Komisja Europejska mierzy się z problemem dezinformacji, ale nie zajmie się nieuczciwą konkurencją. Problem widzi polski rząd, jednak na twarde prawo trzeba będzie poczekać.
Komisja Europejska mierzy się z problemem dezinformacji, ale nie zajmie się nieuczciwą konkurencją. Problem widzi polski rząd, jednak na twarde prawo trzeba będzie poczekać.
/>
Pierwsze wytyczne już wiosną
KE utworzyła Grupę Wysokiego Szczebla ds. fake newsów (z ang. fałszywa informacja), a wiosną tego roku ma przedstawić strategię walki z fałszywymi informacjami. Pracują nad nią m.in. przedstawiciele instytucji społecznych oraz platform internetowych. Ale wszystko wskazuje na to, że KE zapewni raczej narzędzia, które mają zapobiegać pojawianiu się fake newsów w internecie i które mają powodować szybkie ich eliminowanie. Nie ma jednak planów, by zajmować się stricte nieuczciwą konkurencją.
– Grupa ekspercka zajmuje się problemem dezinformacji w sieci nie tylko w zakresie fake newsów dotyczących polityków. Jednak wykorzystywanie fałszywych informacji jako czynów nieuczciwej konkurencji nie jest przedmiotem prac grupy – informuje DGP Inga Höglund, rzecznik prasowy KE ds. Jednolitego Rynku Cyfrowego.
Z fake newsami, na własną rękę, walczą też takie kraje jak Francja, Niemcy, Włochy, czy Wlk. Brytania.
/>
Nietuzinkową rolę w tym nowym zjawisku odgrywa też Donald Trump. Tydzień temu powiadomił na Twitterze o przyznaniu nagród dla mediów w kategorii „fake news”. W swoim rankingu zawarł 11 podanych przez media informacji, które okazały się być fałszywe. Wśród nich znalazły się m.in. publikacje „Washington Post”, „New York Times”, telewizji CNN oraz „Newsweeka”. Ten ostatni podał informację, że Agata Kornhauser-Duda w ogóle nie uścisnęła dłoni prezydenta Trumpa podczas jego wizyty w Warszawie. W Polsce problem fake newsów też wybrzmiewa w debacie publicznej, ale na razie prace nad zmianami w ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Ministerstwo Cyfryzacji chciało m.in. poddać serwisy społecznościowe polskiemu prawodawstwu oraz narzucić im obowiązek wprowadzenia systemu flagowania – czyli w skrócie możliwości kwestionowania opublikowanych wiadomości przez użytkowników) zostały wstrzymane. Dowiedzieliśmy się jednak, że w najbliższym czasie resort cyfryzacji planuje zorganizować serię debat na temat regulacji w internecie. – W ich trakcie poruszone będą wątki m.in.: fake newsów (dotyczących zarówno przedsiębiorców, jak i debaty społecznej), objęcia zagranicznych serwisów społecznościowych (świadczących usługi na terytorium Polski) krajową jurysdykcją w sprawach dotyczących wolności słowa i prawa do informacji, a także skutecznego zwalczania mowy nienawiści oraz innych istotnych kwestii – informuje biuro prasowe resortu.
Wszyscy wiedzą, że problem tworzenia i kolportowania fałszywych informacji narasta, a niektóre firmy zajmujące się PR produkowanie fake newsów wprowadziły wręcz na stałe do swojej oferty. W internecie nietrudno znaleźć agencje, które zajmują się tworzeniem negatywnych, kompleksowych kampanii marketingowych z wykorzystaniem tego nowego rodzaju dezinformacji. W efekcie przykładów firm, w które to zjawisko uderzyło, nie brakuje. Za sprawą mediów jeden z najpopularniejszych fake newsów 2017 r. w Polsce dotyczył banków Pekao SA i PKO BP. Zgodnie z informacjami, które podchwyciły dziesiątki poważnych serwisów ekonomicznych, oba podmioty zamierzały się połączyć. To wprowadziło wielkie zamieszanie wśród klientów oraz inwestorów. Tomasz Jaroszek z portalu Doradca.tv opowiada również o przypadku firmy Bumech, spółki notowanej na giełdzie. – Oszustwo wobec niej było tak przemyślane, że wychodziło nawet poza ramy klasycznego fake newsa. Dzięki podrobionej wiadomości o zwiększeniu udziału w akcjonariacie chińskiego inwestora oszukano nie tylko inwestorów, ale samą spółkę. Akcje wystrzeliły w górę, a ostatecznie giełda zawiesiła notowania, włączyła się do sprawy Komisja Nadzoru Finansowego. To scenariusz rodem z sensacyjnego filmu, a miał miejsce na naszym polskim parkiecie. To pokazuje, jak realne jest zagrożenie – opowiada Jaroszek. Wszystko wskazuje na to, że w ostatnim czasie na celownik nieuczciwej konkurencji trafiła także firma Foods by Ann należąca do sportsmenki i celebrytki Anny Lewandowskiej. W listopadzie 2017 r. na stronie społecznościowej przedsiębiorstwa pojawiło się zdjęcie klientki, która w wyprodukowanym przez firmę batonie znalazła pleśń oraz larwę mola spożywczego. Paweł Ciuraj z Foods by Ann stwierdził wówczas, że całe zamieszanie może być celową prowokacją konkurencji, która chce działać na szkodę prezentowanej przez niego firmy. Z kolei Radosław Kapułka, radca prawny i partner w kancelarii Szostek_Bar, podaje przykład wykorzystania wyrwanej z kontekstu reklamy porównawczej, która w sposób nierzetelny operowała danymi jego klienta, tworząc nieprawdziwy obraz zawyżonych cen w jego przedsiębiorstwie. A Maciej Trąbski, radca prawny w kancelarii Gessel, opowiada o przypadkach rozpowszechniania nierzetelnych opinii wobec określonych firm na forach internetowych. Jednocześnie eksperci przyznają, że o większości przypadków tworzenia fałszywych informacji przez konkurencję nikt nie mówi. Nikt nie chce bowiem długiego procesu i dodatkowego roztrząsania informacji w mediach.
Jak zatem widać, fake news nie królują tylko albo głównie na salonach politycznych, gdzie zwolennicy lub sztaby wyborcze prześcigają się w wymyślaniu nieprawdziwych i często kompromitujących informacji na temat przeciwnika politycznego. Niemniej ostatnio siłę rażenia dezinformacji w życiu polityczno-społecznym pokazała depesza Polskiej Agencji Prasowej. Otóż na początku stycznia PAP dała się nabrać na tweet fałszywego konta premiera Mateusza Morawieckiego i rozesłała depeszę do mediów z informacją, że przedstawiciel rządu wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. To klasyczny przykład fake newsa.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama