Z sondy DGP wynika, że szefowie jednostek administracji centralnej nie są zainteresowani zatrudnianiem bezrobotnych absolwentów. Zupełnie inaczej jest w samorządach.
Według zapowiedzi Władysława Kosiniaka-Kamysza, ministra pracy i polityki społecznej, 2014 r. ma być rokiem młodych na rynku pracy. Dziś bezrobotna jest co czwarta osoba w wieku 15–24 lat. Administracja centralna nie jest jednak zainteresowana ich aktywizacją. Z sondy przeprowadzonej przez DGP wynika, że np. w Ministerstwie Finansów, w którym pracuje ok. 2 tys. urzędników, na staż przyjęto tylko dwie osoby. W resorcie sprawiedliwości było w ubiegłym roku sześciu stażystów, a w Ministerstwie Zdrowia żadnego. Pozostałe resorty przyjmowały niewiele więcej osób. Najczęściej ograniczały się do kilkunastu absolwentów.
Polityka ministerstw w kwestii aktywizacji zawodowej absolwentów uczelni jest odwrotna do tej, którą prowadzą UE i prywatne firmy. Ta pierwsza chce w nadchodzącej perspektywie finansowej stawiać na wsparcie w szukaniu młodym pracy. Mają oni otrzymać gwarancje zatrudnienia, stażu lub praktyk w określonym czasie po zakończeniu nauki. Z kolei właściciele prywatnych firm wprowadzają w Polsce kodeks dobrych praktyk związanych ze zdobywaniem doświadczenia zawodowego po studiach.
Już teraz młodych aktywizują samorządy, np. w ubiegłym roku stołeczny ratusz przyjął na staż ponad 200 osób. Tylu stażystów mogło zdobyć doświadczenie zawodowe także w urzędach miasta we Wrocławiu i w Łodzi.
– W przyszłości najlepsi z nich mogą zostać urzędnikami – mówi Małgorzata Szafran z urzędu miasta we Wrocławiu. – Osobiście jestem przykładem tego, że po stażu z urzędu pracy można zostać urzędnikiem – dodaje.

Ministrowie nie chcą aktywizować młodych

Absolwenci szkół wyższych często bez doświadczenia zawodowego próbują swoich sił w administracji publicznej. Rejestrując się w pośredniakach jako bezrobotni, mogą trafić na staż w instytucjach publicznych.

Z sondy DGP wynika jednak, że szefowie jednostek administracji rządowej nie są zainteresowani aktywizowaniem młodych. Inaczej jest w samorządach, które biją rekordy w liczbie przyjmowanych osób.

Im wyżej, tym mniej

W ubiegłym roku w resorcie administracji i cyfryzacji pracowało tylko 15 stażystów. Z kolei Ministerstwo Edukacji Narodowej w tym czasie przyjęło zaledwie 17, a rolnictwa – 12. Na wspieranie młodych rzadko decyduje się też resort spraw zagranicznych. W ubiegłym roku przyjął 22 stażystów. W Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej było ich 38. Pozostałe resorty albo w ogóle nie przyjmowany stażystów albo, ograniczały się co najwyżej do kilkunastu osób na rok.

– Te departamenty, które wnioskują o ich zatrudnienie, otrzymują oferty urzędu pracy. Ale są też takie, jak np. departament prawny, który ze względu na swoją specyfikę i rodzaj wykonywanych zadań nie decyduje się na ich przyjęcie – mówi Janusz Sejmej, rzecznik Ministerstwa Pracy.

Co ciekawe, te urzędy, które nie decydują się na takie zatrudnienie, całą winę zrzucają na urzędy pracy.

– Chętnie przyjęlibyśmy bezrobotnych absolwentów, bo mamy braki kadrowe, ale publiczne pośredniaki wolą kierować ich do prywatnych firm, a nie instytucji państwowych – wyjaśnia Maria Hiż z Ministerstwa Finansów.

– Jestem zaskoczony taką argumentacją. Przepisy zezwalają na podpisanie umowy w tej sprawie z dowolnym podmiotem, jeśli tylko złożony przez niego wniosek jest poprawny merytorycznie. Żaden urząd pracy nie robi przeszkód w aktywizowaniu bezrobotnych – tłumaczy Jerzy Stupnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Podkreśla, że do pośredniaków zgłaszają się m.in. samorządy, uczelnie i prywatne firmy.

U wojewody różnie

Bezrobotni absolwenci częściej trafiają na staż do urzędów wojewódzkich.

W ubiegłym roku w urzędzie dolnośląskim przyjęto 20 osób, a kolejne 20 odbywało staż w ramach aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych. Wojewoda warmińsko-mazurski w 2013 r. przyjął 35 stażystów, podkarpacki – 47, a świętokrzyski – 57. Z kolei zarówno łódzki, jak i mazowiecki urząd wojewódzki zorganizował staże dla 96 osób.

– To jest część polityki kadrowej. Trudno nam pozyskać specjalistów z geodezji czy budownictwa i dlatego stawiamy na absolwentów takich kierunków. To jest dwustronna korzyść, bo młodzi uczą się czegoś nowego – mówi Halina Stachura-Olejniczak, dyrektor generalny Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.

Tłumaczy, że w jednostce były przeprowadzone znaczne redukcje zatrudnienia.

– Dlatego chętnie korzystamy z pomocy stażystów – dodaje.

Na tym szczeblu administracji nie jest to jednak regułą. Na przykład Podlaski Urząd Wojewódzki przyjął zaledwie 11 takich osób, a zachodniopomorski – 7.

Wójtowie biją rekordy

Najczęściej na staż przyjmują samorządy. – W 2013 r. pracowały u nas w ten sposób 74 osoby – potwierdza Joanna Bobowska z Urzędu Miasta Lublin.

Z kolei w Urzędzie Miasta Bydgoszcz staż odbywały 84 osoby, a w Krakowie – 60. W dużych miastach w ciągu roku jest przyjmowanych nawet ponad 200 stażystów.

Warto jednak zaznaczyć, że w niektórych samorządach ustanawiane są specjalne dodatki do pensji dla opiekunów stażu. W efekcie sami urzędnicy zgłaszają potrzebę przyjęcia stażysty.

Takie rozwiązanie nie funkcjonuje w administracji rządowej. – U nas nie ma takich bonusów, ale i tak urzędnicy chętnie pomagają tym młodym przy wdrażaniu się do pracy – podkreśla Halina Stachura-Olejniczak.

Zatrudnienie najczęściej trwa pół roku. Po tym okresie znaczna część stażystów nie ma już szansy na jego kontynuowanie. Jednak ci, którzy są zaangażowani w wykonywanie obowiązków i rokują na dobrych urzędników, są przyjmowani na zlecenie lub na stanowiskach pomocniczych albo przystępują do konkursów, które później często wygrywają.

– W ubiegłym roku przyjęliśmy 25 stażystów, z tego ośmiu zaproponowaliśmy umowy terminowe – przyznaje Agata Fisz, prezydent Chełmna.

Z kolei w Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim z 39 naborów 28 zakończyło się wyborem kandydata, który odbywał staż w tym urzędzie. Z naszej sondy wynika, że na zatrudnienie na stałe wybranych stażystów decyduje się większość jednostek. Na to mogą jednak liczyć tylko najlepsi.