podróży. Najstarszą w Szwajcarii koleją elektryczną i najwyżej położoną w Europie koleją zębatą poprowadzoną na wolnym powietrzu dotrzemy na rozległy odkryty grzbiet, na wysokość ponad 3100 metrów. By spojrzeć na 29 szwajcarskich czterotysięczników, w tym ten najpiękniejszy, magnetyzujący: Matterhorn. I dwa lodowce.
Kolej ruszyła w 1898 r. i kursuje nieprzerwanie do dziś. Na szczycie (3131 m n.p.m.) stoi najwyżej położony w Europie hotel – trzygwiazdkowy Kulm Gornergrat. Wyruszyć stąd można na zdobywanie okolicznych szczytów, trekking na przełęcze, wycieczki na lodowce. Można też wybrać się na spacer stosunkowo łatwą ścieżką do Riffelsee – jeziora, w którym przegląda się Matterhorn.