Nie ma potrzeby pilnych prac nad ustawą antykryzysową. Pośpiech w czasie legislacji skutkuje bublami, takimi jak szczególne rozwiązania dla firm i pracowników, które wygasły z końcem 2011 roku - mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Coraz głośniej mówi się o nowej fali kryzysu. Czy w związku z tym potrzebna jest nowa ustawa antykryzysowa?
Państwo nie może działać jak straż pożarna. O tym, że kryzys się zbliża, ostrzegamy rząd od kilku lat. Przedstawiliśmy mu kilkanaście propozycji, których wdrożenie pozwoliłoby na zmniejszenie skutków dekoniunktury. Niestety, rząd to zbagatelizował. Nie widzimy jednak potrzeby do nadzwyczajnych działań w kontekście ustawy antykryzysowej. Tego typu rozwiązania należy wypracowywać spokojnie. Utwierdzają nas w tym przekonaniu skutki wywołane przez przepisy ostatniej ustawy antykryzysowej. W 2009 roku pod presją czasu przyjęto część rozwiązań nieuzgodnionych z partnerami społecznymi. Potem rząd ogłosił, że rozwiązania niekorzystne dla pracowników pojawiły się w ustawie z naszej inicjatywy. Drugi raz nie zgodzimy się na taki nadzwyczajny tryb procedowania.
To może kiedy przyjdzie kryzys, rząd zaproponuje starą ustawę antykryzysową i trzeba będzie tylko zmienić datę?
Nie zgodzimy się na takie rozwiązanie, bo przepisy obowiązujące do końca 2011 roku nie sprawdziły się w praktyce. Większość instrumentów pozostała niewykorzystana. Mam tu na myśli kształcenie pracowników czy dopłaty do wynagrodzeń. Rozwiązania dotyczące umów na czas określony tylko wprowadziły bałagan. Jedyne, co było stosowane przez firmy, to możliwość przedłużania okresów rozliczeniowych do 12 miesięcy.
Ale przecież rozmawiacie na forum Komisji Trójstronnej i z resortem pracy na temat nowych przepisów o czasie pracy.
Tak, był cały cykl spotkań poświęcony temu zagadnieniu. Mówiliśmy na nich o dalszym uelastycznianiu czasu pracy, chociaż naszym zdaniem nie ma potrzeby. Są też głosy, że uelastycznianie nie jest najlepszą receptą i dużo korzystniejsze są rozwiązania prowadzące do stabilizacji zatrudnienia. To podnosi wydajność pracy i jej komfort. Z badań nawet wynika, że zestresowana załoga to niższa jakość pracy, wydajność, a jednocześnie większa wypadkowość. Pracodawcy chcą uelastyczniania warunków zatrudnienia, a my chcemy wprowadzić elementy, które zapewnią pracownikom pracującym w takich systemach większe poczucie bezpieczeństwa.
Są podobno propozycje, aby w kodeksie były tylko ogólne przepisy o czasie pracy, a szczegóły miałyby być wprowadzane w układach zbiorowych?
Różnorodność gospodarcza jest duża i można by było pewne zapisy przenieść z kodeksu pracy do układów zbiorowych pracy. Są jednak spore rozbieżności między tym, co my proponujemy, a tym, czego domagają się pracodawcy. My mówimy, że rozwiązania te powinny być zawarte w branżowych układach zbiorowych, tak jak to ma miejsce w całej Europie. Na to jednak nie ma zgody organizacji przedsiębiorców. Proponują, by rozwiązania dotyczące organizacji czasu pracy i harmonogramów przenieść do zakładowych układów, a tam, gdzie nie ma związków zawodowych, powinny być zawierane porozumienia z przedstawicielami załogi.
Pracodawcy patrzą realnie, bo branżowych układów zbiorowych jest niewiele. Trudno więc umieszczać pewne rozwiązania w czymś, czego w praktyce nie ma.
Pytanie, dlaczego nie ma. My jesteśmy gotowi do rozmów, strona związkowa bez problemu wystawi reprezentantów w każdej branży. W Europie jest to możliwe, więc dlaczego ma się nie udać w naszym kraju. Tam też pracodawcy konkurują, a jednak są w stanie określić zasady, jakie będą obowiązywały dla konkretnej branży. A one powinny być porównywalne, jeśli chodzi o sferę pracowniczą. Jeśli tak będzie, to przedsiębiorcy mogą się skupić na innych aspektach działalności mających wpływ na wynik ich firm.
Mamy świadomość, że 60 proc. pracowników pracuje w małych firmach, a tam nie ma związków. Układy branżowe są więc szansą, by pewne rozwiązania wprowadzić także tam. Poza tym nie są one obowiązkowe. Jeżeli pracodawca uzna, że rozwiązania z układu będą dla niego korzystne, to przystąpi do niego. Wtedy jest gwarancja, że rozwiązania przyjęte wraz z układem zabezpieczają pracowników. Obawiam się jednak, że pracodawcy liczą na to, że ostatecznie rząd zgodzi się na rozwiązania ze starej ustawy, które pozwolą przedsiębiorcy narzucać załogom korzystne dla siebie rozwiązania.