Pracodawcy sięgają po nowatorskie metody rekrutacji. Płacą werbownikom, rozdają pączki, współpracują z parafiami.
Choć bezrobocie rośnie, pracodawcy mają problem z zatrudnianiem odpowiednich, wyspecjalizowanych ludzi. W ich poszukiwaniu wykorzystują sposoby dotąd nieznane.
– Poprosiliśmy księdza z polskiej parafii, by podczas ogłoszeń parafialnych zaanonsował naszą propozycję pracy. Daliśmy też sporo ogłoszeń do prasy polonijnej i wreszcie pojechaliśmy na spotkania z potencjalnymi kandydatami do Rotterdamu i Eindhoven. No cóż, znalezienie naprawdę dobrego pracownika nie jest takie proste – Arkadiusz Rochowczyk z koncernu Kemira opowiada, jak jego firma rekrutowała przed kilkoma dniami pracowników do centrum usług biznesowych, które otwierane jest w Gdańsku. – Potrzebujemy do niego ludzi z odpowiednim doświadczeniem, zmotywowanych do pracy i do tego jeszcze ze znajomością języków naszych klientów, czyli niderlandzkiego, szwedzkiego i fińskiego. Zamiast rozsyłać ogłoszenia po Polsce, postanowiliśmy poszukać ich wśród polskich emigrantów, którzy mieszkają w Holandii, Szwecji czy Finlandii – tłumaczy Rochowczyk i dodaje: – Z rekrutacji w Holandii mamy ośmiu bardzo dobrze rokujących kandydatów i dlatego w połowie października podobnie będziemy rekrutować w Skandynawii. Potrzebujemy do końca przyszłego roku około 200 osób.
Nie tylko ta firma uruchamia niestandardowe metody w poszukiwaniu pracowników. W kwietniu w Krakowie szerokim echem odbiła się akcja rozdawania pączków dla werbowników lub potencjalnych pracowników firm z branży IT. Do ciastek dołączony był list: „Jeśli jesteś informatykiem – dostaniesz świetną pracę! Jeśli znasz dobrego informatyka – za polecenie go zapłacimy ci 4 tys. zł. Jeśli kompletnie nie rozumiesz, o czym mowa – po prostu zjedz nasze pączki”. Tak pracowników poszukiwała Luxoft, rosyjska spółka specjalizująca się w obsłudze m.in. bankowości inwestycyjnej, lotnictwa, telekomunikacji i energetyki, która do marca 2015 r. chce zatrudniać w Polsce w biurach w Krakowie i we Wrocławiu 750 osób.
Jeszcze innej metody chwyciła się agencja interaktywna Hypermedia Isobar. Na jej stronie przez trzy dni w połowie sierpnia kandydaci do pracy mogli wcielić się w rolę pilota i pokierować łazikiem, eksplorując zakątki agencji, porozmawiać z obecnymi pracownikami i od środka obejrzeć, jak działa firma. – To spektakularne przykłady, ale rzeczywiście pracodawcy poszukujący wyspecjalizowanych pracowników muszą do tych rekrutacji się przyłożyć. Jak wynika z naszego powtarzanego co roku badania „Niedobór talentów”, pomimo bezrobocia są branże, w których znalezienie odpowiednich osób jest bardzo trudne – przyznaje Małgorzata Sacewicz-Górska z międzynarodowej agencji doradztwa personalnego ManpowerGroup.
Z ostatniej czerwcowej edycji badania, o którym mówi, wynika, że jeden na trzech pracodawców w Polsce ma trudności ze znalezieniem kandydatów o odpowiednich kwalifikacjach. Grupą zawodową, którą najtrudniej znaleźć na rynku pracy, są – podobnie jak w poprzednich latach – wykwalifikowani pracownicy fizyczni, konkretnie: ślusarze, monterzy, elektromonterzy, tynkarze, murarze, operatorzy wózków widłowych i elektrycy, a na kolejnych miejscach informatycy.
– I to właśnie przy ich rekrutacji trzeba się najbardziej starać. Duże międzynarodowe korporacje coraz częściej stosują metodę zatrudniania wewnętrznego, czyli w obrębie jednej firmy, ale poszukują pracowników w swoich zagranicznych oddziałach. Małe i średnie przedsiębiorstwa zaś powszechniej niż jeszcze kilka lat temu wynajmują do tego specjalne agencje, bo ich własne działy kadr nie zawsze dają sobie radę ze znalezieniem odpowiednich osób – tłumaczy Sacewicz-Górska.