Pod koniec czerwca rząd przedstawi założenia makroekonomiczne do budżetu na 2017 r. Znajdzie się w nich m.in. informacja o wskaźniku płac w państwowej sferze budżetowej. W ostatnich latach był on zamrożony. W tym roku pieniądze znalazły się w specjalnej dotacji celowej na wzrost funduszy wynagrodzeń. Łącznie 2 mld zł, z tego 450 mln zł trafiło do służby cywilnej. Z naszych informacji wynika, że urzędnicy w 2017 r. takich pieniędzy nie zobaczą.
Kancelaria premiera przyznaje, że będzie rozmawiać o podwyżkach z ministrem finansów, ale studzi apetyty członków korpusu na kolejny zastrzyk gotówki.
Podwyżki to niespodzianka
– Byłoby to zbyt optymistyczne, jeśli obiecałbym znalezienie w budżecie porównywalnych kwot w kolejnych latach do tej z tego roku. Tak dobrze nie będzie – ocenia Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej. – Jeśli uda się wynegocjować środki na poprawę sytuacji materialnej tych najgorzej wynagradzanych członków korpusu służby cywilnej, to będzie miła, niespodzianka – dodaje.
Urzędnicze związki nie chcą jednak słyszeć, że w budżecie miałoby zabraknąć pieniędzy na podwyżki od przyszłego roku. Tym bardziej że niektóre urzędy, o czym pisał DGP, np. resort rolnictwa, w ogóle nie zdecydowały się w tym roku na podwyższenie pensji, inne wypłacały, ale bez wyrównania od stycznia.
Zatrudnienie i wynagrodzenie w służbie cywilnej / Dziennik Gazeta Prawna
– Mamy nadzieję, że tym razem podwyżki otrzymają wszyscy. A więc dojdzie do wzrostu kwoty bazowej, która nie była zmieniana od 2009 r. – mówi Robert Barabasz, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”. I dodaje, że związki będą się domagały zwiększenia wynagrodzeń w przyszłym roku od 10 do 12 proc.
Zdaniem ekspertów przeznaczanie dodatkowych pieniędzy na podwyżki, a tym bardziej podwyższanie kwoty bazowej, nie jest dobrym rozwiązaniem. – Na miejscu rządu zastanawiałbym się nad racjonalizacją zatrudnienia – twierdzi dr Stefan Płażek, ekspert ds. administracji publicznej z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wtóruje mu prof. Józefa Hrynkiewicz, była dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. – W administracji do pracy przychodziły w przeszłości osoby, które nic nie robiły i często nadal nic nie potrafią. Mamy też za dużo urzędników z poprzednich układów politycznych i dlatego należy zacząć od redukcji zatrudnienia, a dopiero później dyskutować o podwyżkach – mówi prof. Hrynkiewicz.
Związki zawodowe urzędników nie przyjmują takich argumentów. – Skoro pielęgniarki, których średnia płaca jest wyższa niż w służbie cywilnej, domagają się 35-proc. podwyżek, to dlaczego mieliby z nich rezygnować urzędnicy – pyta Robert Barabasz. – Jeśli okaże się, że podwyżek nie będzie, zastanowimy się nad innymi formami nacisku – przekonuje Barabasz.
Posłowie PiS deklarują chęć spotkania ze związkowcami, ale nie chcą nic obiecywać. – Urzędnicy muszą docenić to, że w tym roku po raz pierwszy od kilku lat odmrożono pensje i to na przyzwoitym poziomie. Wynagrodzenia w służbie cywilnej powinny sukcesywnie rosnąć, ale po drodze są jeszcze realia – wskazuje Tadeusz Woźniak, poseł PiS, wiceprzewodniczący Rady Służby Publicznej.
Tłumaczy, że w kwestii dodatkowych pieniędzy dla urzędników będzie się głównie liczyło stanowisko ministra finansów. – Jeśli podwyżki miałyby się przyczynić do powiększenia dziury budżetowej, to raczej nie ma co na nie liczyć – dodaje poseł Woźniak.
(Nie)dotrzymane obietnice
Na razie posłowie ekipy rządzącej apelują do dyrektorów generalnych, aby zaoszczędzone środki z funduszu wynagrodzeń – są efektem zwolnień lekarskich i urlopów rodzinnych – przekazywali na nagrody dla najlepszy urzędników. – Dzięki takim rozwiązaniom można próbować zrekompensować brak wzrostu płac w kolejnym roku – przekonuje Woźniak.
Innego zdania są członkowie nieistniejącej już Rady Służby Cywilnej. – Jeszcze przed wyborami ekipa rządząca grzmiała, że co roku trzeba podwyższać pensje urzędnikom. Teraz powinna dotrzymywać swoich zobowiązań – podkreśla prof. Krzysztof Kiciński, były wiceprzewodniczący Rady Służby Cywilnej.
Zwraca też uwagę, że w służbie cywilnej od wielu lat nie było wzrostu wynagrodzeń. Pojawiły się zaległości, a to prowadzi do negatywnej selekcji, podczas której z urzędów odchodzą najlepsi fachowcy.
Według niego powoływanie się na sytuację budżetową jest starym chwytem. Zaznacza też, że ewentualne podwyżki powinny trafiać tylko do najlepszych pracowników i nie mogą być symboliczne, aby uniknąć frustracji.