Kwintesencja tego, co robimy, to elastyczne podejście – mówi Marcin Połulich, Manager of Digital Software Service

Firma, którą pan reprezentuje, pomaga innym firmom wdrażać oprogramowania do optymalizacji pracy. Proszę powiedzieć, jak duży jest to obecnie rynek?

Uważam, że rynek będzie rosnąć, bo w wielu procesach biznesowych występuje powtarzalność. Na co dzień większość z nas powtarza pewne czynności, które zabierają nam czas i opóźniają np. zajęcie się kwestiami bardziej istotnymi. To koszt dla pracodawcy, dlatego ci coraz częściej kierują uwagę w stronę optymalizacji procesów biznesowych za pomocą oprogramowania. Poza tym czynnik ludzki, przy powtarzaniu czynności, jest o wiele bardziej podatny na błędy – maszyna czy program ich zazwyczaj nie popełnia. Owszem, są zadania, w których nie da się człowieka zastąpić, np. proces testowania interfejsu dla klienta czy analizy odczuć użytkownika wobec danego rozwiązania. Tym niemniej współczesny biznes idzie w kierunku badania dużej liczby danych, na podstawie których można zbudować np. zachowania konsumenckie. Proces cyfryzacji jest tak powszechny, że rynek ten będzie się stale rozwijać.

Mógłby pan podać przykład takich rozwiązań?

Historycznie, jak patrzę na swoje doświadczenie zawodowe, to najciekawiej wyglądało to np. w przypadku firm ubezpieczeniowych. Wiele usług i produktów jeszcze kilka lat temu musiało być załatwianych konwencjonalną drogą papierową – co ciekawe, niektóre firmy jeszcze tak działają. Globalna skala jednak wymusiła na większości firm cyfryzację. Papierowy formularz wysłany do centrali wydłuża proces o 8–10 dni. To wpływa na klienta końcowego, który może czuć niepokój, że firma odpowiednio szybko w razie konieczności nie wypłaci odszkodowania. Digitalizacja, która polega na budowie systemu centralnego wspieranego aplikacjami mobilnymi, skraca drastycznie cały proces podpisywania umów oraz generuje duże oszczędności.

A jeśli chodzi o zarządzanie procesami wewnątrz organizacji?

To przebiega w podobny sposób, jak w przypadku podejścia do klienta. Taka firma jak Hicron, jeśli wchodzi do klienta i robi audyt procesów biznesowych, otwiera przed nim zupełnie inne perspektywy. Jesteśmy w stanie pokazać rozwiązania, które są o wiele tańsze i bardziej efektywne – nie narażają firmy na ryzyko popełnienia błędów. Często firmy mają do dyspozycji cenne dane, z których nie korzystają. Czasami władze danej organizacji nie zauważają, że potrzebna jest jakaś zmiana, aby wrócić do pewnej dynamiki biznesu. I często dlatego potrzeba kogoś z zewnątrz, kto pokaże inną perspektywę. My nie wysyłamy programistów, którzy ślepo kodują. Wysyłamy ludzi, którzy patrzą na procesy elastycznie, pomagają klientowi zastanowić się, co może być zbędne i generuje koszty. Podchodzimy podobnie do projektowania aplikacji – staramy się dopasowywać produkt do wymagań klienta na bieżąco. To oznacza, że dostarczamy bardziej spersonalizowany produkt w krótszym czasie niż konkurencja.

Czy systematyka programów komputerowych nie wpływa na zahamowanie kreatywności i odebranie impetu kreatywnym projektom w organizacji?

To jest dobre pytanie. Wydaje mi się, że przyniesie to raczej odwrotny efekt. Jeśli spojrzymy na optymalizację jako na całość, to one mają usprawnić procesy biznesowe. To oznacza, że pracownik ma więcej czasu na kreatywne myślenie i może je przekuć w realną wartość dodaną. Oczywiście źle zoptymalizowana firma nie będzie dawać takiego efektu, dlatego ważny jest dobór kompetentnej ekipy. Robiliśmy dla klientów z branży logistycznej aplikację, która pomaga wdrażać podwykonawców, i to doprowadziło do stworzenia zupełnie nowych relacji, które były konkurencyjne wobec tych, które już istniały. Te, które już istniały – i przetrwały – wykazały zupełnie wyższy poziom komplementarności ze względu na różnego rodzaju procesy sprawdzające jakość.

Jakie trendy pojawiają się na rynku systemów ułatwiających i systematyzujących procesy?

Trendów jest wiele i trudno wyróżnić jeden. Poza tym, że mamy wspólny mianownik optymalizacji, to trzeba zauważyć, że branże różnią się od siebie. Przemysł samochodowy różni się od branży ochrony zdrowia. Najważniejsze jednak jest zwiększenie elastyczności działalności, a właśnie w tym pomaga optymalizacja i schematyzacja procesów. Choć może wydawać się odwrotnie, to schematy sprawiają, że dany innowator wie już, czego próbowano, wie, jaką ścieżkę musi przejść z nowym pomysłem, wie, czym musi się wykazać – słowem może się przygotować.

Hyper-agile to nowa metoda skalowania biznesu. Jak ona wygląda i czy pojawiają się już podobne metody, żeby pomóc firmom przeskoczyć kolejne etapy wielkości.

Kwintesencja tego, co robimy, to właśnie elastyczne podejście, a ta metoda właśnie je umożliwia. Działamy – w przypadku agile – w przyrostowych cyklach. Po każdym z tych cykli klient daje nam informację zwrotną w temacie tego, co jest jeszcze od zrobienia. Dajemy mu kawałek oprogramowania, procesu i oceniamy go – systematycznie. Nie robimy tego jak wcześniej, czyli metodą Waterfall. Gdzie proces implementacji był poprzedzony długotrwałym planowaniem, Agile polega na wdrażaniu iteracyjnym, co jest o wiele bardziej wydajne. W szybko zmieniającym się świecie potrzeba elastycznego podejścia, a jeśli zmieni się rzeczywistość, nasz plan – realizowany w metodyce Waterfall – jest już zdezaktualizowany. Bardzo ważne w tym aspekcie jest odpowiednie testowanie rozwiązań. Mówi się, że nie ma systemów wolnych od wad – są tylko źle przetestowane – i z tym się całkowicie zgadzam. Bardzo ciekawym aspektem tego rozwiązania jest także motywacja dla zespołu. Nasi pracownicy nie pracują rok czy więcej nad jednym rozwiązaniem, którym potem mogą się pochwalić. Co iterację wypuszczają nowe funkcjonalności, co daje im energię do dalszej pracy i pozytywnie nakręca. Taki pozytywny dreszczyk emocji.

Identyfikujecie państwo bariery technologiczne, jeśli chodzi o optymalizację procesów?

Myślę, że największą barierą są niestety ludzie. Przez lata można pracować w bezpiecznym ekosystemie, ale trzeba pamiętać, żeby o niego dbać pod kątem technologii. Z aplikacjami biznesowymi jest jak z domem. Nieraz trzeba odkurzyć dywan, pomalować ściany, innym razem trzeba wymienić pralkę. To wszystko jest niezbędne do poprawnego funkcjonowania przedsiębiorstwa, ale niektórzy przedsiębiorcy albo nie widzą potrzeby zmian, albo boją się nowego. Pamiętajmy, że wszystko może działać lepiej i nie ma się czego bać. Duża część naszej pracy polega na przekonywaniu ludzi, nakłanianiu ich do inwestycji. Bez odpowiedniej optymalizacji firmy nie będą konkurencyjne i o wiele trudniej będzie im przetrwać.

Da się wyliczyć, ile takie technologie są warte?

Da się to wyliczyć. Można klientowi w prosty sposób wykazać, dlaczego opłaca się inwestować. Jeśli przychodzimy z nowym produktem, z nowym rozwiązaniem i pokazujemy mu, że pewien proces można zakończyć w 10 dni pracy, a dotychczasowy proces wymagał np. 15 dni, to mamy wyraźny skok oszczędności. To można prosto policzyć. Dodatkowo nowe technologie pomagają wprowadzić przedsiębiorstwo o wiele szybciej i efektywniej na rynek. Modelujemy i przekonujemy.





























Partner