Kilkadziesiąt miliardów złotych wymyka się co roku spod kontroli państwa
Jaka jest rzeczywista skala zjawiska? Szacunki mówią o kwotach od 30 do 50 mld zł. Według Tomasza Michalika, doradcy podatkowego z firmy MDDP, Główny Urząd Statystyczny szacuje, że w 2013 r. szara strefa wynosiła około 13 proc. PKB. – Jeśli weźmiemy pod uwagę, że polski PKB to 520 mld dol., a Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową dodaje do szarej strefy jeszcze 6,5 pkt proc. w związku z zaniżaniem podatków przez podmioty, które działają formalnie, to mamy poważny problem – stwierdził Michalik. Dodał, że Komisja Europejska szacuje, iż szara strefa w Polsce sięga nawet 27 proc. PKB przy unijnej średniej 22 proc.
Czy tak duża szara strefa to efekt zbyt wysokich podatków? Czy jeśli fiskus ograniczyłby swój apetyt, wszyscy zaczęlibyśmy je płacić? – dopytywała prowadząca debatę Dominika Sikora-Malicka, zastępca redaktor naczelnej Dziennika Gazety Prawnej.
– Podmioty gospodarcze przechodzą do szarej strefy, bo nie stać ich na legalne funkcjonowanie. Ale to nie wysokość podatków jest głównym problemem firm – odpowiedział Cezary Kazimierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jego zdaniem jest nim stopień skomplikowania systemu podatkowego, duża częstotliwość zmian prawa i niedostosowanie przepisów do działalności gospodarczej w skali mikro. – Przepisy nie są dostosowane do działalności sezonowej. Na przykład producent 50 słoików ogórków musi przejść te same procedury biurokratyczne co duża przetwórnia rolno-spożywcza – zauważył Kazimierczak. Dodał, że dużym obciążeniem dla małych firm jest także proces rejestracji firmy, stałe, niezależne od przychodów opłaty ZUS i inne dodatkowe opłaty. – Jeśli rolnik chce przetworzyć płody rolne, to musi oddać produkt do sanepidu, który za 2,5 tys. zł wyda stosowne zezwolenie. To wszystko powoduje, że albo rolnik takiej działalności nie prowadzi, albo jej nigdzie nie rejestruje – powiedział Kazimierczak.
– Najnowsze badania nad mózgiem pokazują, że jeśli ktoś ma stracić 10 proc., to skutkuje to większą mobilizacją wszystkich ośrodków mózgowych, niż w sytuacji gdyby miał tyle zyskać – ujawnił Jacek Santorski z Akademii Psychologii Przywództwa Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej. – Jeżeli mamy na przykład lokatę bankową, to gdy potrzebujemy pieniędzy, weźmiemy drugi kredyt, ale jej nie zerwiemy – stwierdził Santorski. Psycholog uważa, że jeśli nie ma bardzo wysokiej identyfikacji obywatela z państwem, to podatek jest rejestrowany przez mózg jako strata. – A zatem mikroprzedsiębiorcy podatek kojarzy się po pierwsze ze stratą materialną, a po drugie ze stratą czasu i energii – podsumował Santorski. W jego ocenie przy przechodzeniu do szarej strefy wysokość obciążeń podatkowych jest bardzo istotna, bowiem każdy z nas funkcjonuje między linią uczciwości a linią chciwości. – Do pewnego momentu jesteśmy w stanie zaakceptować płacenie podatków, ale gdy żądania fiskusa są zbyt wysokie, to jesteśmy już nad linią chciwości – tłumaczył Santorski. Jego zdaniem dla polskiego przedsiębiorcy przecięcie tych linii znajduje się pomiędzy 16 proc. a dwadzieścia kilka procent.
Michał Skowronek, dyrektor generalny na Polskę i kraje bałkańskie w MasterCard, przypomniał, że według raportów firmy AT Kearney za dwie trzecie szarej strefy odpowiada zjawisko zatrudniania ludzi na czarno. Z kolei jedna trzecia to jest konsumpcja. – Są narzędzia, które może zastosować państwo, aby szarą strefę ograniczyć. Badania pokazują, że obrót bezgotówkowy jest mechanizmem ograniczającym szarą strefę – powiedział Skowronek. – To dobrze widać, gdy się porównuje kraje Europy Południowej, Zachodniej i Wschodniej. Tam, gdzie obrót gotówkowy został już prawie wyeliminowany, ściągalność podatków jest wysoka, a szara strefa ograniczona – dodał szef MasterCarda.
Prowokacyjną tezę postawił uczestniczący w dyskusji ks. Jacek Stryczek, prezes zarządu Stowarzyszenia „Wiosna”. – Kto powiedział, że pieniądze, które nie trafiają do Skarbu Państwa, to są złe pieniądze? Czy nie trafiają potem do gospodarki? Kto powiedział, że powinniśmy być uczciwi? Premier, Michnik, prymas, JP II? Nie ma etosu, który byłby wynikiem debaty – powiedział Stryczek i dodał, że jeśli mamy państwu płacić podatki, to niech państwo stworzy takie warunki, żebyśmy to chcieli robić. – Jak to jest, że polityk czy urzędnik nie ma etosu, a zwykły obywatel ma go mieć – pytał retorycznie.
Uczestnicy debaty zgodzili się co do tego, że problem mogą rozwiązać uproszczenie systemu podatkowego, zmiany kulturowe oraz zmiany po stronie urzędów. – Lejce są w rękach rządu. Jeśli zmieni system podatkowy, to ludzie będą płacić podatki – powiedział Cezary Kazimierczak.