Rzeczywisty czas przylotu odpowiada chwili, w której otworzyły się co najmniej jedne drzwi samolotu – orzekł wczoraj Trybunał Sprawiedliwości UE.
Odpowiedź na pytanie austriackiego sądu sprowokował Ronny Henning, który kupił dwa lata temu bilet z austriackiego Salzburga do niemieckiej Kolonii. Na docelowym lotnisku koła maszyny dotknęły pasa 2 godz. 58 min po wyznaczonym czasie. Pozycję postojową, z zaciągniętymi hamulcami, samolot osiągnął z 3-godz. i 3-min opóźnieniem, a jego drzwi otworzyły się wkrótce potem.
Tymczasem rozporządzenie 261/2004 ustanawiające wspólne zasady odszkodowania i pomocy dla pasażerów w przypadku odmowy przyjęcia na pokład albo odwołania lub dużego opóźnienia lotów, a także TSUE mówią, że jeśli samolot spóźnił się co najmniej trzy godziny w stosunku do planowanego czasu lądowania, to podróżnym należy się zryczałtowane odszkodowanie. Chodzi o kwoty od 250 do 600 euro, kiedy odległość między lotniskami wynosi mniej niż 1500 km.
Dlatego Henning wystąpił do Germanwings o najniższe przewidziane dla takich opóźnień odszkodowanie. Przewoźnik utrzymywał jednak, że chwilą przybycia na lotnisko jest moment przyziemienia, więc w tym wypadku nie ma mowy o żadnych pieniądzach dla pasażerów. Henning pozwał więc linie lotnicze.
Austriacki sąd poprosił TSUE o wyjaśnienie, który moment należy brać pod uwagę przy ocenianiu chwili przylotu samolotu. Trybunał zwrócił uwagę, iż pasażerowie samolotów z natury rzeczy są przez czas podróży odosobnieni i ich możliwości komunikowania się ze światem zewnętrznym są ograniczone. Dlatego nie wolno – bez szczególnie uzasadnionych powodów – stanu koniecznej niewygody przedłużać. Stąd też przepisy, również prawa europejskiego, akcentują m.in., że podróżni nie mogą już wykorzystać bezpowrotnie straconego czasu opóźnienia w podróży. Tym samym rzeczywisty czas przylotu musi być rozumiany jako chwila, w której sytuacja ograniczenia dobiegła końca. A za taką należy uznać moment, w którym zostaje wydane polecenie otwarcia drzwi i pasażerowie mogą opuścić samolot. Nie wpływają bowiem na ich stan uwięzienia ani fakt, że koła samolotu dotknęły ziemi, ani to, że maszyna osiągnęła pozycję postojową.
Trybunał wywiódł stąd wniosek, że dla celów określenia rozmiaru opóźnienia i celów odszkodowawczych przyjmuje się, że czas przylotu to chwila, w której pasażerowie mogą opuścić maszynę.
ORZECZNICTWO
Wyrok z 4 września 2014 r. w sprawie C-452/13. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia