Mimo krytyki ze strony związków zawodowych największy pracodawca w kraju nie zrezygnował z redukcji załogi.
Do rozstania się z Pocztą Polską w ramach programu dobrowolnych odejść (PDO) mają zachęcić dodatkowe świadczenia. Oprócz ustawowej, trzymiesięcznej odprawy Poczta Polska proponuje dwa rodzaje odszkodowania: dobrowolne i dodatkowe. Uzależnione są one od stażu pracy i terminu rozwiązania umowy o pracę. Dodatkowe odszkodowanie będzie przysługiwało osobom, które zgodzą się na rozwiązanie umowy przed upływem okresu wypowiedzenia. Jego wymiar jest równy ustawowej odprawie: to jedna pensja dla zatrudnionych krócej niż dwa lata, dwie – dla pracowników ze stażem od dwóch do ośmiu lat, i trzy – dla związanych z firmą dłużej.
Dobrowolne odszkodowanie będzie równe trzymiesięcznemu wynagrodzeniu, jeżeli stosunek pracy ulegnie rozwiązaniu do 30 listopada – lub jednomiesięcznemu, jeśli stanie się to do 31 grudnia. Osoby, których umowy skończą się po tym terminie, dostaną tylko ustawowe odprawy, bez dodatkowych świadczeń. Osoby z największym stażem, które odejdą do końca listopada, dostaną dziewięciokrotność miesięcznego wynagrodzenia.
Ci, którzy rezygnując z pracy w ramach PDO, przejdą na emeryturę, zachowają też prawo do odprawy emerytalnej. Rozwiązanie ich umów musi jednak nastąpić do 31 grudnia, bo w przyszłym roku odprawy nie będą już w Poczcie obowiązywały.
Wnioski o przystąpienie do programu będzie można składać od 1 do 30 listopada. Nie jest on jednak skierowany do wszystkich 80 tys. pracowników spółki. Akceptowane będą tylko wnioski osób zajmujących się zarządzaniem, wsparciem sprzedaży, wsparciem operacji eksploatacyjnych oraz wsparciem funkcjonalnym. Chodzi więc o pracowników administracji – jednak z wyłączeniem kadry najwyższego szczebla, bo z PDO wykluczeni są dyrektorzy i wicedyrektorzy. Poczta nie odpowiedziała nam, ile osób jest zatrudnionych w administracji. W sprawozdaniu finansowym spółka dzieli etaty na produkcyjne i nieprodukcyjne. Z łącznej liczby etatów na koniec ub.r. – 78 tys. – tych ostatnich było 66,6 tys.
Osoby z innych grup zawodowych – w tym listonosze, których jest w firmie ok. 25 tys. – będą mogły odejść w ramach PDO, jeśli mają inne źródło utrzymania. – Z programu mogą więc skorzystać osoby z uprawnieniami do emerytury lub tuż przed emeryturą – i ta kategoria może objąć także listonoszy spełniających ten warunek – wyjaśnia rzeczniczka Poczty Justyna Siwek.
Ilu pracowników ma obecnie uprawnienia emerytalne, spółka nie ujawnia. Nie podaje też, na jaką redukcję zatrudnienia liczy w związku z programem. Nieoficjalnie mówi się o kilku tysiącach osób. Decyzje o zakwalifikowaniu do PDO będą podejmowały kadry, uwzględniając opinie przełożonych zgłaszających się pracowników. Oprócz stanu zatrudnienia w ich jednostce organizacyjnej będą brane pod uwagę m.in. kwalifikacje pocztowców chcących skorzystać z programu i możliwość realizacji zadań danego działu bez udziału tych osób.
Zanim PDO przyniesie oszczędności, wygeneruje koszty na odprawy i odszkodowania dla odchodzących. Zwracał na to uwagę Wolny Związek Zawodowy Pracowników Poczty, który wyliczył, że jeśli z PDO skorzystałoby 3,5 tys. pracowników, to na pożegnanie trzeba by im zapłacić nawet 100 mln zł.
Nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytanie, ile Poczta jest skłonna przeznaczyć na świadczenia w ramach PDO w br. i jakich oszczędności spodziewa się dzięki temu w kolejnych latach. Pocztowców poinformowano, że zaproponowane odszkodowania „uwzględniają bieżące możliwości ekonomiczne pracodawcy”. Wcześniej rzeczniczka firmy wyjaśniała nam, że optymalizacja zatrudnienia pracowników administracyjnych, która ma być przeprowadzana w formie PDO, to reakcja zarządu Poczty na sytuację finansową i spadek zapotrzebowania na niektóre usługi firmy – w tym przede wszystkim szybsze niż przed pandemią kurczenie się wolumenu listów. Wynagrodzenia i inne koszty pracy – w ub.r. wyniosły 4,7 mld zł – stanowią 70 proc. kosztów Poczty. Jak wyjaśniono pracownikom, w razie małego zainteresowania dobrowolnymi odejściami, „po podsumowaniu wyników PDO, zostanie podjęta decyzja o skorzystaniu przez spółkę z alternatywnej formy zmniejszenia zatrudnienia”.
Jednocześnie Poczta dwa tygodnie temu rozpoczęła rekrutację pracowników sezonowych. Szuka 1,2 tys. osób, które pomogą w obsłudze szczytu paczkowego zaczynającego się pod koniec listopada. Chodzi o inne osoby niż adresaci PDO, tzn. o pracowników sortowni – m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Łodzi, Wrocławiu i Poznaniu – kierowców i kurierów. Będą zatrudnieni głównie na umowy zlecenia w okresie listopad–grudzień.
W pierwszym tygodniu rekrutacji zgłosiło się ponad pół tysiąca kandydatów. Rok temu świąteczna kampania rekrutacyjna od połowy października do końca grudnia przyniosła ponad 34 tys. ofert. Zatrudniono wtedy ponad 4 tys. osób – z czego ponad 2,3 tys. na umowy o pracę. Po analogicznej akcji w 2018 r. przyjęto zaś ok. 3,7 tys. osób.