Jeszcze Unia nie zatwierdziła programów operacyjnych, a GDDKiA już rozkręciła machinę przetargową. Kontrakty będą podpisywane stopniowo w pierwszej połowie przyszłego roku, kiedy Bruksela zaakceptuje programy operacyjne dla budżetu 2014–2020. Większość drogowych inwestycji z tej puli powinna się skończyć do 2017 r.
Duże poruszenie zapanowało w działach ofertowania spółek budowlanych. Do końca tygodnia Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ogłosi pięć przetargów na ekspresówki: obwodnicę Radomia, której budowa z braku pieniędzy została odwołana w 2011 r., drogę z Olsztyna do Olsztynka (do odbicia z ekspresowej siódemki na Mazury) i trzy fragmenty trójki w rejonie Lubina, które skrócą dojazd z Zielonej Góry do Legnicy). To tylko element inwestycyjnej układanki, bo od czerwca do dziś dyrekcja ogłosiła już postępowania na 23 odcinki dróg ekspresowych o długości 290 km. W ciągu kolejnych czterech miesięcy będzie 25 następnych. Łącznie ma to dać zamówienia na ponad 730 km ekspresówek o wartości ok. 35 mld zł.
Kontrakty będą podpisywane stopniowo w pierwszej połowie przyszłego roku, kiedy Bruksela zaakceptuje programy operacyjne dla budżetu 2014–2020. Większość drogowych inwestycji z tej puli powinna się skończyć do 2017 r. Od przyszłego roku GDDKiA będzie jednak stopniowo wyrzucała na rynek kolejne przetargi. Ile będzie w sumie do wydania? Resort transportu zastrzega, że kwestia dofinansowania unijnego wciąż nie jest domknięta. GDDKiA ostrożnie szacuje jednak, że dzięki strumieniowi dotacji do wydania na nowe drogi dostanie w latach 2014–2020 nie mniej niż w poprzedniej perspektywie, czyli co najmniej 75 mld zł.
Dla firm budowlanych to czas strategicznych wyborów. Jeśli chcą zapełnić portfele i budować od 2014 r., muszą składać oferty. Część ze spółek – jak Polimex-Mostostal i PBG – zapowiada, że nie będzie startować w przetargach GDDKiA. Ale większość z drogowych graczy, mimo że poniosła straty na kontraktach po 2008 r., grzeje silniki do nowego rozdania pieniędzy. Wskazuje na to średnia liczba oferentów składających wnioski o dopuszczenie do udziału w postępowaniach – 20 – z czego większość to konsorcja grupujące po kilka firm.
Lech Witecki, szef GDDKiA, mówi, że tym razem rozdaje kontrakty według zmodyfikowanych zasad. Cena nie jest już jedynym kryterium – daje 90 proc. punktów (po 5 proc. można uzyskać za skrócenie czasu trwania budowy i za wydłużenie gwarancji). Przetargi dotyczą odcinków tras o średniej długości 15 km i wartości do 500 mln zł. Mechanizm ma ułatwić pozyskiwanie zabezpieczeń bankowych i otworzyć dostęp do rynku mniejszym firmom.
Priorytetem jest krajowa siódemka. Przetargi dotyczą odcinków, które uzupełnią już istniejące fragmenty trasy S7, dzięki czemu od Elbląga do Nidzicy będzie można przejechać 140-km trasą bezkolizyjną. Z kolei pomiędzy stolicą a Krakowem do 2017 r. ma zostać jedynie 45-km luka na terenie Małopolski. Na listę przetargów wskoczył 16-km odcinek zakopianki z Lubnia do Rabki, który przebiega przez góry i wymaga budowy tuneli i wiaduktów. Ten odcinek może pochłonąć aż 3,5 mld zł.
Zaraz po S7 jest krajowa trójka. Obecnie trwają lub są szykowane przetargi na 10 odcinków ekspresowych tej trasy. Po zakończeniu tych inwestycji w 2017 r. powinniśmy mieć 415 km dwupasmowej trasy S3 ze Szczecina aż do granicy z Czechami. Miliardy zostaną wpompowane w krajową siedemnastkę ze stolicy do Lublina, która ma być gotowa – jako S17 – w ciągu trzech lat. Z kolei trasę S8 GDDKiA chce uzupełnić o brakujący kawałek na terenie woj. podlaskiego, a na S5 większość odcinka z Wrocławia do Poznania.
Na razie GDDKiA – mimo zapowiedzi – nie ogłosiła przetargów na S19 między Lublinem i Rzeszowem oraz na S5 z Gniezna do Bydgoszczy. Z planów wypadła też S6 ze Szczecina do Trójmiasta. W przetargach nie ma autostrad. To dlatego, że A1 na Śląsk będzie budowana przez spółkę celową, a nie GDDKiA, zaś decyzja w sprawie A2 na wschód od Warszawy wciąż nie zapadła.