Nieobjęcie pracowników na zleceniach wynagrodzeniem minimalnym narusza konstytucyjną zasadę równości - mówi Arkadiusz Sobczyk, profesor UJ, radca prawny w kancelarii Sobczyk i współpracownicy.

Zdaniem związków zawodowych płaca minimalna powinna dotyczyć nie tylko pracowników, ale też zleceniobiorców czy samozatrudnionych. Jak pan ocenia ten postulat?

Moim zdaniem to rozwiązanie oczywiste i jedyne, które – w moim przekonaniu – jest zgodne z Konstytucją RP. Dodam zarazem, że nie zajmuję stanowiska co do wysokości tego wynagrodzenia oraz jego skutków ekonomicznych. I rozumiem też punkt widzenia pracodawców. Twierdzę jedynie, że skoro Konstytucja RP wprowadza wynagrodzenie minimalne, to musi ono dotyczyć wszystkich sprzedających swoją pracę.

Dlaczego?

Konstytucja w art. 65 odnosi się do pracy. W doktrynie i orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego można odnaleźć dwa stanowiska dotyczące płacy minimalnej, które są w tej materii kluczowe. Pierwsze to wypowiedź TK natury ogólnej, z której wynika że konstytucja posługuje się własnym językiem i niedopuszczalne jest definiowanie jej przez ustawę zwykłą. Powyższe oznacza tyle, że gdy konstytucja mówi o pracy, to nie ogranicza się jedynie do zatrudnienia podporządkowanego. Gdyby było inaczej, okazałoby się, że ustawodawca samodzielnie definiuje zapisy konstytucyjne. Tymczasem jest on konstytucją związany. Druga wypowiedź jest bardziej precyzyjna, bo odnosi się do płacy minimalnej wprost. TK uznał, że należy się ona więźniom, którzy nie są pracownikami w rozumieniu prawa. TK uznał, że mają taki status w znaczeniu konstytucyjnym.

Czyli każdy na rynku pracy powinien mieć zagwarantowany określony przychód.

Wynagrodzenie minimalne jest formą płacy godziwej, zwanej czasem socjalną. Jego sensem jest to, że zrywa się związek między wysokością płacy a wartością rynkową pracy. Nie jest ważne, ile wykonywanie obowiązków jest warte ekonomicznie. Istotna jest godność człowieka, która zapewniona jest wtedy, gdy osiągane przychody pozwalają na samorealizację. Wobec powyższego płaca minimalna to element polityki socjalnej, który nie jest związany z rodzajem pracy i nie ma związku z pracowniczym podporządkowaniem. Chodzi o to, że ktoś wykonuje obowiązki w celu utrzymania się i musi uzyskać określoną ilość środków.
Z tej perspektywy konstrukcja prawna, na podstawie której wykonuje się zatrudnienie, jest bez znaczenia. Jeśli ktoś jest samozatrudniony i pracuje dla jednego lub dwóch podmiotów, to jego sytuacja jest taka sama jak pracownika na etacie. Za pracę np. 40 godzin tygodniowo powinien uzyskać łącznie przychody godziwe, tzn. takie, które pozwalają mu godnie żyć. Dlatego także samozatrudnieni powinni być objęci płacą minimalną. Ta sama zasada powinna dotyczyć zleceniobiorców. Ich nieobjęcie takim minimum jest w moim przekonaniu oczywistym naruszeniem konstytucji w kontekście równości. Państwo nie wykonuje swojego obowiązku zapewnienia życia godnego wobec grupy obywateli.

Czy stawka minimalnego wynagrodzenia ma być jednakowa dla pracowników i osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych?

Nie. Ważny jest przychód netto pracownika i zleceniobiorcy. Ustawodawca powinien więc uwzględnić różnice w wysokości składek na ubezpieczenie społeczne czy koszty uzyskania przychodu. Należy także pamiętać, że TK uznaje za dopuszczalne różnicowanie wynagrodzenia minimalnego w imię promocji zatrudnienia.

Musimy czekać, aż jakiś zleceniodawca zarabiający mniej niż płaca minimalna skieruje sprawę do TK?

W moim przekonaniu mamy obecnie do czynienia z deliktem konstytucyjnym. Według mnie, gdyby ktoś pozwał państwo o odszkodowanie, to byłaby podstawa do rozstrzygnięcia. Mogłoby to wyglądać tak: ktoś, kto na zleceniu pracuje 160 godzin miesięcznie, i jego przychody z tego tytułu wynoszą 1200 zł. Moim zdaniem można by pozwać państwo o 400 zł odszkodowania z tego powodu, że nie wykonuje ono właściwie swojego konstytucyjnego obowiązku zapewnienia minimalnej płacy. Obowiązkiem państwa jest bowiem, aby osoba pracująca osiągała przychody odpowiadające minimum. Czy te przychody otrzyma od pracodawcy, czy część wypłaci państwo jako dodatek, nie ma znaczenia. Skoro uznano, że pracujący mają się utrzymać za 1600 zł, czyli obecną płacę minimalną, to ci, którzy go nie otrzymują, powinni otrzymać wyrównanie. Dopuszczam więc możliwość, że władze publiczne wprowadzą system dopłat do wynagrodzeń. Oczywiście przykład powyższy jest nieco uproszczony. Należałoby bowiem bazować na kwotach netto. Z uwagi na daniny publiczne wartości brutto mogą się różnić.