"Konsekwencje Brexitu dla hiszpańskiej gospodarki są nieprzewidywalne, ale wiadomo, że nie będą one małe. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób będą przebiegać negocjacje z Unią, jakie warunki będą stawiały obie strony" – uważa publicysta portalu "Politikon" i dziennika "El Pais".
W piątek rząd w Madrycie zaapelował do obywateli o spokój, zapewnił, że hiszpańska gospodarka ma solidne fundamenty, i wykluczył obniżenie prognoz wzrostu dla kraju z powodu czwartkowej decyzji Brytyjczyków.
Galindo przypomniał, że Hiszpanię i Wielką Brytanię łączą bardzo bliskie stosunki gospodarcze. "W Wielkiej Brytanii obecnych jest wiele naszych banków, np. bank Santander, który dziś poważnie ucierpiał. Na razie wydaje się, że Brexit będzie miał dla naszej gospodarki poważne konsekwencje" – dodał analityk.
"Nie możemy wykluczyć recesji w Europie, a to na pewno dotknęłoby także Hiszpanię w momencie, w którym kraj odradza się gospodarczo. Trzeba pamiętać, że Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem w czasie, gdy ich kraj był jedną z +gwiazd gospodarczych+, w czasie gdy bezrobocie wynosi 5 proc." – powiedział Galindo.
Jego zdaniem Brexit może negatywnie odbić się na branży turystycznej. "Rocznie odnotowuje się 15,5 mln wjazdów Brytyjczyków do Hiszpanii"; mieszkańcy Wysp są w czołówce zagranicznych turystów odwiedzających Półwysep Iberyjski – dodał.
Poza tym w Hiszpanii, według różnych statystyk, mieszka ok. 280 tys. Brytyjczyków – w większości są to emeryci żyjący na wybrzeżu, np. na Costa del Sol. "Mamy tam nawet angielskich radnych. W interesie Hiszpanii jest, by ci wszyscy ludzie tu zostali" – tłumaczył Galindo.
Wykluczył jednak, by Brexit wpłynął na sytuację w tych regionach Hiszpanii, w których silne są tendencje separatystyczne. "W Kraju Basków teraz one osłabły, ale są nadal widoczne w Katalonii. Nie jest jednak jasne, jak Katalonia miałaby wykorzystać to referendum na swoją korzyść. Jakich argumentów mieliby użyć katalońscy politycy dążący do niepodległości? Przecież oni chcą zostać w Unii Europejskiej" – zauważył.
Ok. 96 proc. mieszkańców Gibraltaru, który jest brytyjską enklawą w Hiszpanii i który władze w Madrycie wciąż uważają za swoje terytorium, opowiedziało się za pozostaniem w Unii. Był to najlepszy wynik odnotowany przez zwolenników tej opcji. "Większości Hiszpanów jest obojętne, co się stanie z Gibraltarem, może z wyjątkiem mieszkańców pobliskich miast, takich jak Kadyks. Mimo to rząd będzie próbował coś zrobić, ale raczej nie wywoła to konfliktu dyplomatycznego. Być może samym Gibraltarczykom uda się doprowadzić do jakiegoś porozumienia z Wielką Brytanią, jeśli powiedzą, że nie chcą Brexitu" – spekulował Galindo.
W piątek szef hiszpańskiego MSZ Jose Manuel Garcia Margallo w wywiadzie radiowym zapowiedział, że Hiszpania będzie dążyć do dwustronnych negocjacji z Wielką Brytanią ws. suwerenności Gibraltaru. "Hiszpańska flaga jest coraz bliżej Skały Gibraltarskiej" – oświadczył.
Według Galindo wynik brytyjskiego referendum raczej nie wpłynie na rezultat niedzielnych przedterminowych wyborów parlamentarnych w Hiszpanii, gdyż Europa nie była tematem poruszanym podczas kampanii. "Cztery główne partie, a nawet te nacjonalistyczne (ugrupowania), są w różnym stopniu proeuropejskie" - podkreślił.
Przywódcy tych czterech najważniejszych ugrupowań skrytykowali w piątek wynik referendum w Wielkiej Brytanii. Nawet lider sprzeciwiającej się antykryzysowym oszczędnościom partii Podemos Pablo Iglesias nazwał referendum "smutnym dniem dla Europy" i oświadczył, że rezultat głosowania świadczy o tym, iż konieczna jest przebudowa Europy. "Jako że nie było debaty na ten temat, to żadna z formacji nie ma elektoratu, który mógłby uaktywnić się po referendum" – dodał Galindo. Nie wykluczył jednak, że wynik referendum w niewielkim stopniu zmobilizuje zwolenników Ciudadanos, partii o prounijnym dyskursie.
Zdaniem analityka Europa będzie musiała twardo negocjować z Wielką Brytanią. "Brexit sprawia, że wszyscy eurosceptycy czują się silniejsi. Unia musi pokazać, że jest jednomyślna, że ma twarde stanowisko w tej sprawie, że koszty wyjścia z Europy są realne i że trzeba je ponieść" – podkreślił Galindo.