W Niemczech brakuje maszynistów. Na fachowców w niemieckich kolejach czeka obecnie ok. 800 wakatów. – Chętnie zatrudnimy też Polaków – mówi w rozmowie z DGP Stefan Mousiol z biura prasowego niemieckiego związku zawodowego maszynistów lokomotyw (GDL).
W Niemczech brakuje maszynistów. Na fachowców w niemieckich kolejach czeka obecnie ok. 800 wakatów. – Chętnie zatrudnimy też Polaków – mówi w rozmowie z DGP Stefan Mousiol z biura prasowego niemieckiego związku zawodowego maszynistów lokomotyw (GDL).
Branża kolejowa przeżywa boom, tymczasem nie starcza rąk do pracy. Do 2025 r. same tylko przewozy towarowe w Niemczech mają wzrosnąć o 50 proc. – Zamiast się cieszyć, martwimy się brakiem fachowców. Akurat teraz wielu pracowników kolei przechodzi na emeryturę, a liczba młodych jest niewystarczająca, by mogła zrekompensować luki – mówi nam Mousiol.
Maszynista, których w Niemczech jest 27 tysięcy, to dziś najbardziej poszukiwany zawód u naszych zachodnich sąsiadów. Jak wynika z obliczeń dziennika „Die Welt”, polowanie na prowadzącego lokomotywy zajmuje nawet 184 dni (ponad dwukrotnie dłużej niż średnia dla wszystkich zawodów). Podobnie jest tylko z lekarzami, w przypadku których stanowisko pozostaje nieobsadzone przeciętnie przez 174 dni. Na poprawę sytuacji się nie zanosi. Dlatego Niemcom nie pozostaje nic innego, jak tylko sięgnąć po fachowców z innych krajów Unii Europejskiej.
Zajęcia szukać za Odrą mogą na przykład bezrobotni kolejarze ze Śląska. W wyniku zlikwidowania w tym miesiącu Przewozów Regionalnych w Katowicach pracę straciło ponad 1800 osób. Zarząd Przewozów obiecuje kolejarzom blisko 500 miejsc pracy, ale reszta pozostanie na bruku. A wyprawa do Niemiec jest opłacalna. Pensja początkującego maszynisty wynosi tu ponad 2,4 tys. euro (ok. 9,6 tys. zł). – Zależy nam, by przyjeżdżający z zagranicy fachowcy nie godzili się na mniejsze stawki – tłumaczy Mousiol. Tymczasem maszynista w polskich Przewozach Regionalnych otrzymuje od 2,5 do 2,7 tys. zł netto i to dopiero po 30 latach pracy. Pozostali pracownicy zarabiają jeszcze mniej.
Przeszkodą na drodze polskich maszynistów do lepszych zarobków w Niemczech może być bariera językowa. Zgodnie z unijnymi normami certyfikacji od imigranta, który zdecyduje się na pracę maszynisty w którymś z krajów członkowskich, może być wymagana znajomość lokalnego języka nawet na poziomie B2. Czyli ma rozumieć znaczenie głównych wątków przekazu w złożonych tekstach na tematy konkretne i abstrakcyjne, łącznie z rozumieniem dyskusji na tematy techniczne z zakresu swojej specjalności. – Poza tym nie ma innych dodatkowych wymagań. Unijna dyrektywa z 2007 r. nakłada na wszystkich maszynistów pracujących w UE wspólne wymagania potrzebne do uzyskania certyfikatu – tłumaczy w rozmowie z DGP Sabine Trier z Europejskiej Federacji Transportu.
Deficyt fachowców to zmora niemieckiego rynku pracy. Brakuje specjalistów IT, lekarzy czy inżynierów. Jak wylicza Instytut Niemieckiej Gospodarki (DIW), lokalnej gospodarce brakuje dziś 120 tys. wykształconych w tych kierunkach absolwentów wyższych uczelni.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama