Rośnie liczba studentów na wojskowych uczelniach. W ten sposób zwiększają swoją szanse na pracę w służbach mundurowych - mówi Gen. dyw. dr hab. Bogusław Pacek, doradca ministra obrony i nowy rektor.
Czy Akademia Obrony Narodowej jest nastawiona tylko na kształcenie kandydatów na żołnierzy oraz obecnie służących w armii?
Nie. Kształci przede wszystkim wyższe kadry dowódcze, głównie starszych oficerów, przyszłych pułkowników i generałów. Ale także kilka tysięcy studentów cywilnych.
Ile osób kształci się w akademi?
W ubiegłym roku łącznie cywilnych i wojskowych słuchaczy było ponad 9 tysięcy.
Jakie kierunku są najbardziej oblegane?
Głównie te, które wynikają z charakteru uczelni, bezpieczeństwo narodowe i wewnętrzne. Dużą popularnością cieszą się też zarządzanie i dowodzenie oraz logistyka i lotnictwo.
Czy studenci po ukończeniu takiej uczelni mają większe szanse na dostanie się do służb mundurowych?
Sadzę, że tak. Robimy wiele, aby naszym absolwentom to ułatwiać. Za zgodą Sztabu Generalnego umożliwiamy studentom cywilnym równolegle ze studiami zdobycie stopnia podoficerskiego, w ramach dodatkowego szkolenia i praktyk wakacyjnych. Spodziewam się, że dobrze przeszkolony kapral rezerwy, absolwent bezpieczeństwa narodowego czy wewnętrznego będzie miał większe szanse w dostaniu się do wojska, policji, Straży Granicznej czy nawet BOR. Będziemy też organizować dodatkowe szkolenia dla kandydatów na podoficerów w ramach służby przygotowawczej Narodowych Sił Rezerwowych.
A jak wyglądają wojskowe praktyki dla studentów?
Poza wakacyjnymi praktykami mogą uczestniczyć w różnorodnych kursach specjalistycznych, w tym w wyjazdach na poligony, brać udział w specjalnie przygotowanych ćwiczeniach, szkołach przetrwania. Od tego roku akademickiego do współpracy będziemy w większym stopniu zapraszać instruktorów z wielu jednostek, w tym z GROM-u i Żandarmerii Wojskowej. W uczelni funkcjonuje już akademia polowa.
Jakie zmiany planuje pan wprowadzić w akademii?
Chcę ułatwić wojskowym profesorom udział w istotnych projektach badawczych. Udział akademii w badaniach naukowych dotyczących bezpieczeństwa i samej obronności powinien być większy. W tym zakresie będziemy współpracować z Wojskową Akademią Techniczną.
A jak się pan zapatruje na zapowiedzi prezydenta RP o konsolidacji wojskowego szkolnictwa i likwidacji niektórych uczelni?
Osobiście, jako radca ministra obrony, kierowałem zespołem, który przygotował dwa warianty konsolidacji. Jeden z nich mówił o zmianie programowo-jakościowej i ten jest już realizowany. Drugi wskazywał na możliwość zmieszeniania także samych struktur. Sama akademia obrony powinna być otwarta na kształcenie wyższych kadr, także innych resortów mundurowych. Współpracujemy z uczelniami, które przygotowują funkcjonariuszy i tu skupiamy się na kształceniu w zakresie bezpieczeństwa różnych resortów.
Czyli pańska uczelnia przetrwa?
Według mnie tak. Akademia to uczelnia z tradycjami i bardzo potrzebna wojsku. W ostatnich latach niestety była przez siły zbrojne za mało wykorzystywana. Tysiące wojskowych zdobyło głównie wykształcenie cywilne, nie zawsze w pełni przydatne w służbie. W tym samym czasie uczelnie wojskowe zaczęły się koncentrować na kształceniu cywili. Trzeba to zmienić i taki proces już się rozpoczął.
Wojsko ma ciągle problem z pozyskaniem do służby lekarzy. Czy nie lepiej zastanowić się na przywróceniem wojskowej uczelni medycznej?
Na całą uczelnię wojskowo-medyczną chyba nie ma w armii zapotrzebowania, ale gdyby powstał wydział lekarski przy jednej z obecnych akademii wojskowych, to dokładnie spełniłby oczekiwania i potrzeby wojska. Jestem autorem właśnie takiej koncepcji i nawet miałem okazję ją przedyskutować z władzami Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Tam nadal jest wydział wojskowo-lekarski, który pozostał jeszcze po likwidacji Wojskowej Akademii Medycznej. Armia ma też Wojskowy Instytut Medyczny, który mógłby włączyć się w częściowo w przygotowanie lekarzy w mundurach.